Reklama
Reklama

Hołdys: Fanka podcięła sobie dla mnie żyły!

Życie "polskiego Erica Claptona" nie było usłane różami. Właśnie postanowił opowiedzieć o ciemnych stronach swojej popularności...

Bycie gwiazdą tylko pozornie jest łatwe i przyjemnie. Przekonuje o tym ostatnio sam Zbigniew Hołdys (62 l.), który nie miał szczęścia do niektórych fanów.

Muzyk w latach 70. i 80. należał do legendarnego zespołu Perfect i przeżywał wtedy prawdziwą falę popularności. Miał masę wielbicieli, którzy tak go kochali, że czasem posuwali się o krok za daleko.

Swoją opowieść zaczął jednak od tragedii, która przydarzyła się Sewerynowi Krajewskiemu. W latach 70. fanka podcięła sobie żyły pod jego drzwiami. Nie udało się jej uratować, a młody wówczas i niedoświadczony Zbyszek z pewnego rodzaju podziwem patrzył na starszego kolegę, który cieszył się w Polsce takim kultem.

Reklama

Kilkanaście lat później podobna historia przydarzyła się i jemu.

"W 1982 roku na mojej wycieraczce zdarzyło się to samo, tylko odratowano tę dziewczynę. I wtedy to, co łechce, czyli posiadanie fanów, ich ogromny entuzjazm, życzliwość, to wszystko nagle runęło. Okazało się, że jest druga strona tego zdarzenia. Potem też 'hardkorów' było wiele, momentami były zatrważające" - wyznał w programie.

W niebezpieczeństwie parokrotnie znalazły się również bliskie mu osoby. Hołdys zdradził, że kiedyś otrzymywał sms-y z pogróżkami skierowanymi do jego syna: "Twój syneczek zginie. Nawet się nie zorientuje, jak mu wbiję nóż w plecy".

Muzyk od razu zgłosił sprawę na policję i na szczęście  sprawcę szybko ujęto. 

Hołdys z aktami nienawiści spotyka się właściwie do dziś. Ostatnio fala krytyki na jego Facebooku tak go przeraziła, że postanowił usunąć swoje konto. Potem wystąpił z dramatycznym apelem na okładce jednego z tygodników, aby go "nie zabijać". 

Cóż, muzyk na starość nie ma łatwo. Może czas na emeryturę?

pomponik.pl
Dowiedz się więcej na temat: Zbigniew Hołdys
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy