Hołdys o dopalaczach: Jestem za
Muzyk Zbigniew Hołdys (58 l.) - jak informuje jeden z dzienników - jest zdeklarowanym przeciwnikiem zakazu wszelkich narkotyków, także dopalaczy, o których ostatnio głośno.
Powodują m.in. silne odkształcenie rzeczywistości, stany lękowe, drgawki, skok ciśnienia, utratę świadomości, śmierć.
Do szpitali coraz częściej trafiają młodzi ludzie, ofiary dopalaczy. Lekarze mają problem, by im pomóc, ze względu na trudność ustalenia składu. Jako produkt kolekcjonerski, nie do spożycia przez ludzi, sprzedawane są bez tego typu informacji. Producent nie ponosi także odpowiedzialności za skutki korzystania z nich przez ludzi.
Zbigniew Hołdys popiera dopalacze. "Jestem za - mówi w reportażu opublikowanym na łamach "Dużego Formatu" - pod warunkiem że na każdym zostanie opisana pełna gama objawów i skutków, całkowita ich zawartość (jak na butelce coli) wraz z opisem, że są niebezpieczne, oraz procedurą paramedyczną, jak się zachować (np. natychmiast wezwać lekarza, zmusić się do wymiotów), gdy zauważymy niekorzystne objawy. Tak jak się pisze na płynach chemicznych i lekach" - dodaje.
Kuba Wandachowicz z zespołu Cool Kids of Death nie ukrywa, że sam ich próbował. Jego kapela jest sponsorowana przez łódzką sieć sklepów z dopalaczami. Muzyk nie jest jednak ich entuzjastą.
Twierdzi, że "jak się to pali, to coś między smrodem zdechłego kota a kwiatami butwiejącymi w wazonie na cmentarzu, wali po głowie jak wódka, nie ma takiej lotności jak po marihuanie, uzależnia jak opiaty".
"Nie haj jest fajny, ale samo wzięcie" - precyzuje.
"Wolałbym, żeby w sklepach była marihuana. Trochę to potrwa, 10, 20, 50 lat. Ale jak poumierają obrońcy krzyża, a o ustawach decydować będą ludzie, którzy dziś są młodsi ode mnie" - podkreśla.