Hubert Urbański nie szczędził byłej żonie gorzkich słów. Porównał ją do... Hannibala Lectera!
Pomimo tego, że związek Huberta Urbańskiego i Julii Chmielnik wydawał się rozkwitać i trwać w najlepsze, para zaledwie po kilku latach małżeństwa postanowiła się rozwieść. Choć początkowo oboje milczeli na ten temat, po pewnym czasie w mediach zaczęły pojawiać się wywiady, w których byli zakochani nie szczędzili sobie gorzkich słów. Z jakiego powodu ich związek nie przetrwał?
Po rozwodzie ze swoją pierwszą żoną Hubert Urbański postanowił trochę odpocząć od wszelkich relacji i nacieszyć się życiem singla. Gwiazdor stacji TVN, według relacji przyjaciół "nie szukał miłości na siłę i nie poganiał losu". Od rozstania z socjoterapeutką Urszulą Engelmayer w 2002 roku gospodarz "Milionerów" był co prawda widywany w towarzystwie kobiet, ale były to jedynie przelotne znajomości.
Wszystko zmieniło się dopiero kilka dobrych lat później, kiedy w trakcie pracy na kolejnym sezonem popularnego teleturnieju, Urbańskiemu wpadła w oko młodsza o 15 lat córka tragicznie zmarłego aktora Jacka Chmielnika - Julia. O ich relacji zrobiło się głośno i wszystkie plotkarskie media w Polsce szeroko rozpisywały się na temat romansu prezentera z kompozytorką, aktorką i wokalistką.
Jak zdradzali sami zakochani, połączyła ich miłość od pierwszego wejrzenia.
"Przestaję wierzyć w przypadki. Czasem to są po prostu zbyt duże zbiegi okoliczności, żeby nazwać to tylko przypadkiem - tak jak w przypadku tego, jak się poznaliśmy. Jesteśmy dwoma jabłkami, nie jakimiś połówkami. Dwa jabłka tego samego gatunku, dobrze do siebie pasujące" - relacjonował Hubert Urbański w rozmowie z serwisem portalu kobieta.wp.pl.
Podobne odczucia towarzyszyły także Julii Chmielnik:
"Nie byłam łasa na popularność. Po prostu spotkało się dwoje dorosłych ludzi, którzy się sobie spodobali i zakochali w sobie. Z Hubertem dobrze się rozmawiało" - opowiadała w wywiadzie dla "Vivy".
Para doczekała się dwóch córeczek: w 2009 roku na świat przyszła Stefania, a dwa lata później urodziła się Danuta.
Po kilku latach wspólnego życia w związku zaczęły pojawiać się problemy. W 2013 roku Hubert Urbański zakończył współpracę z Telewizją Polską, w której poprowadził m.in. dwie edycje "Bitwy na głosy", muzyczne show "The Voice of Poland", a przez kilka miesięcy był także jednym z prezenterów śniadaniowego programu TVP "Pytanie na śniadanie".
W tym czasie media obiegła plotka o rzekomym kryzysie w relacji Julii i Huberta. Żona dziennikarza wraz z dziećmi postanowiła wyprowadzić się z ich wspólnego mieszkania. Jak relacjonował wtedy magazyn "Na żywo":
"Gdy Julia Chmielnik opuszczała apartament, wierzyła, że dla męża będzie to szok i impuls, aby zawalczyć o ich związek. Odpowiedzią Huberta Urbańskiego był pozew rozwodowy".
Para błyskawicznie się rozwiodła - w październiku 2018 byli zakochani nie byli już małżeństwem. Potem przyszedł czas na medialne przepychanki. Prezenter i nauczycielka śpiewu nie szczędzili sobie uszczypliwych uwag.
"Kiedy poznałem moją byłą żonę, byłem wiele lat po rozwodzie, dzieci dorastały, żyłem sam. I kiedy myślałem, że dobrze jest tak, jak jest, nagle się zakochałem. Nigdy nie byłem religijny, ale kiedy moja była żona poprosiła o ślub kościelny, ku zdumieniu wszystkich, którzy mnie znali, powiedziałem »tak«. I ożeniłem się z kobietą, która przed ołtarzem przyrzekała, że będzie ze mną na dobre i na złe, a w najtrudniejszym chyba momencie mojego życia powiedziała: »Mam tego dosyć, radź sobie sam«"" relacjonował Urbański w rozmowie z tygodnikiem "Newsweek" przyznając się do tego, że zmagał się z depresją.
W jednym z fragmentów rozmowy gospodarz "Milionerów" porównał soją ekspartnerkę do bohatera "Milczenia owiec" - Hannibala Lectera:
"To jest tak, jakbyś nagle obudziła się obok swojego męża, spojrzała mu w oczy i zobaczyła w nich kogoś obcego, takiego Hannibala Lectera. Uświadamiasz sobie wtedy z przerażeniem, że on cały czas tam był" - skwitował.
Innego zdania była Julia Chmielnik, która z kolei zarzuciła byłemu mężowi to, że ten nie potrafił dostatecznie zaangażować się w relację.
"Walka o małżeństwo nie może być jednostronna. Małżeństwa miewają kryzysy. Nikogo bym nie namawiała, żeby poddawał się kryzysowi bez walki. Ja starałam się znaleźć wszystkie możliwe sposoby na uratowanie go — terapię małżeńską, rozmowy, wizyty u mediatora. Ale ratować muszą dwie osoby, z równie mocnym zaangażowaniem" - tłumaczyła w rozmowie z magazynem "Viva".
Dziś, mimo wszystko, była para pozostaje ze sobą w przyjacielskich relacjach.
Zobacz też:
"Milionerzy". Gips to monomineralna skała osadowa. A gipsówka?