Ida Nowakowska zrobiła scenę w "Pytaniu na śniadanie", a teraz takie wieści. Było inaczej niż wszyscy myśleli
Ida Nowakowska w jednym z ostatnich wydań "Pytania na śniadanie" wywołała spore poruszenie, a nawet małą aferkę. Jeden z tematów tak mocno rozzłościł prowadzącą, że ta nie była w stanie się uspokoić. Interweniowała nawet reżyserka. Tak przynajmniej przedstawiły to media. Niespodziewanie gwiazda TVP postanowiła odnieść się do całej sytuacji...
Kilka dni temu w mediach plotkarskich szerokim echem odbiło się zachowanie Idy Nowakowskiej w jednym z wydań "Pytania na śniadanie", które prowadziła z Tomaszem Wolnym.
Podczas transmitowania kącika show-biznesowego, który przedstawiała Marta Surnik, doszło do zadziwiających scen z udziałem Idy.
Nieźle rozjuszył ją bowiem temat dotyczący Kevina Costnera i jego głośnego rozwodu. Głośno zrobiło się może nie tyle o samym rozstaniu małżonków, co o intercyzie, z której żona nie zamierza się wywiązywać.
Chodzi o zapis dotyczący tego, że dom po rozwodzie należy się aktorowi. Ukochana postanowiła jednak się z niego nie wyprowadzać, więc hollywoodzki gwiazdor złożył wniosek o eksmisję.
I właśnie to doprowadziło Idę Nowakowską do wielkiego poruszenia. Prowadząca nie kryła swego oburzenia:
"Wyobrażasz sobie, że twój mąż cię eksmituje? Coś strasznego" - zaczęła.
"Być może on jest temu przeciwny, by się rozwiedli i to jest granie na emocjach" - odpowiedziała jej Surnik.
"To niech ją lepiej zamknie w tym domu, a nie eksmituje. Co to za głupie myślenie. Tylko mężczyźni tak myślą. Poważna sprawa, mam nadzieję, że to tylko plotki" - kontynuowała rozjuszona, dodając że woli myśleć o aktorze jako o szarmanckim ochroniarzu z filmu, a nie o ja "jakimś szalonym mężu, który eksmituje żonę!".
Na tym nie zamierzała poprzestać, bo temat eksmisji dotknął ją do żywego. Nagle postanowiła interweniować reżyserka.
"Teraz dostałam informację, że była złą kobietą. Zostawmy ten temat" - przyznała Ida i faktycznie przeszła do kolejnych plotek.
Niecodzienne sceny w śniadaniówce nie uszły uwadze portali plotkarskich, które skrzętnie opisały całej zajście. Zrobiła się nawet mała aferka, a wielu uznało zachowanie prowadzącej za mało profesjonalne.
W końcu głos zabrała sama zainteresowana. W rozmowie z Jastrząb Post została zapytana, czy nie czuje tego, że jednak nieco przesadziła na wizji.
"Dobrze, że o to pytasz. Popatrzyłam na ilość tych artykułów związanych z tym 'Pytaniem na śniadanie', a mi się wydaje, że to nie był jakiś ekscytujący czerwony dywan, a ja jestem często też bardzo sarkastyczna, bo mam taką naturę i często komentuje zachowanie gwiazd w sarkastyczny sposób, dlaczego robią to, albo tamto. Ale jednak to słowo pisane zupełnie inaczej brzmi" - zaczęła swój wywód.
Zaraz potem zapewniła, że "to nie była żadna dziwna sytuacja", ale o interwencji reżyserki już nie wspomniała.
Potem została jeszcze zapytana o kulisy pracy w śniadaniówce TVP i kwestie związane z ingerowaniem szefów w poruszane tematy i próby ewentualnej cenzury.
Ida od razu zareagowała i oznajmiła, że na Woronicza panuje absolutna wolność i w programach na żywo może sobie pozwalać na wiele, choć oczywiście stara się trzymać narzuconego z góry scenariusza.
"Myślę, że o to chodzi w takich programach na żywo, że jest tam spontaniczność prowadzącego wpisana w ten program. Nikt nam nie mówi, co mamy mówić. Jest oczywiście scenariusz przez który musimy przejść. Tyle" - podsumowała.
Czytaj też:
Ida Nowakowska chce wychować syna na chrześcijanina. Kiedyś to on zdecyduje