Iga Cembrzyńska czeka na śmierć! "Nawet się nie modlę, nie potrafię"
Iga Cembrzyńska (76 l.) przeszła w swoim życiu wiele. Było mnóstwo szczęśliwych momentów, ale to przede wszystkim te przykre zaważyły na jej obecnej kondycji. Aktorka jest przekonana, że spełni się straszna przepowiednia i wkrótce… odejdzie z tego świata.
Przez lata miała wszystko: karierę, miłość męża Andrzeja Kondratiuka (79 l.), reżysera i scenarzysty, dom w Gzowie, gdzie uciekali przed wielkomiejskim szumem.
Pierwszy cios przyszedł nagle. Odszedł tata aktorki, potem zmarła matka Andrzeja Kondratiuka.
Nieszczęścia spadały na dom aktorki jak grad.
Nie mieli szans podnieść się z jednego, bo kolejne przytłaczało z jeszcze większą siłą.
Wkrótce u męża Cembrzyńskiej wykryto nowotwór węzłów chłonnych. Od lekarzy usłyszeli, że ma pół roku życia!
Oboje podjęli heroiczną walkę. Kiedy stał się cud i nastąpiła regresja, artystka przyjęła kolejny cios.
W 2005 roku mąż doznał wylewu krwi do mózgu. Lekarze dawali mu 3-procentową szansę przeżycia.
- Andrzej ma tylko jedną rękę, jedną nogę, ja też jestem bardzo chora - zwierzyła się Cembrzyńska Łukaszowi Maciejowskiemu w książce "Aktorki. Portrety".
Czytaj dalej na następnej stronie.
Przywrócenie ukochanego do życia odebrało jej zdrowie. Z bólami w klatce piersiowej trafiła w zeszłym roku do szpitala. Serce zastrajkowało!
Teraz jest przekonana, że spełnia się straszna przepowiednia. Jaka?
- Nigdy nie miałam dzieci, dlatego nadrzędnym celem jest Jędruś, jego kino, nasz świat. I ten świat się chyba kończy - wyznała w książce, tłumacząc, że wierzy w to, co widać w scenie kończącej film "Słoneczny zegar".
Zagrała w nim razem z mężem. Za fabułę posłużyły wątki z ich życia. W tej scenie siedzą na ławeczce w Gzowie i czekają... na przyjście śmierci.
- Jest to w roku 2016. To już kwestia miesięcy - mówi smutno.
Nie ukrywa, że się poddała.
- Nawet się nie modlę, nie potrafię. Dotknęła mnie wielka apatia.
Ale to tylko film. Pozostaje nadzieja, że życie zmieni zły bieg i zniknie lęk aktorki przed przepowiednią.