Ignacy Gogolewski pogodził się z synem
Ignacy Gogolewski 17 czerwca skończył 85 lat. Jako pierwszy życzenia złożył mu syn, z którym przez bardzo długi okres nie miał kontaktu.
Jeden z najwybitniejszych polskich artystów obchodzi wyjątkowe urodziny. - Sam się dziwię, że nastąpił ten moment, że od chwili wydania pierwszego okrzyku minęło 85 lat - mówi "Życiu na Gorąco" Ignacy Gogolewski. - Czego bym sobie życzył z okazji urodzin? Szczęścia. Bo ci, którzy płynęli Titanikiem, mieli zdrowie, pieniądze, tylko szczęścia nie mieli - żartuje.
A szczęście dla niego to wciąż móc grać. Jak opowiada aktor, od czasu do czasu ma zakładanego holtera (urządzenie rejestrujące pracę serca przez 24 h na dobę). - I zawsze między godziną 19 a 21 mam najlepszy wynik. Bo wtedy gram - zdradza pan Ignacy, któremu w Teatrze Polonia partneruje m.in. Krystyna Janda.
A mało brakowało, by Gogolewski nie był aktorem. Urodził się w biednej rodzinie, jako nieślubne dziecko Heleny Zawadówny i Piotra Gogolewskiego, trzykrotnie od niej starszego właściciela majątku Gogole, w którym pracowała. Rodzina pana Ignacego wkrótce musiała przeprowadzić się do Otwocka. Powody były dwa: w okolicach Warszawy łatwiej było o pracę, ale do wyjazdu przyczyniły się też złe języki.
- To były lata 30. ubiegłego wieku i wtedy to było niewyobrażalne być samotną matką. W samym Ciechanowie mama musiała zmieniać miejsce zamieszkania dwa-trzy razy - mówi aktor. Ojca poznał, gdy miał 16 lat. Mocno starszy pan przyjechał do Otwocka, podał chłopakowi dłoń. Czekał, aż ją ucałuje. Jednak on tego nie uczynił, bo ojciec był zupełnie obcym mu człowiekiem.
- A mimo to pojechałem do Urzędu Stanu Cywilnego na Nowym Świecie i powiedziałem, że zmieniam nazwisko na Gogolewski, po ojcu - opowiada aktor. Zapewnia, że nie żywi żalu do ojca, rozumie, że nie mógł się nim zająć, bo miał siedmioro ślubnych dzieci. Do dziś odwiedza jego grób.
Czytaj dalej na następnej stronie...
Aktorem nie miał być, bo babcia Antonina chciała, by został ślusarzem. Wtedy, jej zdaniem, i "o pracę łatwiej, i wcześniej zacznie zarabiać". Ale był zdolny, nauczyciele uważali, że powinien kończyć szkoły. Zdał więc maturę i krótko pracował jako referent w Ministerstwie Budownictwa. W końcu poszedł do warszawskiej szkoły teatralnej. A potem posypały się role.
Był Antkiem Boryną w "Chłopach", baronem Fryderykiem Kyanem w "Hrabinie Cosel". Pokochał go teatr, został Gustawem - Konradem, gdy miał 24 lata. Pierwszy raz Gustawa zagrał aktor mający mniej niż 40 lat!
W życiu prywatnym aktor żenił się dwa razy. Tuż po studiach poślubił Katarzynę Łaniewską, wtedy jeszcze studentkę szkoły teatralnej. Para rozstała się po 10 latach. W 1978 roku związał się z Mariną Niecikowską, pracownicą Ministerstwa Kultury i Telewizji. Jednak małżeństwo trwało tylko trzy miesiące, żona aktora zginęła w katastrofie lotniczej.
Jak niesie wieść, Gogolewski podobał się kobietom. Związany był m.in.: z gwiazdą telewizyjną Ireną Dziedzic czy piosenkarką Joanną Rawik, która z miłości do niego próbowała popełnić samobójstwo. Zapytany o powodzenie u płci pięknej mówi jednak skromnie: - Nie przesadzajmy, inni mieli większe, ale nie narzekam.
Czytaj dalej na następnej stronie...
Dziś szczęście znalazł u boku Ewy Kwiecień, pracującej w Teatrze Narodowym. Aktor dochował się dwójki dzieci, Agnieszki, z Katarzyną Łaniewską, i Tadeusza, który urodził się z nieformalnego związku. Kiedyś między ojcem i synem nie było najlepiej. Aktor nie uczestniczył w wychowaniu potomka. Skarżył się na ograniczanie mu kontaktów z chłopakiem.
Dziś stosunki między panami są znacznie lepsze. Pan Ignacy cieszy się, że syn zadzwonił z życzeniami jako jeden z pierwszych. To była ważna, wręcz przełomowa rozmowa. Bo "świętowanie" urodzin wielkiego aktora zaczęło się na kilka dni przed oficjalną datą.
Życzenia złożyli mu koledzy ze Związku Artystów Scen Polskich. Teraz czas, jak mówi, na skromne przyjęcie w gronie rodziny. Ignacy Gogolewski ma nadzieję, że na nim swoją obecnością zaszczycą go wszyscy bliscy, łącznie z prawnuczką, roczną Emilią.
***
Zobacz więcej materiałów o gwiazdach: