Ignacy Gogolewski: Śmierć żony była dla niego istnym ciosem
Dla atrakcyjnej i inteligentnej kobiety stracił głowę. Wkrótce stanęli na ślubnym kobiercu. Jednak bardzo krótko cieszyli się swym szczęściem...
Był czwartek, 16 marca 1978 roku. 47-letni Ignacy Gogolewski krzątał się po domu, szykując do wyjścia do teatru, grało radio. W pewnym momencie usłyszał, jak spiker podaje informację o katastrofie samolotu bułgarskich linii lotniczych.
Tupolew Tu-134 parę chwil po starcie z lotniska w Sofii zaczął tracić wysokość i rozbił się we wsi Gabare. Zginęli wszyscy pasażerowie i członkowie załogi, łącznie 73 osoby. Wśród ofiar znalazła się żona aktora, Marina Niecikowska. Nogi się pod nim ugięły, był w szoku.
Ukochaną poznał ponad rok wcześniej. Pracowała w telewizji jako dziennikarka, współautorka programów literackich i teatralnych. Napisała m.in. scenariusz widowiska "Reportaż poetycki", w którym wiersze Gałczyńskiego, Tuwima, Broniewskiego recytował właśnie Gogolewski.
Choć Marina była bezpartyjna, robiła karierę. Z Woronicza awansowała do Naczelnego Zarządu Kinematografii, została dyrektorem Departamentu Programowego.
W 1977 roku weszła w skład jury na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdańsku. Do Bułgarii poleciała służbowo, razem z wiceministrem kultury, Januszem Wilhelmim.
- Wśród kobiet, które znałem, była to osoba o najbardziej szerokich horyzontach intelektualnych, zdolna, po dwóch fakultetach: polonistyce i filozofii - wspomina aktor.
Urodziła się w Moskwie w 1941 roku. Jej ojczym, Leo Samet, doktor medycyny, do Polski trafił wraz z armią Berlinga. Po wojnie miał stopień generała. Matka, Tatiana, również była lekarką.
Kiedy się spotkali, oboje byli po przejściach. Marina miała za sobą małżeństwo z rok młodszym Jerzym Niecikowskim, doktorem filozofii. Poznała go jeszcze na studiach na Uniwersytecie Warszawskim.
Ignacy był po rozwodzie z aktorką Katarzyną Łaniewską i po kilku głośnych romansach, m.in. z Ireną Dziedzic, gwiazdą telewizji, piosenkarką Joanną Rawik oraz pracownicą Ministerstwa Kultury i Sztuki Elżbietą, która w 1975 roku urodziła mu syna Tadeusza.
Jak opowiada w biografii, Marina bardziej od jego nazwiska, potrzebowała szczerego, głębokiego związku. On, po życiowych perturbacjach, też marzył o stabilizacji, ciepłym domu. Połączyła ich dojrzała, prawdziwa miłość.
Aktor poczuł, że to kobieta, z którą może stworzyć solidną, trwałą, opierającą się różnym burzom relację. Z nią chciał spędzać nie tylko wieczory,ale i ranki. Zdecydował się poprosić Marinę o rękę. Pobrali się na początku 1978 roku.
Ich małżeńskie szczęście trwało zaledwie trzy miesiące. Śmierć Mariny była dla Ignacego strasznym ciosem. Nagle cały jego świat legł w gruzach. Ukochana odeszła niespodziewanie, miała tylko 36 lat.
- Tak dramatycznie się zatrzymało moje życie, że nie mogłem nic robić: ani zajmować się reżyserią, ani wchodzić do garderoby i nakładać szminkę na twarz. Kolegom z teatru powiedziałem: "Kochani, pozwólcie mi zostać samemu ze sobą, dajcie mi urlop bezpłatny, bo chcę być sam" - opowiadał Gogolewski.
Nie pamięta, jak przetrwał następnych kilka dni. Pogrzeb Mariny odbył się we wtorek, 21 marca, na cmentarzu komunalnym na Powązkach. Ignacy miał oczy pełne łez. - Dotąd codziennie ją wspominam - wyznaje.
***
Zobacz więcej materiałów z życia gwiazd: