Irena Jagielska straciła pracę w telewizji z dnia na dzień! "Każdy czas ma swoich ludzi"
Irena Jagielska zawdzięcza telewizji najciekawsze zawodowe wyzwania i... męża. Podczas prowadzenia "Dziennika telewizyjnego" dochodziło do zaskakujących sytuacji, które dziś są nie do pomyślenia - spikerka m.in. rozmawiała przez telefon na wizji. Pracę straciła z dnia na dzień. Dlaczego?
Była połowa lat 80. ubiegłego wieku. Reporterka "Dziennika Telewizyjnego" zajęła pozycję przed wejściem do kina Skarpa w Warszawie, by powitać słynnego amerykańskiego aktora Roberta De Niro i przeprowadzić z nim wywiad.
Z luminarzami kultury rozmawiała już setki razy, jej wywiady, emitowane w dni powszednie w DTV lub w "Magazynie Kulturalnym Dziennika", cieszyły się popularnością. Ale teraz miała problem.
Z czarnej limuzyny wysiedli bowiem dwaj bardzo podobni, na dodatek tak samo ubrani mężczyźni. Zbliżali się szybko, a ona w panice zadawała sobie pytanie, który to De Niro. Zostały sekundy na podjęcie decyzji. Błąd mógł zaważyć na jej dalszej karierze. W ostatniej chwili przypomniała sobie, że wielki aktor powinien mieć na twarzy pieprzyk... Była uratowana.
Gdy Irenka Piotrowska kończyła znane warszawskie liceum Reytana, marzyła o karierze aktorki lub baletnicy. Mama, twardo stąpająca po ziemi, sprzeciwiała się planom córki. Jej zdaniem nie wypadało, aby "zarabiała na życie nogami". Wtajemniczona w rozterki maturzystki kuzynka, anglistka, podsunęła pomysł zdawania na filologię angielską na Uniwersytecie Warszawskim. I na tym stanęło.
Egzamin wstępny zdała, ale nie została przyjęta, zabrakło kilku punktów. Nie poddała się. Przez następny rok wkuwała język kilkanaście godzin tygodniowo. By zarobić jakiś grosz, została modelką w centrali wzornictwa przemysłu artystycznego. Po roku bez problemu zdała na studia. Zdobyte wtedy umiejętności - doskonała znajomość języka i doświadczenie modelki - otworzą jej okno na świat.
Nie była wysoka, ale miała urodę, wdzięk i dobre proporcje sylwetki. Tak dobre, że doceniła ją słynna dyrektorka Mody Polskiej, Jadwiga Grabowska, i wzięła pod swe skrzydła. Wymyśliła dla Ireny rudą fryzurę, dziewczyna prezentowała się więc na wybiegu jako rudzielec, choć szczere nie znosiła tego koloru włosów.
Czytaj dalej na następnej stronie...
Miała 19 lat, gdy w jej życiu nastąpił zwrot. Właśnie wtedy znany telewizyjny reżyser Janusz Rzeszewski rozpoczął realizację cyklu programów rozrywkowych "Ewa Wiśniewska zaprasza". Najważniejszym elementem scenografii były wielkie schody, na których występowały rewiowe tancerki i modelki z Mody Polskiej, wśród nich Irena.
Szybko okazało się, że telewizyjny debiut zmieni nie tylko jej zawodowe życie. W programie tym współpracował z reżyserem inżynier elektronik, fachowiec od telewizyjnych efektów specjalnych, Jacek Jagielski. Efekt spotkania tych dwojga musiał być spektakularny, skoro po zaledwie czterech miesiącach znajomości 20-letnia Irena Piotrowska została Ireną Jagielską.
Kontakt z telewizją otworzył przed nią nowe możliwości. Zgłosiła się do Totolotka i została prezenterką losowań. W 1974 r. wygrała casting na spikerkę i będąc jeszcze studentką, zapowiadała programy w Dwójce i Jedynce. Marzyła jednak o telewizyjnym etacie dziennikarskim. Okazja zdobycia go pojawiła się dwa lata później.
Absolwenci studiów wyższych otrzymywali w tamtych czasach nakazy pracy w wybranej przez państwo, a nie przez nich samych, instytucji. Irenie Jagielskiej przypadła firma Bumar. To skierowanie udało się jednak zamienić na etat w redakcji zagranicznej "Dziennika Telewizyjnego". Tam spadł na nią ogrom zadań.
Codzienne obowiązki przy tworzeniu serwisów informacyjnych aż do końca 1983 r. łączyła z zadaniami spikerki. Prowadziła też dni Telewizji Polskiej w stacjach innych krajów. Ale to nie praca była dla niej najważniejsza, a życie rodzinne.
W 1979 r. urodziła córkę Sonię, lecz jej małżeństwo nie przetrwało.
Zawsze ciekawił ją świat artystów, pisarzy, aktorów. Z redakcji zagranicznej pani Irena przeszła więc do redakcji kulturalnej DTV. Zdobyła czas antenowy i przez wiele następnych lat przeprowadzała wywiady z twórcami. Pracowała z barwnymi postaciami świata kultury i mediów. To podczas rozmowy z nią Joanna Szczepkowska wygłosiła słynne zdanie o końcu komunizmu.
Miewała też inne zawodowe przygody. Zdarzyło się, że były prezes TP Włodzimierz Sokorski, którego witała na schodach, gdy odwiedził redakcję, ukląkł przed nią i pocałował ją w kostkę, a podczas rozmowy na żywo w studiu trzymał rękę na jej kolanie.
Było i tak, że w gdy zepsuła się kamera, w panice prosiła koleżankę z innej redakcji, aby oddała jej swoją ekipę na zagrożony wywiad z Dalidą (sprawdź!). Czasami nadzieja na udany reportaż rozwiewała się w ostatniej chwili, jak wtedy, gdy na Ukrainie zamiast szczątków Witkacego wydano polskiej delegacji prochy anonimowej kobiety.
Telewizja skończyła się dla Ireny Jagielskiej nagle w 1991 r. Dziennikarka wróciła właśnie z USA z ciekawymi materiałami o Polonii. Przełożeni kazali jej je oddać i wręczyli natychmiastowe wymówienie. Nie przejęła się tym.
Jak mówi, każdy czas ma swoich ludzi. Po opuszczeniu telewizji przez wiele lat była rzecznikiem prasowym dużych prywatnych firm. Dziś z powodzeniem prowadzi własną działalność gospodarczą. Jest energiczną kobietą sukcesu.
Maks Szot