Irena Santor napisała wzruszający list. Podsumowała w nim całe swoje życie...
„Muzyka była moim oparciem, tarczą ochronną w najtrudniejszych chwilach życia” - napisała Irena Santor (85 l.) w przejmującym liście, który wystosowała z okazji Międzynarodowego Dnia Muzyki.
Stało się już tradycją, że z okazji przydającego 1 października Międzynarodowego Dnia Muzyki warszawski Instytut Muzyki i Tańca ogłasza specjalne przesłanie, do napisania którego co roku zaprasza innego artystę. Tym razem zaszczyt ten przypadł Irenie Santor.
"Muzyka dla mnie jest najpierw, a może przede wszystkim, uczuciem" - pisze Pierwsza Dama polskiej piosenki (posłuchaj!) we wstępie bardzo intymnego listu, w którym podsumowuje całe swoje życie.
"Odkąd siebie pamiętam, zawsze śpiewałam: to w przedszkolu, potem w szkole, zresztą - gdziekolwiek. Zawsze musiałam gdzieś coś komuś "odśpiewać" - w zamian za cukierki, baloniki..." - wspomina.
W przyszłym roku minie dokładnie 70 lat od dnia, kiedy Irena Santor rozpoczęła współpracę z "Mazowszem". Była wtedy zaledwie 17-letnią dziewczyną z głową pełną marzeń i... muzyki.
"Otworzyły się przede mną bramy raju (...). Uświadamiałam sobie, że muzyka jest potężną siłą. Potrafi być "lekiem na całe zło", jest natchnieniem i wytchnieniem, jest dobrem absolutnym" - twierdzi uwielbiana przez Polaków wokalistka w swym przesłaniu na Międzynarodowy Dzień Muzyki.
Irena Santor przyznaje, że miała w życiu wiele szczęścia, ale los nie szczędził jej też bolesnych ciosów. Bardzo wcześnie - będąc jedenastoletnią dziewczynką - straciła ukochaną mamę, później tylko cudem wyszła cało z poważnego wypadku samochodowego...
Gdy w 2000 roku dowiedziała się, że ma raka, jej cały świat w jednej chwili legł w gruzach. Dziś uważa, że nie poradziłaby sobie bez publiczności i... ukochanego mężczyzny - Zbigniewa Korpolewskiego - który otoczył ją czułą opieką po naświetlaniach i dwóch operacjach.
"To dzięki niemu uwierzyłam, że jestem w stanie wygrać walkę ze śmiercią. To on nauczył mnie, jak brać się z życiem za bary i śmiać się z problemów" - wyznała, wspominając zmarłego partnera.
Kiedy dwa lata temu jej mąż - jak nazywała Zbigniewa Korpolewskiego, choć nigdy nie zdecydowali się na ślub - zachorował na serce i przeszedł skomplikowaną operację, bez wahania zdecydowała się przenieść z nim do Domu Artysty Weterana w Skolimowie, gdzie miał zapewnioną całodobową opiekę lekarską i spokój.
Niestety, 25 listopada 2018 roku serce jej ukochanego Zbyszka przestało bić. Kilka dni później piosenkarka - wbrew plotkom, jakoby zamierzała odciąć się od świata i na zawsze pozostać w Skolimowie - wróciła do swego warszawskiego mieszkania.
Na pierwszym po kilkumiesięcznej przerwie koncercie podziękowała publiczności za wsparcie.
"To dla was muszę być dzielna" - powiedziała.
W przesłaniu z okazji Międzynarodowego Dnia Muzyki Irena Santor pisze dziś, że tylko obcowanie z muzyką pozwala jej zachować dystans do rzeczywistości i zapomnieć o problemach.
"(...) daje (obcowanie z muzyką - przypis Red.) możliwość odgrodzenia się od niepokojów świata, możliwość jednoczenia się z harmonią wszechrzeczy. Muzyka była też moim oparciem, tarczą ochronną w najtrudniejszych chwilach mojego życia" - zdradza legenda polskiej estrady w swym liście.
Irena Santor przekonuje, że śpiewanie to nie tylko jej zawód, ale przede wszystkim jej wielka miłość i pasja.
"Gdybym jeszcze raz miała stanąć w punkcie wyjścia, nie zrezygnowałabym z niczego, co mnie w życiu spotkało" - podkreśla z pełną mocą.
***
Zobacz więcej materiałów z życia gwiazd: