Ivan Komarenko nadał z Rosji pilny komunikat do Polaków. Wielkie poruszenie pod jego wpisem o "sankcjach"
Ivan Komarenko zamieścił na Instagramie kolejny wpis, który wywołał niemałe poruszenie w sieci. Tym razem nadający z Rosji celebryta postanowił zakpić z nakładanych na ten kraj sankcji, zapewniając kolejny raz, że w Moskwie żyje się świetnie. Jednocześnie pożalił się na "kłamstwa polskich mediów", które sprawiły, że nad Wisłą nikt nie zaprasza go na koncerty. Ludzie w komentarzach nie zostawili na nim suchej nitki...
Ivan Komarenko nadal wzbudza spore emocje w polskich mediach. Zaczęło od jego zaangażowanie w działania antyszczepionkowców.
Celebryta otwarcie negował istnienie pandemii koronawirusa, biorąc udział w ulicznych protestach, na których śpiewał swoje nowe piosenki o "plandemii" czy "spisku elit".
Potem Rosja zaatakowała Ukrainę, a - mocno aktywny dotąd Ivan - niemal zapadł się pod ziemię. Internauci domagali się, by ten zajął jasne stanowisko, po której stoi stronie. Po tygodniach milczenia zabrał w końcu głos, dolewając oliwy do ognia.
Komarenko oznajmił bowiem, że spędza miło czas z rodziną w Rosji i nie miał czasu, by zajrzeć na swoje konta społecznościowe. W kolejnych postach zaczął jednak przekonywać, że Polacy mamieni są propagandą z zachodu, a tak właściwie to w Rosji panuje większa wolność niż w naszym kraju, a nad Wisłę nie dociera mnóstwo informacji, jak jest naprawdę. Pisaliśmy o tym TUTAJ.
Niedawno udzielił z kolei wywiadu "Dobremu Tygodniowi", gdzie oznajmił, że wojna to także jego "rodzinna tragedia". Wyjawił, że mają też bliskich w Ukrainie, dlatego bardzo to wszystko przeżywają.
"Wojna to jest nasza największa rodzinna tragedia. Kiedy się zaczęło, byliśmy przerażeni. Bardziej ja niż mama. Konflikt rosyjsko-ukraiński tlił się od wielu lat. Mama zdawała sobie z tego sprawę lepiej niż ktokolwiek w Polsce i dlatego lepiej radziła sobie w nowej sytuacji, panowała nad emocjami" - wyznał.
Zapewnił, że starają się jednak "żyć normalnie", jego mama chodzi do pracy, a on "ma swoje zajęcia", czyli - "chodzenie na siłownię, prace w ogródku, kąpiele się w rzece, która znajduje się tuż za domem".
Na koniec pożalił się, że ma coraz większe problemy finansowe, bo z powodu swojego pochodzenia przestano go zapraszać w Polsce na koncerty.
"Prawie nie mam koncertów. Menedżer twierdzi, że organizatorzy boją się mnie zapraszać z powodu rosyjskiego pochodzenia. (...) Chodzi o uprzedzenia urzędników, to urzędy miast zamawiają koncerty" - pożali się.
W komentarzach pod jego wpisami ludzie często dopytują, czy nie boi się, że zaciągną go do wojska, bo przecież w Rosji trwa powszechna mobilizacja. Ten stwierdził jedynie, że to znów zachodnia propaganda, a poza tym on ma polskie obywatelstwo.
"Mobilizacja jest tak naprawdę ograniczona. Nawet mój 24-letni szwagier nie został zmobilizowany, choć niedawno służył w wojsku i potrafi kierować transportem opancerzonym BTR. Ja mam 51 lat i jestem polskim obywatelem. Mogą mnie więc w Polsce zmobilizować" - stwierdził.
Do Polski Ivanowi jednak niespieszno. Ostatnio znów zachwalał życie w Moskwie, gdzie popijał kawkę z mama w ulubionej kawiarni.
Z okazji Prima Aprilis zamieścił z kolei zdjęcie, na którym całuje pluszowego kaczora. Wpis służył jednak głównie temu, by ponarzekać na polskie media, które źle o nim piszą.
"Dzisiaj jest pierwszy kwietnia więc życzę wszystkim dużo dobrego nastroju. A dziennikarzom podpowiadam tytuły do ich wspaniałych portali: 'Ivan całuje się z kaczką i rezonuje z kremlowską propagandą'. 'Ivan kpi z polskich hodowców kaczek'. Następne propozycje wpisujcie w komentarzach. Autor najlepszego wpisu dostanie ode mnie w prezencie tę kaczkę ze zdjęcia" - napisał Komarenko.
Teraz przyszedł czas na "rozwiązania konkursu". Nie to było jednak celem tego wpisu, bo okazało się, że Ivan żartował i nikomu kaczki w nagrodę nie wyśle. Przy okazji zakpił z sankcji nakładanych na Rosję. Swój komunikat nadał bowiem z restauracji jednej z amerykańskich sieci typu "fast food".
"Cieszę się, że wielu z was wykazało się dużą dozą poczucia humoru i nadesłało swoje propozycje tytułów. Kaczki oczywiście nie wyślę, bo to był 1 kwietnia. Poza tym uniemożliwiają mi to sankcje. Chyba jedyne dokuczliwe, bo na resztę można machnąć ręką. Właśnie napiłem się oryginalnej coli siedząc w KFC. Pozdrawiam" - napisał kpiąco Komarenko, dodając hasztagi "wolność", "prawda", "odwaga", "Polska i Rosja".
Jego wpis wywołał wielkie poruszenie, a ludzie nie zostawili na nim suchej nitki. Oto kilka z łagodniejszych komentarzy pod adresem "popijającego oryginalną colę" Ivana:
"Zostań w tej Rosji, nie wracaj tu, jesteś żenujący, jesteś komuchem, zasługujesz na wszystko to, co spotkało Ukraińców. Chwała Ukrainie",
"Ivan byłeś, jesteś i będziesz żenujący",
"A ty znowu pokazujesz wolność w tym sra*u, w którym siedzisz? Uważaj , bo teraz częściej takie knajpy będą fruwać w powietrzu, jak ta dziś w Petersburgu"
"Ivan, wiesz gdzie możesz sobie tę kaczkę włożyć, prawda? A co do sankcji, machania ręką itp. wy za te wszystkie zbrodnie, za nienawiść i pogardę dla świata już płacicie i płacić będą wasze przyszłe pokolenia. Już jesteście pariasami, żaden zdrowo myślący człowiek nie poda ręki Ruskowi. Ostracyzm zrobi swoje. Jeszcze bardziej pogrążycie się w swoim zacofaniu, zazdrości i zawiści, utoniecie w korupcji i morzu alkoholu. Rosja śmierdzi, bo Rosja jest zepsuta do szpiku kości. To gangrena. Moralna gangrena" - podsumował ostro jeden z internautów.
Zobacz też:
Ivan Komarenko wrócił do Rosji i ma pilną wiadomość dla Polaków. Pod wpisem wielkie poruszenie
Ivan Komarenko pokazał zdjęcie z rosyjskiego domu. Widok nasuwa jedno skojarzenie!