Iwona Guzowska jest dumną babcią. Ale nie zawsze jest kolorowo
Iwona Guzowska niespodziewanie przypomniała o sobie za sprawą udziału w pewnym reality show. Od pewnego czasu sportsmenka rzadko pokazywała się publicznie - od błysków fleszy woli bowiem swoją zwykłą codzienność i spędzanie czasu z rodziną. Prywatnie spełnia się bowiem jako mama, teściowa i babcia. I - jak sama twierdzi - dzisiaj nie ma już żadnych marzeń.
Iwona Guzowska ma na koncie wybitne osiągnięcia. Jako pięściarka i kickbokserka zdobyła tytuły mistrzyni świata, Europy i Polski. Później próbowała swoich sił w polityce, a wreszcie zajęła się własnym biznesem. W tym czasie jej nazwisko nieczęsto przewijało się w branży rozrywkowej.
Niedawno 51-latka postanowiła to zmienić i zdecydowała się wziąć udział w "Mistrzowskich pojedynkach". Z rywalizacji, w której brali udział jeszcze m.in. Jakub Rzeźniczak czy Radosław Majdan, odpadła niestety jako pierwsza. Program pozwolił jej jednak pokazać się z zupełnie innej strony.
"W przestrzeni publicznej jestem od dawna, siedem lat temu wydałam swoją pierwszą książkę [o tytule "Najważniejsza decyzja" - przyp. aut.]. Ludzie, którzy ze mną współpracują czy przychodzą na moje warsztaty [motywacyjne], znają mnie bardzo dobrze. Do tej pory wiele osób wciąż postrzega mnie jednak tylko przez pryzmat sportu, nie wiedząc, jaką historię za sobą niosę i z czym się mierzyłam w życiu. Ten program jest tymczasem o pełni bycia człowiekiem. Kibice znają sportowców jedynie z przekazów medialnych dotyczących sportu, czyli małego wycinka naszego życia. A tak naprawdę dopiero za tym wycinkiem kryją się prawdziwe emocje i historie" - wyznała w rozmowie z "Na żywo".
Udział w reality show był trudny dla Guzowskiej, ale uzmysłowił jej, jak dużo osiągnęła.
"(...) Sama dla siebie byłam największym wyzwaniem. Miałam okazję sprawdzić, czy to, co robię, czuję i myślę jest prawdziwe i zgodne ze mną. Przekonałam się, że jestem w bardzo dobrym miejscu swojego życia" - wyjawiła w tym samym wywiadzie.
Dzisiaj uznaje się za "mistrzynię swojego życia", ale nie ze względu na dokonania sportowe, a właśnie to, że nauczyła się "lubić, akceptować, a później kochać siebie". Ze wszystkich egzaminów, które zdała, ten był dla niej najważniejszy i jednocześnie najbardziej wymagający. Dziś Guzowska uczy innych, jak tego dokonać.
"Ten projekt polega na tym, aby dotrzeć do źródła swojej unikalności, niepowstrzymanej mocy. Bo kiedy człowiek nie odkrywa nowych części siebie, [to] żyje na pół gwiazdka. (...) Moje życie zmieniło się diametralnie, kiedy w końcu zrozumiałam, że najbardziej wartościowe są małe rzeczy, a bliskość drugiego człowieka jest największym darem (...)" - wyjaśniła.
Dziś Guzowska stara się jak najlepiej dbać o relacje z bliskimi, nawet jeśli nie zawsze jest to łatwe. Od dekady jest żoną Jacka Wiśniewskiego, ale z poprzedniego małżeństwa zawartego w latach 90. ma jeszcze 32-letniego syna, Wojciecha. Dużą radość sprawia jej zabawa z jego dziećmi. Jaką babcią jest więc sportsmenka?
"Chciałabym usłyszeć odpowiedź na to pytanie od moich wnuków. Kiedy jestem z nimi, daję im wszystko, co mam do zaoferowania. Nie zawsze starcza mi cierpliwości, ale miłości mam nieograniczone pokłady. Przytulanie tych małych smyków i słuchanie ich opowieści sprawia, że moje serce rozpływa się jak gorąca czekolada. Staram się być najlepszą babcią, jaką potrafię" - zdradziła w wywiadzie dla "Na żywo".
Iwona lubi bawić się z dziećmi w berka i chowanego czy w inne wymagające aktywności zabawy. Kiedyś z takim zapamiętaniem uciekała przed wnukiem, że ten nie był w stanie dotrzymać jej tempa. "Babcia, nie biegaj tak szybko, bo nigdy cię nie dogonię" - powiedział wówczas.
Wizja rodzinnego szczęścia przedstawiona przez Guzowską wydaje się niezwykle sielankowa. Widać, że kobieta jest obecnie bardzo szczęśliwa.
"Wspaniałe jest to, że dziś nie mam marzeń. To, czego pragnę, po prostu się dzieje. Kiedyś marzenia były moimi skrzydłami. Dziś przyjmuję wszystko to, co daje mi życie i nie muszę już uciekać od swojej codzienności" - podsumowała.
Zobacz też:
Guzowska tak podsumowała "Mistrzowskie pojedynki". "Jest kilka osób..."
Szokujące wyznanie sportsmenki. "Czułam, że nie zasługuję, by być kochaną"