Iwona Mazurkiewicz: Miłość nie pyta o wiek
Była najmłodszą uczestniczką drugiej edycji "Sanatorium miłości". W Ustroniu o jej względy rywalizowało 3 kuracjuszy. Jednym z nich był Gerard Makosz. Ale do domu wróciła sama. Jeden telefon wszystko zmienił. "Rewii" opowiada, kto obecnie zrywa dla niej nenufary.
Gdzie teraz pani mieszka?
- U Gerarda. Jesteśmy po porannym pływaniu w basenie. Celebrujemy ten moment bez względu na pogodę. Potem śniadanie na tarasie, pijemy kawę, rozmawiamy.
Jak do tego doszło?
- Z "Sanatorium miłości" wyjechaliśmy osobno. Nie byłam w stanie podjąć decyzji, czy chcę dzielić życie z Gerardem. Dopiero kiedy po programie zaprosił mnie na kawę, w czasie długiej rozmowy przekonałam się, że jest człowiekiem troskliwym i opiekuńczym, co ma dla mnie fundamentalne znaczenie.
Były już oświadczyny?
- Zerwał nenufary ze swego oczka wodnego, ale na kolana jeszcze nie padł. Jest nieprzewidywalny. Kiedy pracuję w ogrodzie, nagle wyłania się z różą w ręce i z buziakiem. Kiedy nie możemy usnąć, na chwilę znika i wraca z szampanem i z kieliszkami. Rozmawiamy przez kolejne godziny, przytulając się. Gerard bardzo chce, byśmy się pobrali, a ja wciąż się bronię przed tą decyzją.
Bo trudno jest pani powiedzieć: kocham cię?
- Nie mam z tym problemu. Jestem jednak oszczędna. Za tym słowem przede wszystkim kryje się ogromna przyjaźń. Dopiero na niej można zbudować piękną miłość. Biorę też dużą odpowiedzialność za życie Gerarda i swoje. Starzejemy się, nie wiadomo co i w którym momencie może się wydarzyć.
W programie razem ćwiczyliście, robicie to nadal?
- Tak. I pracujemy w ogrodzie. Gerard założył trawnik w moim, a ja u Gerarda zrobiłam rewolucję w szafach. Pomalowałam też barierki na tarasie.
Co pani w nim ceni?
- Poczucie humoru. Nawet, gdy coś pójdzie nie tak, zawsze potrafi to obrócić w żart. Dużo się śmiejemy i to jest piękne.
Były już pierwsze sprzeczki między wami?
- Jedna. Pewnego dnia Gerard nie odbierał ode mnie telefonu, bo pracował. Po kilkunastu próbach zaczęłam budować historię grozy. Kiedy wreszcie odebrał, nie potrafiłam opanować zdenerwowania...
Jesteście zazdrośni?
- Gerard jest o mnie zazdrosny. Ale uważam, że nie ma miłości bez zazdrości. To chyba wskazuje na to, że człowiek jest zakochany. Tak, jesteśmy bardzo w sobie zakochani, szaleńczo, młodzieńczo.
***
Zobacz więcej materiałów z życia gwiazd: