Reklama
Reklama

Iwona Niedzielska: Gwiazda PRL-owskich festiwali skończyła jako „atrakcja” dożynek i festynów... Co robi dzisiaj?

W latach 80. ubiegłego wieku żaden Festiwal Piosenki Żołnierskiej nie mógł się obyć bez udziału Iwony Niedzielskiej (65 l.). Piosenkarka zawsze wyjeżdżała z Kołobrzegu z jakąś nagrodą. Niestety, po 1989 roku radio i telewizja, które wcześniej ją hołubiły, nałożyły na nią blokadę, przez co... wypadła w rynku. Dziś występuje jedynie na festynach w małych miasteczkach i wsiach.

Kiedy 45 lat temu Iwona Niedzielska zgłosiła się na przesłuchania do "Mazowsza" i została przyjęta do zespołu kierowanego przez Mirę Zimińską-Sygietyńską, nie przypuszczała, że bardzo szybko... znudzi się - jak sama mówi - staniem w drugim rzędzie zawsze z taką samą miną.

"Pobyt w "Mazowszu" wspominam jako wspaniały trening. Muzyka ludowa nie była jednak tym, czym chciałam się zajmować" - wyznała w rozmowie z "Echem Dnia", opowiadając o początkach swojej kariery.

Kariera wokalna

Jeszcze będąc członkinią najpopularniejszego polskiego zespołu pieśni i tańca Iwona Niedzielska przyjęła ofertę dołączenia w charakterze solistki do grupy Arianie, której założyciel - kompozytor Jerzy Lichacz - wkrótce po tym, jaką ją zwerbował, został jej mężem.

Reklama

To właśnie mąż namówił 25-letnią wtedy wokalistkę, by wystąpiła na Festiwalu Piosenki Żołnierskiej... W 1982 roku Iwona podbiła w Kołobrzegu serca jurorów, publiczności i czytelników "Żołnierza Polskiego", którzy przyznali jej nagrodę za najlepszy debiut.

W ciągu kolejnych siedmiu lat Niedzielska zdobyła jeden Złoty i cztery Srebrne Pierścienie, tytuł Miss Obiektywu i kilka innych wyróżnień. Reprezentowała też Polskę na podobnych imprezach w Tallinie, Bratysławie i Moskwie, a w Mongolii, gdzie wystąpiła z serią koncertów z tamtejszym big-bandem, cieszyła się statusem megagwiazdy.

"Łatka kołobrzeskiej piosenkarki przylgnęła do mnie tak mocno, że w Opolu, gdzie również występowałam, na żadne nagrody nie miałam najmniejszych szans, bo tzw. branża mnie lekceważyła" - żaliła się na łamach "Głosu Wielkopolskiego".

Iwona Niedzielska do dziś wspomina, jak w 1990 roku zaprezentowała w koncercie premier w Opolu kompozycję Jerzego Milana z tekstem Agnieszki Osieckiej "Biała Lambada" i została... zbojkotowana przez jurorów, choć jej piosenkę okrzyknięto największym hitem festiwalu.

Oceniające wtedy wykonawców Irena Santor i Maria Koterbska powiedziały Iwonie, że nie pozwolono im głosować na nią, bo nie chciano promować nikogo, kto kojarzył się z zawieszoną rok wcześniej imprezą kołobrzeską... Wtedy po raz pierwszy Iwona Niedzielska pomyślała, że idą dla niej ciężkie czasy. Nie myliła się!

"Festiwal piosenki w Kołobrzegu zamknął mi drogę do kariery na początku lat 90. Znałam ludzi z branży, chodziłam do telewizji, do radia, a wszyscy mówili mi, że nie mogą nic ze mną nagrać. Słyszałam: "Czasy się zmieniły, ludziom przeszkadza ten twój Kołobrzeg" - wspominała w rozmowie z "Echem Dnia".

Koniec kariery i małżeństwa

Los chciał, że w gruzach legła nie tylko kariera Iwony Niedzielskiej, ale też jej małżeństwo. Po rozwodzie z Jerzym Lichaczem piosenkarka na dobre opuściła rodzinne Kielce i osiedliła się w Koszalinie.

"Miasto nie jest za duże, ludzie są tu serdeczni, mam blisko do morza" - powiedziała w wywiadzie dla "Głosu Wielkopolskiego".

Iwona, chcąc za wszelką cenę ratować swą karierę, nagrała płytę "Chcę wyjechać na wieś" z coverami znanych polskich przebojów i zaczęła objeżdżać festyny.

W 2000 roku związała się - zawodowo i prywatnie - z kabareciarzem Markiem Malitą, z którym do dziś błyszczy na różnego rodzaju imprezach organizowanych przez włodarzy małych miasteczek i wsi oraz w ośrodkach dla seniorów i gminnych domach kultury.

Duet wokalno-kabaretowy, bo tak mówią o sobie Iwona i Marek, przygotowuje się właśnie do nowego sezonu i zapowiada, że jest gotowy zjawić się w każdym miejscu, do którego zostanie zaproszony ze swym trwającym godzinę i piętnaście minut programem estradowym (ona śpiewa swoje największe przeboje - m.in. "Baju, baju, będziem w raju" i "Lato w sercu masz", a on zabawia publiczność skeczami).

Pięć lat temu Iwona Niedzielska zgodziła się na chwilę wrócić do zespołu Arianie i wystąpiła u boku byłych przyjaciół na gali z okazji jubileuszu 45-lecia istnienia grupy oraz zaśpiewała podczas koncertu poświęconemu zmarłemu w maju 2013 roku Jerzemu Lichaczowi - jej pierwszemu mężowi i założycielowi Arian. Na oficjalnej stronie grupy nazwisko Iwony wciąż widnieje na liście "artystów współpracujących".

Nie tęskni za karierą

Iwona Niedzielska mieszka obecnie w Pile. Twierdzi, że pokochała życie na uboczu i wcale nie tęskni za wielkimi scenami.

"Kiedyś ciągle byłam na walizkach, grałam mnóstwo koncertów. Byłam rozpoznawalna. A dziś... najważniejsze jest, że wciąż śpiewam! Szkoda tylko, że nie udało mi się nagrać takiego przeboju, który do dzisiaj byłby moją wizytówką" - stwierdziła.

Iwona Niedzielska nie kryje, że być może jej losy potoczyłyby się inaczej, gdyby spotkała na swej drodze odpowiednich ludzi. Piosenkarka twierdzi, że w zawodzie, który uprawia już 45 lat, wcale nie liczy się talent, ale... szczęście, by znaleźć się we właściwym czasie we właściwym miejscu i właściwym towarzystwie.

"Izabela Trojanowska nie miała głosu. Recytowała, a nie śpiewała, ale trafiła na Budkę Suflera, która dała jej popularność. Dzisiaj jest jeszcze gorzej, bo z każdego można zrobić artystę. Ja po prostu miałam pecha, że zaczęłam karierę nie w tym czasie, nie w tym miejscu i nie z tymi ludźmi..." - powiedziała "Głosowi Wielkopolskiemu".

***

Zobacz więcej materiałów z życia gwiazd:

Anna Lewandowska odsłania ciało w luźnej koszuli

Źródło: AIM
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy