Iwona Petry: Plotki zniszczyły jej karierę. Po premierze „Szamanki” zniknęła... Jak dziś wygląda jej życie?
Lada moment minie dokładnie 25 lat od premiery filmu „Szamanka” Andrzeja Żuławskiego, w którym główną rolę zagrała młodziutka wówczas Iwona Petry. Co dziś robi gwiazda najbardziej kontrowersyjnego polskiego filmu wszech czasów?
Iwona Petry miała zaledwie dziewiętnaście lat, gdy w modnej warszawskiej kawiarni na Nowym Świecie podszedł do niej Andrzej Żuławski...
"Miała czerwony nos i czerwone spodnie. Wiedziałem, że to dziewczyna, jakiej szukam. Spytałem, czy interesuje ją zagranie w filmie. Powiedziała, że tak" - wspominał reżyser na łamach książki "Żuławski. Szaman".
Iwona wyznała później, że zawsze ciągnęło ją do aktorstwa, a propozycję zagrania tytułowej "Szamanki" uznała za szansę, by zaistnieć.
"Wiedziałam, że takie propozycje zdarzają się rzadko" - powiedziała w wywiadzie.
Z plotek, jakie z planu filmu docierały do mediów, wynikało, że reżyser pastwi się nad swoją aktorką i wymaga od niej rzeczy, na jakie dwudziestoletnia amatorka z pewnością nie jest przygotowana.
Pisano, że Iwona Petry jest u kresu wytrzymałości i minie dużo czasu, zanim odzyska równowagę psychiczną po tym, co "zafundował" jej Żuławski.
Gdy nie pojawiła się na uroczystej premierze "Szamanki", która odbyła się 10 maja 1996 roku w stołecznym kinie Wisła, jedna z gazet zasugerowała, że jest w tybetańskim klasztorze, a inna, że oszalała i przebywa w ośrodku dla psychicznie chorych.
"Media były wobec mnie bardzo agresywne. Rozpętała się nieuzasadniona nagonka na mnie. Ludzie widzieli we mnie tylko obiekt seksualny, kobietę opętaną seksem" - żaliła się wiele lat później w rozmowie z "Galą".
Iwona Petry jest przekonana, że po "Szamance" trafiła na czarną listę. Krytycy nie zostawili na niej suchej nitki. Docierały do niej opinie, że reżyserzy i producenci nie chcą z nią pracować, bo jest niezrównoważona i nieprofesjonalna... Proponowano jej niemal wyłącznie role rozbierane!
"Wolałam wyjechać do Londynu, a potem do Nowego Jorku i Mediolanu. Byłam modelką, kelnerką, nianią" - stwierdziła, opowiadając o tym, jak wyglądało jej życie tuż po premierze filmu Żuławskiego.
W 1998 roku Iwona przypomniała się fanom, pozując do odważnych zdjęć dla "Playboya".
"Miały pokazać, że istnieję, że mam się dobrze i nabrałam dystansu. Żałuję, że potem nic dużego w sensie aktorskim już się nie wydarzyło" - mówi dziś.
Przełomowy w życiu Iwony Petry okazał się rok 1999. Wyszła wtedy za mąż za dziennikarza Marcina Źrałka, napisała kilkanaście opowiadań (ukazały się parę lat później w tomie "Gabinet żółcieni"), rozpoczęła pracę nad powieścią, ale gdy okazało się, że nikt nie jest zainteresowany jej wydaniem, zrezygnowała z kariery pisarskiej.
Przez chwilę była zatrudniona w agencji aktorskiej jako specjalistka od promocji i reklamy. Chodziła też na castingi, ale - oprócz pojawienia się w dwóch niewielkich rólkach serialowych - nie udało się jej zaistnieć na ekranie.
W 2006 roku ukończyła historię sztuki na Uniwersytecie Warszawskim.
Dziś Iwona Petry (nie wróciła do nazwiska Petrykowska, które Andrzej Żuławski kazał jej skrócić, gdy przyjęła rolę w "Szamance") mówi o sobie, że jest bezdzietną rozwódką, która po raz kolejny stoi na życiowym zakręcie i nie wie, co się wydarzy...
W maju skończy 46 lat, ale nie wygląda na tyle - codziennie ćwiczy, czasem uprawia jogę. Twierdzi, że pogodziła się z myślą, że raczej nie dostanie już żadnych interesujących propozycji aktorskich.
Swoją przyszłość wiąże z historią sztuki. Nie wyklucza, że kiedyś napisze książkę, w której opowie całą prawdę o tym, co działo się na planie "Szamanki".
***
Zobacz więcej materiałów z życia gwiazd: