Iwona Węgrowska musiała przejść pilną operację. Wszystko przez rzecz z przeszłości
Iwona Węgrowska (42 l.) nigdy nie robiła tajemnicy z tego, że jej bujna uroda była nieco poprawiana. Niestety, jak się z czasem okazało, niektóre poprawki okazały się problematyczne. Po latach piosenkarka musiała chirurgicznej odwrócić skutki jednej z nich. W wywiadzie wspomina, jak się wtedy czuła.
Iwona Węgrowska zawsze sprawiała wrażenie dumnej ze swojej figury. Chętnie podkreślała ją kreacjami, preferując fasony, eksponujące dekolt.
Piosenkarka nie kryła, że jej wygląd jest w pewnym stopniu wynikiem pracy chirurgów i specjalistów w dziedzinie medycyny estetycznej. Jednak, jak ostatnio ujawniła, dochodziło na tym tle do niezręcznych sytuacji.
Piosenkarka w wywiadzie dla „Świata Gwiazd” wspominała dzień, gdy tuż po ostrzykiwaniu ust poszła na wydarzenie, organizowane przez fundację, którą wspiera.
Jak podkreśla, poświęciła się dla dobra sprawy, chociaż wiedziała, że opuchlizna po zabiegu nie sprzyja wychodzeniu z domu. No i się zaczęło… Węgrowska nie kryje, że komentarze nie należały do miłych:
„Obiecałam fundacji, że pójdę i poszłam… Odbiło się to na mnie, bo miesiąc było komentowania, że „Węgrowska se zrobiła takie usta”. To nie były „takie usta”, tylko po prostu tak spuchnięte po zabiegu, bo coś poszło nie tak”.
Na tym nie koniec kłopotów piosenkarki. Jak wyznała, niedawno dowiedziała się, że jeden z jej implantów przecieka i konieczne jest jego usunięcie.
Jednak, chociaż Węgrowska wspomina, że nie od razu zdecydowała się na operację zmieniającą tę część ciała, z której przez lata była szczególnie dumna. Jak wyznała w tym samym wywiadzie, odkładała decyzję tak długo, jak się dało:
„Ja całe życie coś u siebie widziałam nie tak i ciągle coś chciałam poprawić. Znowu też ostatnio miałam poprawę, ponieważ mi jedna wkładka silikonowa uległa pęknięciu, więc żyłam w takim zagrożeniu życia. Ale zwlekałam mimo, że wiedziałam z czym to się wiąże, bo gdybym tego nie musiała drugi raz robić, to bym tego naprawdę nie robiła”.
Węgrowska, zapytana o powody częstej ingerencji w wygląd, szczerze wyznała, że właściwie sama nie potrafi ich zdefiniować. Po prostu czuła taką potrzebę. Jednak, jak zapewnia, nie mają racji ci, którzy posądzają ją o to, że prawie nie wychodzi z gabinetu zabiegowego:
„Poprawiło mi to samopoczucie i nie wstydzę się tego powiedzieć. Jest mi z tym dobrze i czuję się z tym po prostu OK. Raz w życiu miałam gdzieś tam botoks na czole, trzy czy cztery razy usta. Ale tak jakoś się trzymają i nie poprawiałam”.
Zobacz też: