Izabela Olchowicz-Marcinkiewicz dalej oskarża Kazimierza. "Nie płaci mi regularnie"
Niby oboje chcą uwolnić się od siebie na zawsze, ale nic nie wskazuje na to, żeby miało to szybko nastąpić! Izabela Olchowicz-Marcinkiewicz (35 l.) udzieliła wywiadu, w którym utrzymuje, że były mąż ma wobec niej dług. Obiecuje też, że… wyda kolejną książkę.
Kazimierz Marcinkiewicz (57 l.) najchętniej zapomniałby o swej drugiej żonie, młodszej o 22 lata Izabeli, gdyby tylko ona pozwoliła mu na to. Były premier odmówił "Twojemu Imperium" rozmowy na temat otwartego konfliktu między nimi, który toczy się od wielu miesięcy na sali sądowej oraz na łamach prasy.
Za to Izabela Olchowicz-Marcinkiewicz nie pozostawia na nim suchej nitki, chociaż również twierdzi, że nie chce mieć z nim nic wspólnego i modli się o to, żeby on wreszcie zniknął z jej życia. Niemniej jednak coś ich wciąż łączy i wywołuje silne emocje: konflikt o pieniądze. Konkretnie - o wysokość alimentów, które Kazimierz Marcinkiewicz musi co miesiąc płacić na niepracującą Izabelę.
Sąd przyznał Izabeli pięć tysięcy złotych alimentów. Jednak, zdaniem byłej żony Marcinkiewicza, nie może doprosić się tych pieniędzy. Mówi też, że "ma dość kłamstw" eksmęża.
"Zadziwia mnie fakt, że ludzie uważają, że starszy mężczyzna zawsze jest mądrzejszy. Może jednak nie zawsze? Marcinkiewicz nie płaci mi regularnie, ma wobec mnie dług, a ja potrzebuję pomocy finansowej, bo po wypadku nie jestem w stanie podjąć pracy zawodowej w pełnym wymiarze godzin. Sama nie jestem w stanie ubrać się ani umyć. Potrzebuję codziennej opieki, a nie mam od nikogo wsparcia, bo moi rodzice są schorowani" - twierdzi.
Z kolei "Kaz", jak niegdyś pieszczotliwie nazywała go Iza, wydał oświadczenie, w którym dał do zrozumienia, że nie ma wobec niej długu. Napisał, że wpłacił już jej 35 tysięcy złotych.
"Ten pan będzie pisał różne rzeczy na Facebooku i gdziekolwiek jeszcze. Ale ludzie mogą sami ocenić, co jest prawdą, a co nie. Sąd zasądził alimenty na moją korzyść, ale pan Marcinkiewicz ich nie płaci albo płaci długo po terminie. Nie wiem, skąd wzięła się ta kwota w jego oświadczeniu. Chyba że za chwilę zajrzę na swoje konto i znajdę tam wpłacone wszystkie zaległości. Na razie jednak twierdzę, że ten pan jest mi winny jakieś dwanaście tysięcy złotych" - opowiada Izabela.
Kobieta powiedziała tygodnikowi, że po korzystnym dla niej wyroku zamierza zrezygnować z nazwiska męża, które bardzo źle się jej kojarzy, ale na razie (być może na złość byłemu premierowi!) wciąż go używa.
Na koniec zdradza, że... szykuje się do wydania kolejnej książki. Przypomnijmy, że kilka miesięcy temu na rynku pojawiła się pozycja zatytułowana "Zmiana". Izabela opowiedziała w niej o sobie i swoim życiu u boku Marcinkiewicza.
"Zamierzam napisać książkę o życiu, na podstawie własnych doświadczeń i przemyśleń. Mogę zapewnić, że będzie genialna. Pisanie sprawia mi przyjemność. To mnie trzyma przy życiu" - deklaruje.