Izabela Trojanowska mogła zginąć: "Nie otworzył się spadochron"
Izabela Trojanowska (67 l.) przed laty omal nie zginęła. Piosenkarka w ostatniej chwili zrezygnowała ze skoku ze spadochronem. Dziewczyna, która zajęła jej miejsce, nie przeżyła. "Nie otworzył się spadochron" - opowiada artystka.
W okresie wakacji wiele osób próbuje zaszaleć i decyduje się na ryzykowne zachowania typu skok na bungee czy ze spadochronem, zapominając, że ekstremalna zabawa może skończyć się groźnymi urazami, problemami zdrowotnymi, a nawet śmiercią.
Chęć przeżycia niezapomnianej przygody jest jednak silniejsza i wielu, wykazując się ogromnym zaufaniem do obcych sobie osób, oddaje w ich ręce swoje życie i zdrowie.
Rzadko kto sprawdza, czy organizator dysponuje niezbędnymi pozwoleniami, sprawnym sprzętem, a instruktor przeszedł odpowiednie przeszkolenie.
Bardziej przezorni wolą pozostać na ziemi i nie podzielić losu tych, którzy skacząc np. ze spadochronem, zginęli tragicznie.
Izabela Trojanowska w swojej książce biograficznej wspomina pewne okoliczności, które miały miejsce, gdy nagrywała płytę z muzykami Bajmu: Adamem Abramkiem i Pawłem Sotem.
Muzycy skomponowali dla niej kilka utworów i zaprosili do Lublina na sesję nagraniową. W wolnym czasie wraz z przyjaciółmi cała trójka wybrała się trochę "poszaleć". Izabela Trojanowska, za namową lekarza, w ostatniej chwili zrezygnowała jednak ze skoku.
Niestety, osoba, która znalazła się w samolocie na miejscu Izy Trojanowskiej, nie przeżyła skoku.
Na sugestię, że "ktoś najwidoczniej nad nią czuwa", odpowiedziała, że "zapewne tata Maksymilian i babcia Izabella".
Wersję Izy potwierdza Adam Abramek:
Zobacz też:
Gwiazdy rywalizowały w zawodach wędkarskich
Trojanowska w "Sprawie dla reportera": z kościoła nie wychodziłam