Izabella Miko: Pytam Boga o wszystko
Za oceanem, samotna, tęskniąc za bliskimi, pocieszenie znalazła w religii. Śmierć ukochanego pogłębiła jej wiarę.
Jest dzieckiem aktorskiej pary Grażyny Dyląg (60 l.) i Aleksandra Mikołajczaka (63 l.). Rodzice rozwiedli się, kiedy miała 7 lat. Ale dzięki nim ona również weszła na artystyczną ścieżkę. Izabella Miko (35 l.) w dzieciństwie śpiewała w zespole "Fasolki", zagrała w "Przygodach Pana Kleksa".
Od rodziców dostała mnóstwo miłości i wyniosła z domu silne poczucie własnej wartości. Dzięki temu nigdy, nawet w najtrudniejszym momencie w życiu, nie przyszło jej do głowy sięgnąć po alkohol czy narkotyki. Swoje wychowanie w religijności zawdzięcza natomiast babci. - To ona w naszej rodzinie modli się za wszystkich i o wszystko - podkreśla gwiazda.
Jednak Izabella nie zawsze była blisko Boga. Kiedyś koncentrowała się głównie na budowaniu kariery. Kiedy miała 14 lat, wyjechała do Ameryki uczyć się w szkole baletowej. Niestety, kontuzja kolana pokrzyżowała jej plany. Iza postawiła na aktorstwo.
Przez kilka lat pracowała ciężko nad tym, żeby pozbyć się akcentu. W końcu się udało i zaczęła odnosić pierwsze sukcesy, a z czasem grać coraz więcej w coraz bardziej znaczących produkcjach. We wszystkim wspierali ją rodzice. Aktorka nigdy bowiem nie straciła kontaktu z nimi i z ojczyzną.
Czytaj dalej na następnej stronie...
Jednak w Ameryce przeżywała też trudne momenty. Czuła się samotna, tęskniła za rodziną, nie zawsze udawało się grać. W ciężkich chwilach, kiedy bała się, czy starczy jej na ratę za dom, zaczęła się modlić. - Wiarę, którą wyniosła z domu, pogłębiła około siedmiu lat temu - mówi "Dobremu Tygodniowi" Grażyna Dyląg. Wkrótce aktorka przekonała się, że Bóg zawsze jest blisko tych, którzy go potrzebują.
- Był taki moment, kiedy miałam na koncie dokładnie zero złotych. Zadzwonił do mnie pan z banku i poinformował mnie o tym. Spanikowałam, ale jakoś tak po chwili przyszła myśl, że przecież On się zaopiekuje. Poprosiłam, żeby mi pomógł. Tego samego dnia dostałam propozycję filmu i problem się rozwiązał. To znaczy Bóg go rozwiązał. Przyszedł z pomocą tego samego dnia. Tak mam z Nim zawsze - opowiada Iza.
Największym wstrząsem była dla niej śmierć ukochanego. Nie miała szczęścia do mężczyzn. Często trafiała na osoby, które były uzależnione. - Alkoholizm to choroba. Mówimy "ja na pewno naprawię mojego faceta", ale rzadko się udaje" - zwierzała się.
Przegrała walkę o swoją ostatnią miłość. W marcu 2014 roku Charliego Denihana (†28 l.) znaleziono martwego w jego mieszkaniu w Nowym Jorku. Przyczyną zgonu było przedawkowanie kokainy.
Czytaj dalej na następnej stronie...
- Wiedziałam, że był uzależniony i starałam się mu pomóc. Pierwsze kilka dni po jego śmierci leżałam na podłodze w łazience i płakałam. Później się podniosłam i powiedziałam sobie: "przecież Bóg wie lepiej. On ma dla nas lepszy plan" - wyznaje. Ta śmerć jeszcze bardziej umocniła jej wiarę. Znalazła w sobie siłę, by pomóc mamie. - Była przy mnie, kiedy umierał mój partner. Tylko dzięki niej nie wpadłam w depresję. Zawsze mogę na nią liczyć. Jest aniołem" - mówi "Dobremu Tygodniowi" Grażyna Dyląg.
Aktorka pielęgnuje wiarę bardzo starannie. Raz w tygodniu spotyka się z grupą, z którą wspólnie studiuje Biblię. Stara się całkowicie zaufać Chrystusowi. "Wszystko oddaję Tobie Boże", to najczęściej powtarzane przez nią zdanie.
Nie zabiega już histerycznie o role, nie rozumie koleżanek, które angaże zdobywają romansami z producentami. - Jeśli ktoś zrobi córce jakąś podłość, ona odmawia za taką osobę Zdrowaś Mario. A kiedy spotka ją fala "hejtu", daje na mszę za tych ludzi, żeby byli szczęśliwi - opowiada tygodnikowi mama Izabelli Miko. - Jestem z niej bardzo dumna i podziwiam Izę. Mimo tego, że obraca się w świecie, gdzie łatwo upaść, nigy się nie pogubiła. Cieszę się, że żadne kłopoty nie zachwiały jej wiarą" - dodaje Grażyna Dyląg.