Jacek Borkowski: Nie dam zatonąć naszemu statkowi!
Po przedwczesnej śmierci żony Jacek Borkowski (57 l.) chucha na swoje dzieci. Do opieki nad nimi nie chce nikogo dopuścić.
Jacek Borkowski pilnie strzeże dwójki swych dzieci, osieroconych przez matkę, Magdalenę. Spędził z nimi prawie całe lato. Tak ustawił swój grafik, żeby nie powierzać ich opiece osobom trzecim. "Lubię wiedzieć, co robią i kto się nimi zajmuje. To mnie uspokaja" - wyznał w "Twoim Imperium" wdowiec.
W opiece pomóc mu chciały matka i siostra zmarłej żony, ale się nie zgodził. "Statek powinien mieć tylko jednego kapitana" - powiedział Jacek Borkowski. "W naszej rodzinie ja nim jestem. Gdy Magdy zabrakło, nagle przyjechały te panie i zaczęły podważać mój autorytet".
Uciął kontakty dzieci z babcią i ciocią. "Nie żałuję tego" - zapewnia. "Im tego nie brakuje, bo wcześniej widywali je zaledwie kilka razy w roku".
"Jacek niestety nie rozumie, że dzieci potrzebują babci" - przyznaje gorzko jego szwagierka. Wraz z matką wystąpiła do sądu o zabezpieczenie kontaktów z dziećmi i czeka na termin rozprawy.
"Wizja procesu mnie nie rusza, nie one pierwsze mnie do sądu targają" - zapewnia aktor. "Ale w tej atmosferze nie pozwolę na kontakty dzieci z nimi".
Jak w takim razie wyobraża sobie wizytę na grobie żony? Magdalena jest przecież pochowana w swej rodzinnej miejscowości. Trudno będzie uniknąć spotkania. "Nie byłem tam od pogrzebu i na razie się nie wybieram. Po prostu nie czuję takiej potrzeby" - wyznał na łamach tygodnika. "Uważam też, że dla dzieci byłoby to zbyt trudne. Jeszcze przyjdzie czas, by tam pojechać".
JOANNA BONDOWSKA