Jacek Borkowski: Po śmierci żony kobiety przysyłały mi wulgarne zdjęcia
Ostatnie dwa lata były dla Jacka Borkowskiego (59 l.) niezwykle trudne. Dowiedział się, jak smakuje rozpacz po śmierci ukochanej osoby, tęsknota, samotne rodzicielstwo... Niedawno jednak los się do niego uśmiechnął - odkąd poznał piękną brunetkę Katarzynę, zaczął z nadzieją patrzeć w przyszłość. Ufa, że czas żałoby w jego życiu wreszcie się skończył.
Lubi pan być zakochany?
- A kto nie lubi! Mężczyzna potrzebuje kobiety, nie ma się co czarować. Ja dwa lata byłem sam...
I pojawiła się Katarzyna...
- Miałem pecha do tego imienia, ale ona to odczarowała. Katarzyna to piękne imię i mówię to dziś z pełnym przekonaniem (śmiech).
Wierzy pan w miłość z internetu?
- Byłem naprawdę zszokowany tym, że już kilka tygodni po śmierci Magdy kobiety proponowały mi związki, a nawet małżeństwo. Przysyłały mi też swoje zdjęcia, niektóre bardzo wulgarne. Nie reagowałem na to, ale nie ma się co oszukiwać, internet to narzędzie do komunikacji, tylko trzeba używać go z głową. Po jakimś czasie nauczyłem się wyczuwać osoby wartościowe w sieci i tak poznałem Kasię.
Gdzie zabrał ją pan na pierwszą randkę?
- Spacerowaliśmy po plaży i od razu nas rozpoznano. Niestety, popularność jest wpisana w mój zawód i trzeba się z nią oswoić.
Czy dzieci, Magda i Jacek, cieszą się pana szczęściem?
- Niecierpliwie czekają na to, aż spotkamy się w szerszym gronie, razem z córką Kasi. Czuję, że wszystko się ułoży, że czeka nas fajna przyszłość.
Ale na horyzoncie pojawia się problem - serial "Klan" znika z anteny, zostanie pan bez pracy.
- No, niestety. Pracę podobno mamy do grudnia. Szkoda, bo "Klan" wciąż ogląda ponad dwa miliony widzów, ludzie zżyli się z bohaterami i będą za nimi tęsknić.
Może dostanie pan angaż w "Koronie królów"?
- A, nie pogniewałbym się! Widziałem kilka ostatnich odcinków, były bardzo dobrze zrobione. Przy produkcji pracuje też sporo moich znajomych z "Klanu", więc czułbym się jak w rodzinie. Ten serial ma też misję. Przypomina o naszej historii, przybliża młodym ludziom szczegóły i realia tamtych czasów. Zawsze to jakaś lekcja.
Słyszałam, że nie czeka pan bezczynnie na telefon z propozycją?
- No nie - działam, jak zwykle zresztą. Razem z Adamem Mariańskim, którego widzowie pamiętają z filmu "Nad Niemnem", szykujemy spektakl i ruszamy w tournée po Polsce. Tytuł sztuki brzmi "Osadzeni", a my będziemy więźniami zamkniętymi w celi. Tego jeszcze nie grali! To jeszcze nie koniec rewelacji - zagram faceta, który kiedyś był... kobietą!
Czy pana syn - Jacek - też chce zostać aktorem?
- Zobaczymy! Jacek ma już za sobą debiut w sztuce "Tajemniczy ogród". Zagrał rewelacyjnie. Żałuje tylko, że babcia z ciocią nie widziały go na premierze...
***
Zobacz więcej materiałów: