Jacek Cygan: Gdyby nie Ewa, krany by przeciekały
Jacka Cygana (68 l.) wszyscy znają jako doskonałego tekściarza, ale niewiele osób wie, jaki jest prywatnie. Oto nieznane kulisy z jego życia prywatnego!
Chyba nie ma w Polsce artysty, który nie marzyłby o zaśpiewaniu piosenki napisanej przez Jacka Cygana. I chyba nikt nie rozsławił swojej żony tak, jak to zrobił właśnie on...
To dla ukochanej Ewy napisał piosenkę "To nie ja", którą Edyta Górniak (46 l.) zawojowała w 1994 roku konkurs Eurowizji, zdobywając 2. miejsce. Bo o nadziei, miłości i losie, który nie zawsze bywa łaskawy, Jacek Cygan pisze najpiękniej.
Wszystkie jego teksty chwytają za serce i dają do myślenia. Czemu więc człowiek z taką wrażliwością postanowił kiedyś zostać inżynierem? Tego nie wie nikt...
Ukończył wydział cybernetyki Wojskowej Akademii Technicznej, ale dusza artysty w końcu wzięła górę.
- Po uzyskaniu dyplomu przez pewien czas pracowałem na uczelni jako asystent - opowiadał w jednym z wywiadów. - Szala na stronę twórczości zaczęła się przechylać dopiero wtedy, kiedy spod pióra wychodziło mi coraz więcej piosenek, lubianych wśród wykonawców. I tak powstał nowy człowiek, który porzucił wyuczony zawód - dodaje z uśmiechem.
Gdyby nie zrzucił munduru, pewnie nie poznałby Ewy. Był rok 1978, zaczął się właśnie 15. Studencki Festiwal Piosenki w Krakowie. - Siedziałem w garderobie w Teatrze Słowackiego i czekałem na próbę, którą mieliśmy odbyć z zespołem Nasza Basia kochana - opowiadał Jacek.
- Nagle wpadła energiczna blondynka. Była nią Ewa Łabuńska, która pracowała wtedy jako asystentka reżysera krakowskiego festiwalu. Była również aktorką lubelskiego teatru studenckiego Gong 2.
- Później spotykaliśmy się w różnych miejscach związanych z kulturą studencką - na próbach, koncertach, przy ogniskach. Byliśmy sobą tak zafascynowani, że aż zakochani! - dodaje pani Ewa.
Czytaj dalej na następnej stronie
Skończyła teatrologię i filologię polską, ale zrezygnowała z kariery, by stworzyć mężowi komfortowy klimat do pisania. Kiedyś skrupulatnie prowadziła archiwum, w którym umieszczała i opisywała każdy jego tekst. Jednak dała sobie z tym spokój. Trudno się temu dziwić. Jacek napisał przecież ponad tysiąc piosenek!
To żona jest jego pierwszym recenzentem i wnikliwym krytykiem. On nazywa ją swoją muzą. Nie mógłby spokojnie pisać, gdyby nie jej pomoc. - Gdyby nie ona, nie płaciłbym rachunków, ponieważ nie wiem, gdzie się je płaci. Krany by przeciekały, drzwi skrzypiały, podłogi trzeszczały, a tynki odpadały, bo do prac domowych mam dwie lewe ręce - przyznaje bez ogródek.
- Jacek podkreśla, że ma bardzo utalentowaną żonę, a ja wtedy uściślam, że może i utalentowaną, ale wyłącznie kulinarnie - śmieje się pani Ewa. - Przyrządza różne potrawy z taką łatwością i lekkością, tak szybko i pomysłowo, z takim talentem, że ja mogę co najwyżej próbować napisać o tym wiersz lub piosenkę. Bo jeśli chodzi o umiejętność gotowania, to jestem jej przeciwieństwem - przyznaje znakomity tekściarz.
Niestety, na zakupach także radzi sobie jak typowy artysta. Czyli źle. - Bez jasnych i konkretnych wytycznych nie wiedziałbym, co mam kupić. W sklepach czuję się jak ryba... bez wody. Nie umiem wybierać i podejmować decyzji - szczerze wyznaje.
Ale siedzenie i zajadanie przysmaków to nie jedyne przyjemności państwa Cyganów. Oboje lubią ruszyć w świat. - Ewa preferuje Francję, a ja Włochy. Nie jedziemy do kurortu czy pięciogwiazdkowego hotelu. Szukamy naszych miejsc, na przykład brzegu, z którego mamy akurat ochotę popatrzeć na morze. Albo siadamy wieczorem pod murem i pijemy lokalne wino - rozmarza się Jacek.
- Pewien czarodziej wyjawił mi, że w XVIII wieku przemierzałem kraje śródziemnomorskie jako artysta w trupie wędrownych aktorów. Co więcej, twierdził, że moja żona też tam wtedy była - opowiada dalej.
Pięknie się różnią i to właśnie sprawia, że wciąż są dla siebie atrakcyjni. - Jestem osobą, która robi dwa kroki do przodu i cztery do tyłu. Lubię się zapatrzeć w księżyc. Natomiast Ewa stąpa twardo po ziemi, jest konsekwentna i stanowcza. Staramy się nie żyć automatycznie, nie robić tego, co wypada, tylko iść swoją drogą - podsumowuje Jacek.
Ma tylko jedno marzenie: zachować siły, żeby dalej tworzyć. Patrzeć, jak inni cieszą się słowami, które wyszły spod jego pióra. Ale potrafi cieszyć się drobnymi rzeczami. - Cenię sobie domowy nastrój i klimat. Z żoną bardzo lubimy gości i kiedy jest kolacja, to musi być pewien podział obowiązków. Ja otwieram wino, robię świetną kawę z ekspresu i bardzo dobrą herbatę - żartobliwie dodaje Jacek Cygan.
***
Zobacz więcej materiałów z życia gwiazd: