Reklama
Reklama

Jacyków dostał pigułkę gwałtu?

Nie pamięta kilkunastu godzin w klubie.

40-letni Tomek Jacyków dopiero teraz wkręcił się w życie "warszawki". Zdobył popularność, zaczął bywać w modnych klubach oraz oczywiście zwierzać się "Faktowi". W dzisiejszym wydaniu gazety opowiada o wstrząsającym zdarzeniu, jakie niedawno spotkało do na imprezie.

Stylista wybrał się z grupką znajomych do jednego z warszawskich klubów. Pamięta tylko, że zamówił drinka. Potem nastała ciemność:

"Znajomi zorientowali się w pewnym momencie, że coś się ze mną dzieje. Zaopiekowali się mną" - opowiada Jacyków, wciąż "rozdygotany i przerażony".

Reklama

"Ponoć normalnie rozmawiałem, do pewnego momentu nikt nie zdawał sobie sprawy, że coś jest nie tak. Ale ja kompletnie straciłem świadomość. Najgorzej jednak było następnego dnia. Po prostu horror! Zgon to jest mało powiedziane. Okropne samopoczucie, wewnętrzne rozedrganie. Ja do tej pory jeszcze do siebie nie doszedłem" - skarży się nasz botoksowy Tomek.

Co się stało? Jacyków ma tylko jedno wyjaśnienie - ktoś dosypał mu do drinka jakąś szkodliwą substancję... z zawiści:

"Popularność w Polsce niesie ze sobą zawiść. Trzeba mieć oczy dookoła głowy i najbardziej uważać na tzw. przyjaciół. Jeżeli cokolwiek zamawia się w klubie, to nie można tego wypuszczać z ręki, bo jeśli zostawi się drinka na moment, to można potem wypić coś zupełnie innego".

Dodaje także, że ci bliżej nieokreśleni zawistni ludzie często fundują gwiazdom podobne niespodzianki: "Słyszałem, że podobną sytuację mieli ostatnio Hubert Urbański i Tomasz Kot".

My jesteśmy najbardziej ciekawi tego, co naprawdę działo się z Jacykowem podczas jego czasowej niedyspozycji...

pomponik.pl
Dowiedz się więcej na temat: Tomasz Jacyków
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama