Reklama
Reklama

Jadwiga Barańska i Jerzy Antczak: Tego egzaminu nie oblali

Jadwiga Barańska (82 l.) i Jerzy Antczak (88 l.) tworzą jeden z najtrwalszych związków - para jest ze sobą od ponad 60 lat! W przeszłości omal jednak nie doprowadzili do rozpadu swojego małżeństwa. Co takiego wydarzyło się w ich życiu?

W 2015 roku na festiwalu filmowym w Gdyni Jadwigę Barańską uznano za najlepszą aktorkę czterdziestolecia, a "Noce i dnie", wyreżyserowane przez jej męża, Jerzego Antczaka - za najlepszy film. Trudno było sobie wymarzyć lepszy prezent na Diamentowe Gody, czyli 60. rocznicę ślubu, którą para świętowała niedługo potem. To najlepszy dowód na to, że stanowią zgrany duet w pracy i w życiu.

Ale zanim to się stało, on... oblał ją na egzaminie do łódzkiej Filmówki. Nie miała jeszcze 18 lat, ważyła zaledwie 47 kilogramów, gdy stanęła przed komisją egzaminacyjną.

Reklama

Zwróciła uwagę na postawnego mężczyznę w dużym kapeluszu. Ten stwierdził jednak, że jest... chuda, brzydka i niezdolna. I że się na aktorkę nie nadaje! Kiedy spotkali się po raz drugi, Jerzy Antczak do szaleństwa się w niej zakochał. Dwa lata później wzięli ślub. - Jak ja bym skończył, gdyby Jadzia nie została moją żoną... - zastanawia się dzisiaj reżyser.

Początki nie były łatwe. Mieszkali w Łodzi w 30-metrowym mieszkaniu z mamą pani Jadwigi, psem, krukiem i kotką. - Ledwo wiązaliśmy koniec z końcem. Jej mama sprzedawała nawet biżuterię, żebyśmy mieli z czego żyć! Bo ja wniosłem niewiele. Kapelusz, garnitur, dwie koszule na zmianę, dwie pary skarpetek i płaszcz z misia... - wylicza reżyser.

Gdy Jadwiga Barańska skończyła studia, dostała angaż w Warszawie. Jej męża obowiązki nadal trzymały w Łodzi. Pięcioletnia rozłąka omal nie rozbiła ich związku. Przetrwali i odkąd Jerzy Antczak dołączył do żony, nigdy już nie się rozstali. Wkrótce urodził im się syn Mikołaj (53 l.), a pani Barbara zagrała w najgłośniejszych dziełach męża: "Hrabinie Cosel" i "Nocach i dniach".

Byli u szczytu popularności, gdy w 1979 roku wyjechali do USA. Dla aktorki oznaczało to pożegnanie z zawodem. - Dobiegałem pięćdziesiątki, a wsiadając do samolotu lecącego do Los Angeles, miałem potworne wyrzuty sumienia. Od niej nie usłyszałem jednak żadnego słowa skargi - wspomina pan Jerzy, a jego żona dodaje: - Poczułam, że mam dług do spłacenia wobec bliskich. Wcześniej to oni robili wszystko, bym nie schodziła ze sceny. Dwa lata nie było mnie w domu, bo kręciłam serial. Nagle zrozumiałam, że to nie granie jest najważniejsze, ale dorastający syn, moja mama, mąż...

Rozpoczynanie od nowa na obcej ziemi nie było łatwe. Reżyser pisał teksty do reklam, a pani Jadwiga pracowała w firmie handlowej. - Na początku było strasznie, tułaliśmy się po Ameryce - wspominała aktorka. Wszystko się zmieniło, gdy Jerzy Antczak został wykładowcą Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles. Pracuje tam już ćwierć wieku i nie wyobraża sobie emerytury. - Wciąż jestem w biegu. Czytam kilka książek naraz. Mam wspaniałych studentów - wyznaje.

Dziś żyją na dwa domy. Jeden jest w Kalifornii, a drugi w Warszawie. - Dobrze mi za granicą. Jesteśmy już starszymi ludźmi. Do Polski jednak bez przerwy przyjeżdżamy, bo nie możemy bez niej żyć. To jest mój kraj, tu płacę podatki. Życie w Ameryce to jak życie na innej planecie. Nad oceanem nigdy nie miałam poczucia rozdarcia. Gdy przyjeżdżam tutaj, to czuję się, jakbym w ogóle nie wyjeżdżała. Nie jestem wyobcowana. Dopóki żyją moi przyjaciele, będę wracać. Tam z kolei jest nasz syn, a także środowisko, w które już mocno wrosłam. A poza tym czuję się spełniona i wciąż kochana - podkreśla pani Jadwiga.

- Ja z Polski nigdy nie wyjechałem. Opuściłem ją tylko fizycznie. Wewnętrznie wciąż jestem tutaj, w kraju, który mnie ukształtował i któremu tak wiele zawdzięczam - mówi reżyser i dodaje: - Jesteśmy jak dwoje inwalidów, którzy o szczudłach idą przez życie, podpierając się nawzajem.

Małżonkowie podkreślają, że gdyby nie pracowali razem, nie odnieśliby takiego sukcesu. - Odkąd ją spotkałem, wszystko, czego się tknąłem, zawsze się udawało! - mówi z przekonaniem reżyser. - Do tego Jadzia jest do bólu sprawiedliwa. I lepiej zna się na ludziach niż ja. Ona mnie uzupełniała, ale nigdy nie narzucała swojego zdania. Jest uporządkowana. Zbiera papierki z ulicy, poprawia mnie, kiedy powiem coś niegramatycznie.

Pani Jadwiga uważa, że rozmowa i szczerość jest podstawą w związku. A nawet kłótnia, która oczyszcza atmosferę. - Wybuchamy, a zaraz potem zapominamy. Nie daj Boże ciche dni! Nie wyobrażam ich sobie. To jest zabójstwo dla małżeństwa - mówi aktorka.

***

Zobacz więcej materiałów z życia gwiazd:

Rewia
Dowiedz się więcej na temat: Jadwiga Barańska | Jerzy Antczak
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama