Jakimowicz dopiero teraz to ujawnił. "Zespołu 'Pytania na śniadanie' nigdy nie poznałem". Co dalej?
Jarosław Jakimowicz (53 l.) zakończył karierę w TVP? Po obwieszczeniu światu końca współpracy na stanowisku felietonisty "Pytania na śniadanie", pojawiły się głosy, że to koniec sławy prezentera o ciętym języku, który za swoje kontrowersyjne słowa otrzymał już niejednego bana w social mediach. Sam Jakimowicz postanowił skomentować najnowsze doniesienia.
Jarosław Jakimowicz stracił posadę w TVP, a konkretnie w "Pytaniu na śniadanie". 14 czerwca ogłoszono to oficjalnie. Jego cykl sensacyjno-kryminalny w śniadaniówce miał cztery lata. Decyzję tłumaczono wyczerpaniem formuły i zastąpieniem jej formatem o ciekawszej dla szerszej grupy odbiorców tematyce: kulturalnej.
W nowym cyklu pojawiać się będą najnowsze informacje z kraju na temat wydarzeń i imprez. Nie poprowadzi go Jakimowicz, dlatego sieć szybko obiegły plotki o końcu kariery znanego dziennikarza.
Co na to wszystko Jarosław? Nie przejmuje się. W rozmowie z Plotkiem wyznał, że i tak jest szoku. Nie spodziewał się tak długiej współpracy przy tym formacie.
"Przez cztery lata ponad 200 zrobionych felietonów o wojsku, czyli na temat lekko odbiegający od tego, co jest na antenie "Pytanie na śniadanie" to mega wynik. Tak skomentował to Sebastian, wydawca, z którym zrobiłem wszystkie te felietony. Nie wyobrażam sobie lepszej współpracy niż ta nasza. Nigdy żadnego problemu nie mieliśmy, a w telewizji nie jest to takie oczywiste".
Ponadto Jakimowicz wyznał, że niewiele traci na końcu tej współpracy. Jego materiały pojawiały się w programie, ale on sam nie był zbytnio zaangażowany w życie redakcji. Z ludźmi rozmawiał na mieście i nie czuł się częścią zespołu zasiadającego na kanapach w studiu.
"Zespołu "Pytania na śniadanie" nigdy nie poznałem. Nigdy nie mieliśmy żadnego kontaktu. Felietony rządzą się swoimi prawami. Ponad 200 gości, 200 tematów, znajomości, nowych emocji... Mogę być tylko wdzięczny, że miałem taką możliwość" - mówił prezenter.
Mężczyzna w rozmowie z Plotkiem zapewnił, że wszystkie plotki na temat końca jego kariery są, lekko mówiąc, przesadzone. Koniec współpracy z TAI (Telewizyjną Agencją Informacyjną) na razie nie będzie miał miejsca.
"Co do pracy w TAI, wszystko pozostaje bez zmian. Myślę również o nowych projektach".
Wygląda na to, że Jakimowicz nie żałuje końca współpracy z jeszcze jednego powodu. Przez cztery lata tworzenia materiałów nie zmieniła się jego stawka.
"Pieniądze? Takie sobie. Przez cztery lata taka sama stawka za program [...]. Proszę mi wierzyć, robiłem to dla frajdy, a nie dla kasy" - zapewniał internautów kontrowersyjny prezenter.
Jak poinformował ShowNews, dziennikarz TVP Info za jeden materiał przedstawiony w porannym formacie miał dostawać około 2 tysięcy złotych. Biorąc pod uwagę, że Jakimowiczowi zdarzało się pojawiać w programie kilka razy w miesiącu, za swój trud włożony w realizację programów emitowanych w śniadaniówce mógł otrzymywać nawet do 8 tysięcy złotych.
Jakimowicz nie pozostawił tego doniesienia bez komentarza. W social mediach podkreślił, że to nie są kwoty, które otrzymywał on ani żaden inny człowiek tworzący felietony dla publicznej stacji.
"Robią z Was idiotów. Nie ma takich stawek w TVP za felietony. Za taki felieton możesz zrobić 400, 500, 600 złotych, ale nie 2000 tysiące. JAK NIE MOGĄ MANIPULOWAĆ TOBĄ TO MANIPULUJĄ INNYMI, ŻEBY O TOBIE ŹLE MYŚLELI! Tak oszukują, robiąc z Was kretynów media, które tak uwielbiacie" - dziennikarz nie krył oburzenia.
Czytaj też:
Ida Nowakowska zapłonęła gniewem na wizji. Reżyserka musiała interweniować
Jarosław Jakimowicz zareagował wściekłością. Kłamali na temat jego zarobków w TVP?