Jakimowicz obrażał wszystkich dookoła, a teraz zdziwiony. Sprawiedliwości stało się zadość
Dziwna sprawa z tym błyskawicznym usunięciem Jarosława Jakimowicza z TVP. Niegdysiejszy aktor i celebryta obrażał ludzi dookoła od lat, rzucał przekleństwami na prawo i lewo, powielał teorie rodem z poprzedniej epoki, a poza tym jakimś cudem wciąż potrafił się jeszcze mocniej radykalizować. Dlaczego więc do zawieszenia doszło dopiero teraz? Cóż, jego przykład pokazuje, jak szybko upadają kariery, gdy nagle wokół celebryty zabraknie przyjaciół.
Gdyby ktoś płacił dodatkowo dziennikarzom za każdy tekst poświęcony nowej aferce wywołanej przez Jarosława Jakimowicza, to w zawodzie szybko skończyłyby się jakiekolwiek narzekania na zarobki. A piszący o show-biznesie w ogóle zamieniliby się w krezusów pływających w morzu gotówki niczym Sknerus McKwacz. Nie sposób wymienić wszystkich jego wpadek na wizji, kontrowersyjnych wypowiedzi, sporów z innymi celebrytami i rzucanych publicznie wulgaryzmów, bo byśmy tutaj siedzieli dosłownie do wieczora.
Nie wierzycie, że byłoby aż tak źle? Macie w takim razie listę "wykroczeń" Jakimowicza z ostatniego miesiąca. W tym czasie zdążył nazwać dziennikarza Piotra Krysiaka "ludzkim śmieciem", bezlitośnie obrzucił wyzwiskami krytyków ostatniego festiwalu w Opolu (rojącego się przecież od żenujących wpadek, o czym w "Pomponik na turnusie" już pisałem) i na dokładkę "wyrzygał" godny najwyższej pogardy i znów pełny wulgaryzmów apel do osób LGBT.
"Dość, dość, już wystarczy" - słychać błagalne okrzyki wszystkich czytających, ale w sumie czemu ja miałbym się zatrzymywać, skoro sam Jarosław Jakimowicz nie zamierza? Nie pomagają ani prośby, ani "groźby", do ex-Młodego wilka od lat nie dociera, że może choć odrobinę przesadza. Zaparł się w postanowieniu bycia najbardziej nieznośnym gościem przy celebryckim stole, niczym wąsaty wujek na weselu. I jak mu TVP odpłaciła za te lata obrony własną piersią? Całkowitym zawieszeniem w programach TVP Info i (podobno) czterokrotnym zmniejszeniem pensji! A to ci ubaw...
Postawmy jedną sprawę jasno - nie ma co za bardzo wychwalać TVP za podjęcie decyzji o usunięciu Jarosława Jakimowicza ze swoich produkcji. Cieszy, że ktoś tam nareszcie poważnie potraktował skargi pracowników, w tym przede wszystkim współpracujących z TVP info kobiet. Czas najwyższy, ale też zarazem czas wysoce spóźniony. Czyżby szefowie Telewizyjnej Agencji Informacyjnej przespali ostatnie dwa lata? A może raczej wszystko było z ich punktu widzenia cacy, dopóki skargi na Jakimowicza płynęły z zewnątrz. Kogo obchodzą głosy oburzenia, skoro skarżą się pracownicy i widzowie przebrzydłego TVN-u, co nie?
Okazało się jednak, że człowiek budzący antypatyczne wrażenie w przestrzeni publicznej, chyba nie jest też zbyt miłym towarzyszem pracy. Cóż za zaskoczenie! W TVP panika i główkują: "Jak to możliwe, że najpierw nie wytrzymała z nim Magdalena Ogórek, a potem Siewiereniuk-Maciorowska, Popek i w końcu Oszczyk! Czyżby to jednak z nim było coś nie tak? Nie, niemożliwe! Nie z naszym Jarkiem, Jareczkiem, obrońcą konserwatywnego stylu życia, piewcą sukcesów rządu i świetności Telewizji Polskiej. To nie może być prawda!". Drogie TVP, chyba jednak może...
Cała ta afera z Jakimowiczem byłaby autentycznie zabawna, gdyby nie świadomość istnienia osób, które ucierpiały na skutek jego nerwowego temperamentu i z powodu kierowanych do nich publicznie wyzwisk. Im raczej do śmiechu nie jest i trudno się dziwić, choć może czują od kilku dni pewną satysfakcję. Możemy natomiast wyciągnąć z tej sytuacji pewną naukę o niebezpieczeństwie palenia za sobą mostów.
Przypadek Jarosława Jakimowicza pokazuje jak łatwo wybić się na aferach, mocnej i bezkompromisowej osobowości oraz za sprawą kontrowersyjnych wypowiedzi. Rzucanie wściekłych komentarzy na prawo i lewo działa jednak tylko na krótką metę. W ten sposób wyjątkowo łatwo spalić za sobą wszystkie mosty. Jakimowicz nagle znalazł się w potrzebie i wokół niego nie było ani jednej osoby, która zabrałaby głos w jego obronie. Nikogo, kto rzuciłby: "Jarek jest w gruncie rzeczy dobrą osobą, tylko trochę nerwową". Kiepska byłaby ta obrona, ale przynajmniej byłaby.
Doprawdy, można by pomyśleć, że bycie dobrym, zrównoważonym człowiekiem, który traktuje innych od siebie z szacunkiem, potrafi się potem opłacić.
Zobacz też:
Grażyna Wolszczak nie wierzyła w zwolnienie Jakimowicza. Jej słowa spotkały się z krytyką
Ochrona w TVP postawiona na równe nogi. Nie wolno im wpuszczać Jarosława Jamimowicza