Jakub Rzeźniczak w pierwszym wywiadzie po śmierci syna: "Czułem się jak w filmie..."
Jakub Rzeźniczak konsekwentnie unika mediów od kiedy informacja o chorobie jego zmarłego syna ujrzała światło dzienne. Teraz piłkarz w końcu zabrał głos w sprawie tragedii, która dotknęła jego rodzinę. Sportowiec nie kryje, że jest zmęczony całą sytuacją i tylko praca pozwala mu odciąć się od trudnych myśli. "To, co się wydarzyło, nie wpływa już na mnie na boisku i na treningach" - skomentował w najnowszym wywiadzie.
Jakub Rzeźniczak i Magdalena Stępień przeżyli istne piekło, gdy przez ostatnie miesiące walczyli o życie swojego synka Oliwera w izraelskim szpitalu. Przypomnijmy, że chłopiec chorował na rzadki rodzaj nowotworu wątroby, dlatego jego mama zdecydowała się na specjalistyczne leczenie go poza granicami Europy, co podsyciło tylko konflikt między byłymi kochankami. Niestety pod koniec lipca chłopiec zmarł.
"Kochani, Choroba Oliwierka niestety szybko rozprzestrzeniła się i zabrała naszego Aniołka tutaj na Ziemi Świętej, w Izraelu. Czujemy niewyobrażalny ból, ale i ogromną wdzięczność, za każdy dzień jego życia. Było tych dni dokładnie 376" - napisała celebrytka na Instagramie.
Choć Jakub Rzeźniczak konsekwentnie milczał na temat rodzinnej tragedii, teraz piłkarz Wisły Płock postanowił odnieść się do tego trudnego zdarzenia. Okazuje się, że zawodnik do końca wierzył, że izraelscy lekarze uratują jego syna.
"Gdy choroba jest tak blisko, spada na twoje dziecko, gdy nadchodzą ostatnie chwile. Do końca wierzysz. Do ostatnich chwil nie dopuszczasz, że to się może skończyć tragicznie. Czułem się jak w filmie" - wyznał w rozmowie ze Sport.pl.
Piłkarz wyjaśnił, dlaczego po śmierci chłopca rzucił się w wir obowiązków sportowych. Intensywne treningi pozwalają mu, choć na chwilę zapomnieć o tragedii.
"(...) Po śmierci syna chciałem jak najszybciej wrócić. Tutaj się wyłączam, przechodzę do innego świata. Nie wracamy w klubie do tego tematu, więc mogę się oderwać od rzeczywistości, co bardzo mi pomaga. To, co się wydarzyło, nie wpływa już na mnie na boisku i na treningach. Wchodzę do szatni i czuję, jakbym się przełączał i był w zupełnie innym świecie" - dowodził Rzeźniczak na łamach portalu.
Wiele osób w sieci zarzucało Jakubowi, że nie interesował się wystarczająco swoim synem. Magdalenę Stępień porzucił, gdy celebrytka była jeszcze w ciąży i dość szybko znalazł sobie nowy obiekt westchnień. Ponadto przypomnijmy, że gdy choroba Oliwera wyszła na jaw, Magdalena rozpoczęła zbiórkę charytatywną na jego leczenie, choć ojciec chłopca nie mógł narzekać na niskie zarobki. Wiele kontrowersji wzbudził też fakt, że piłkarz początkowo sprzeciwiał się jego wyjazdowi roczniaka do zagranicznej kliniki. Portal Spot.pl zapytał piłkarza, jaki jest jego stosunek do internetowego hejtu, z którym musi się w ze swoją reputacją mierzyć.
"Wszyscy, którzy byli blisko, widzieli, jak to przeżywam i jaki to ma na mnie wpływ. Nie chciałem tego przekazywać w internecie. To nie miałoby sensu. Z dnia na dzień i z tygodnia na tydzień uczyłem się funkcjonować w tej rzeczywistości i odcinać od rzeczy, na które nie miałem wpływu. W czasie choroby syna ograniczyłem wypowiedzi do minimum. Zabierałem głos tylko wtedy, gdy naprawdę musiałem. To nie była sytuacja, o której powinno się tak dużo pisać w mediach" - podsumował.
Zobacz też:
Jakub Rzeźniczak wydał oficjalne oświadczenie w sprawie syna. „Nie byłem za wyjazdem do Izraela”
Kochał wiele razy, teraz przeżywa osobisty dramat. Co się dzieje z Jakubem Rzeźniczakiem?