Jan B. ma nie lada problemy. Znamy szczegóły sprawy i stanowisko prokuratury
Jak doniósł PAP, Jan B. wplątał się w gigantyczną aferę. Chodzi o śledztwo dotyczące spółki z branży eventowej. Według medialnych doniesień lider Lady Pank miał wyłudzić podatek VAT i posługiwać się fałszywymi fakturami. Prokuratura nie potwierdza, że muzyk usłyszał zarzuty. Natomiast przyznaje, że sprawa jest w toku i jest bardziej skomplikowana, niż się wydaje. Tymczasem jeden z tabloidów opublikował relację sprzed budynku prokuratury. Artysta po wyjściu miał zaprezentować niedopuszczalne zachowanie.
Nakręca się gigantyczna afera wokół lidera Lady Pank. Ma być on zamieszany w sprawę, którą wszczęła Prokuratura Regionalna w Warszawie. Śledztwo jest prowadzone od 2019 roku i dotyczy 48-latka zarządzającego tzw. agencją eventową.
Według Polskiej Agencji Prasowej jedną z tych "osób publicznie znanych" jest właśnie Jan B.
"Super Express" przekonuje, że ostatnio muzyk stawił się w warszawskiej prokuraturze, aby złożyć zeznania w sprawie podejrzeń o wyłudzanie podatku VAT oraz posługiwanie się fałszywymi fakturami na kwotę około 200 tysięcy złotych i ok. 50 tys. niezapłaconego VAT-u. Proceder miał dotyczyć promocji trasy koncertowej w 2018 roku.
Tabloid przekonuje, że Jan B. usłyszał zarzuty, lecz prokuratura nie potwierdza tego. W rozmowie z nami przedstawiciel urzędu przyznał natomiast, że tego typu postępowanie w sprawie tzw. zbrodni vatowskiej i wystawiania faktur za fikcyjne usługi jest prowadzone, a rzecz jest bardziej skomplikowana, niż przedstawiają to media.
Przedstawiciel prokuratury dopytywany o to, kiedy należy spodziewać się dalszych informacji w sprawie, obiecał, że media i opinia publiczna więcej dowiedzą się już wkrótce.
Redaktorzy "Super Expressu" spotkali gitarzystę Lady Pank przed budynkiem prokuratury. Relacjonują, że gdy wchodził do środka, był w doskonałym humorze. Mina miała mu zrzednąć chwilę później i już po wyjściu nie był skory do żartów.