Reklama
Reklama

Jan Frycz zaskoczył nawet córkę. Niebywała przemiana aktora!

Jan Frycz (67 l.) przed laty zostawił rodzinę, czego dzieci długo nie mogły my wybaczyć. Dziś nadrabia stracony czas. Olga Frycz (34 l.) do taty zbliżyła się dopiero, gdy sama została mamą...

Jan Frycz długo miał fatalne kontakty ze swoimi dziećmi. Jego córka Olga miała dwanaście lat, gdy ojciec od nich odszedł. 

Aktorka nie kryła żalu i długo nie była w stanie mu wybaczyć, że zostawił rodzinę. 

"Zbyt dobrze go nie znam, rzadko się widywaliśmy" - mówiła w wywiadzie Olga. 

Jan tłumaczył, że z żoną Agatą po prostu się nie dobrali, byli niedojrzali i "przerosły ich obowiązki". 

Pani Agata, z zawodu pielęgniarka, dużo trudu włożyła w to, by utrzymać siebie i dzieci. 

"W domu nie było zbyt dużo pieniędzy, ale zawsze mieliśmy superdresy i dżinsy. Chodziliśmy w tych samych ciuchach: brat po siostrze, siostra po bracie. Nie wiem, jak mama to robiła, ale co roku wakacje spędzaliśmy nad morzem" - wspominała Olga. 

Gdy planowała zdawać do szkoły teatralnej, ojciec mocno jej to odradzał. 34-latka była nawet przekonana, że nie dostała się na studia, bo tata "maczał w tym palce". 

"Wiem, że coś komuś szepnął. Mówił, że dla kobiety to jest zawód podobny do prostytucji" - żaliła się w wywiadzie.

Aktorka wyjawiła też, że nie rozmawiali ze sobą ponad osiem lat. Potem jednak nastąpił przełom...

Reklama

Sytuacja uległa poprawie, gdy Olga przeniosła się z Krakowa do Warszawy, by rozwijać swoją karierę. 

Jan zaczął zabiegać o kontakty z latoroślą. Nie było to proste, ale postanowił o nią zawalczyć.

Córka w pewnym momencie nawet zaczęła rozumieć jego wybory sprzed lat. 

"Nie chcę go oceniać, bo jedno, co można powiedzieć o życiu, to to, że jest nieprzewidywalne. Nikogo do niczego nie można zmusić.

Ludzie są razem, ludzie się rozstają. Każdy szuka swojego szczęścia" - wyznała jakiś czas temu Olga. 

Jan Frycz swoje szczęście znalazł dopiero u boku trzeciej żony, prawniczki Małgorzaty. 

"Złagodniał i zmienił priorytety" - czytamy w "Na Żywo". 

Córka pamięta, że gdy sama została mamą, tata przyjechał do szpitala z bukietem róż i maskotką dla wnuczki. 

Dla małej Helenki 67-latek zupełnie ponoć stracił głowę.

"Zakochany jest w Helenie, choć to jego czwarta wnuczka. Podobni są do siebie, bo jak się urodziła, była łysa jak mój tato w serialu "Ślepnąc od świateł" - żartowała. 

Pan Jan nie zamierza popełniać dawnych błędów i chce być obecny w życiu swoich dzieci i wnucząt.

"Kiedyś śmiałem się, gdy ktoś mówił, że najcenniejszy jest czas spędzony z rodziną. Dziś widzę, że to właśnie ma sens" - przekonuje aktor.

***

pomponik.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy