Jan Młynarski: Pragnę być obecny w życiu córek!
Dla swoich córek Jan Młynarski (40 l.) stara się być takim ojcem, jakiego sam nie miał. Rodzicem, który daje im coś bezcennego: obecność i czas.
"Chciałbym, żeby czuły się bezpiecznie. Żeby wiedziały, że dla nich jestem, by chętnie wpuszczały mnie do swojego świata" – mówi Jan Młynarski o swoich córkach Heli (9 l.) i Róży (4 l.).
Ostatnio szukał przez Facebooka szkółki piłkarskiej dla dziewcząt, bo jego ukochana dziewięciolatka zapragnęła grać w nogę.
Jest obecny w życiu dziewczynek. Wie, jakie to ważne, bo on w dzieciństwie czuł się zostawiony sam sobie. Dostał od rodziców wolność, której nie chciał.
Życie domowników kręciło się wokół jego ojca, Wojciecha.
Ustępowały mu i dzieci i żona. Gdy tworzył, miało być cicho. Publiczność uwielbiała artystę, ale bliscy nie mieli z nim łatwego życia.
Choroba dwubiegunowa, na którą cierpiał, powodowała zmienne nastroje.
Mały Janek czasami się go bał. Jego sporo starsze siostry: Agata i Paulina szybko wyfrunęły z domu.
"Ojciec był skupiony na sobie. Do jego pokoju nikt nie miał dostępu. Albo pracował całymi dniami, albo wyjeżdżał" – wspomina syn.
Między rodzicami nie układało się najlepiej. Miał 12 lat, gdy rozstali się na dobre.
Jaś został z mamą, aktorką Adrianną Godlewską. Tata specjalnie się nim nie interesował. Nie śledził jego postępów w nauce, nie wiedział, jakie ma pasje.
"Kiedy po latach przerwy w kontaktach, zapytał, co ja w ogóle robię, odpowiedziałem, że zarabiam na życie, grając koncerty i nagrywając płyty. Od razu zapytał: 'Czy już jesteś alkoholikiem?'" – wspomina Jan.
Zbliżyli się do siebie dopiero przed śmiercią Wojciecha. Zdołał ojcu wybaczyć i bardzo dba o to, by nie powtórzyć jego błędów.
Też jest rozchwytywanym artystą, dużo koncertuje. Ale kiedy tylko wraca do domu, żyje sprawami córek.
Wie, na które place zabaw lubią chodzić, z kim się przyjaźnią, o czym marzą.
"Pragnę im dać to, czego mi tak bardzo brakowało, gdy byłem chłopcem: czas i obecność" − podkreśla.
Starszą Helenkę zabiera nawet na próby zespołu. Wie, że wspólne chwile i przeżycia budują więź i dają dzieciom poczucie bezpieczeństwa, a to zaprocentuje w dorosłym życiu. Żona wspiera go we wszystkim.
"Chciałbym, żeby moje córki były zdrowe, żeby czuły się ze sobą dobrze i zawsze bezwarunkowo się kochały i mogły na siebie liczyć. Żeby nie musiały wyważać otwartych drzwi i miały poczucie bezpieczeństwa" – wylicza zatroskany tata.
***