Jan Monczka: Rola Kalibabki w serialu "Tulipan" okazała się przekleństwem!
Jan Monczka (59 l.) w słynnym serialu "Tulipan" wcielił się w podrywacza i oszusta. Prywatnie był przeciwieństwem swojego bohatera, zmuszony był jednak zmagać się z telewizyjnym wizerunkiem.
Urodził się w czeskiej Karvinie, gdzie spędził dzieciństwo. Miał kochających rodziców, brata i dwie siostry. "To był jeden z najszczęśliwszych okresów w moim życiu" - opowiada.
W 1980 roku ukończył krakowską Państwową Wyższą Szkołę Teatralną im. Ludwika Solskiego i wyruszył w świat.
Przez trzy lata występował na Scenie Polskiej w Czeskim Cieszynie, później przeniósł się do Krakowa, a w 1986 roku został tytułowym Tulipanem. Była to jego pierwsza główna rola.
Serial opowiadający historię Jerzego Kalibabki, nałogowego podrywacza i oszusta, w latach 80. cieszył się tak dużą popularnością, że Monczka nie mógł opędzić się od natrętnych wielbicielek, które myliły go z ekranowym bohaterem.
- Często jeździłem na popularne w tamtych latach spotkania z aktorami. Zawsze były na nich tłumy. Głównie kobiet. Spotykało się wśród nich i takie, którym się wydawało, że w życiu prywatnym też jestem jak Tulipan. Nie da się ukryć, że kobiety za mną szalały!
W życiu prywatnym był jednak przeciwieństwem swojego serialowego bohatera. - Mam wciąż tę samą żonę, dwie cudowne, dorosłe córki. Zdecydowanie nie jestem typem skandalisty.
Serial przyniósł mu rozpoznawalność, ale stał się też przekleństwem. Cokolwiek aktor by nie zagrał, postrzegany był jako etatowy podrywacz. Na nic wykształcenie i warsztat aktorski. Twórcy przez długie lata nie chcieli angażować go do swoich produkcji...
- Boleję nad tym, że nie tylko publiczność widzi we mnie Tulipana. Wszystkie propozycje, jakie dostaję, idą tym samym kluczem. Chciałbym, żeby ktoś dał mi wreszcie szansę złamania tego stereotypu - wyznał jakiś czas temu. Ostatnio los się jednak do niego uśmiechnął.
W "Przyjaciółkach" Jan Monczka gra prezesa banku, w "Singielce" - lekarza. Wciąż przystojny, z dużą klasą, bardzo podoba się kobietom, ale chyba już tylko najwierniejsze wielbicielki mogłyby dziś zobaczyć w nim dawnego Tulipana.
Lata doświadczeń zawodowych i inna rzeczywistość pozwalają widzom zdystansować się do tamtej roli, a nowe pokolenie widzi w nim po prostu dobrego aktora. Do Czech wciąż ma sentyment!
- Lubię tam przyjeżdżać i chodzić na piwo. Czesi potrafią doskonale je nalewać, to jest prawdziwa celebracja. Nawet myślałem, by się tego nauczyć i u nas knajpę otworzyć. Ale jestem za leniwy - śmieje się aktor.