Jan Nowicki: Wyszło na jaw, jak wyglądały ostatnie chwile życia "Wielkiego Szu". Konał na rękach żony!
Jan Nowicki zmarł nagle w swoim domu - ta straszna informacja trafiła do mediów w środowy poranek (7 grudnia). Wiadomo było, że ze zdrowiem aktora od pewnego czasu nie jest najlepiej. Słynny "Wielki Szu" miał coraz większe problemy z pamięcią i chodzeniem. Jego najbliżsi nie spodziewali się jednak, że dojdzie do najgorszego. Teraz osoby z otoczenia gwiazdora opowiedziały, jak wyglądały ostatnie chwile życia tego wspaniałego aktora...
Jan Nowicki to jeden z bardziej cenionych i lubianych aktorów w naszym kraju. Kilka lat temu gwiazdor przerwał karierę aktorską i ograniczył do minimum swoją obecność w mediach.
Zaszył się w domu na wsi, gdzie pisał książki i cieszył się życiem emeryta. Do prasy docierały jednak sygnały, że aktor ma coraz większe problemy z pamięcią.
Zresztą sam w rozmowie z Małgorzatą Domagalik mówił, że w domu nad wszystkim czuwa żona, bo jego już zaczęły przerastać nawet najprostsze domowe czynności.
"Boję się włączyć żelazka do prasowania, wszystko co ma związek z prądem. To nie jest mój świat. (...) Ja tracę pamięć, bardzo często z pamięci wyrzucam pewne fragmenty i wcale nie jest mi smutno" - opowiadał.
Nie było wiadomo oficjalnie, czym były spowodowane jego pogłębiające się zaniki pamięci. Mówiono, że być może to kwestia wieku, ale wspominano też o postępującej chorobie Alzheimera.
Nowicki miał również coraz większe problemy z nogami, z powodu których od pewnego czasu poruszał się o lasce.
Niedawno jednak wydawało się, że jest z nim nawet nieco lepiej. Jak donosi "Fakt", jeszcze w minioną sobotę uczestniczył w uroczystości, którą organizowano w miasteczku, w którym się urodził.
"Wtedy nikt nie podejrzewał, że widzą swojego sąsiada i przyjaciela po raz ostatni" - czytamy.
Radny gminy Kowal tak wspomina to - jak się okazało - ostatnie spotkanie z Nowickim:
"Trudno nam uwierzyć, że już go z nami nie ma. Widzieliśmy się w sobotę. Był na promocji książki "120 lat Ochotniczej Straży Pożarnej Królewskiego Miasta Kowala na Kujawach". Pojawił się w mundurze strażackim. Kiedy stanął przy swojej gablocie, która znajduje się w OSP, udało się zrobić kilka zdjęć z niektórymi mieszkańcami. Pan Jan po oficjalniej części został zaproszony na poczęstunek, ale niestety był tego dnia słaby, gorzej wyglądał. Jego żona powiedziała: "Jasiu, nie, jedziemy do domu" i pojechali" - wspomina w "Fakcie" radny Wojciech Nawrocki.
"Super Express" dotarł do informacji, co wydarzyło się kilka dni później. We wtorek (7 grudnia) stan aktora pogorszył się jeszcze bardziej, choć nic nie wskazywało, że dojdzie do najgorszego.
Ze słów burmistrza miasta Kowal, który prywatnie przyjaźnił się za aktorem, wynika że Nowicki zjadł kolację i położył się spać. W środku nocy jednak się obudził, wstał z łóżka i się przewrócił. Na pomoc od razu ruszyła jego żona Anna.
"Kiedy prowadziła go pod rękę, Jan nagle upadł" - zdradza "Super Expressowi" osoba z otoczenia Nowickich.
Tabloid informuje, że na miejsce natychmiast wezwano pogotowie, karetka przyjechała po kilkunastu minutach.
"Jan był reanimowany. Niestety, nie udało się go uratować. Prawdopodobnie miał zawał" - ujawnia informator tabloidu.
Sam Jan Nowicki już od dłuższego czasu zdawał się być pogodzony ze śmiercią. Wybrał nawet miejsce swojego pochówku i kupił ziemię na cmentarzu w Kowalu. To w tej miejscowości się urodził...
Zobacz też:
Jan Nowicki. Aktorzy, celebryci i politycy wspominają aktora: "Janku, to był zaszczyt!"
Mlynkova żegna Jana Nowickiego. Zamieściła poruszający wpis. Oto co wyjawiła o byłym teściu
Jan Nowicki nie żyje. "Był niezwykle inteligentnym i dowcipnym człowiekiem"