Reklama
Reklama

Jan Suzin: Nigdy nie pożegnał się z widzami... Dlaczego odszedł z TVP bez słowa?

W tym roku mija dokładnie ćwierć wieku od chwili, gdy Jan Suzin po raz ostatni pojawił się na szklanym ekranie jako spiker. O tym, że przechodzi na emeryturę, nie wspomniał ani słowem. Po zakończonym dyżurze po prostu wyszedł z telewizyjnego studia... „I już nigdy nie wróciłem” - powiedział kilka lat przed śmiercią, wspominając swą trwającą ponad cztery dekady przygodę z telewizją.

O tym, że Jan Suzin - jeden z najlepszych, najpopularniejszych i najbardziej lubianych prezenterów w dziejach Telewizji Polskiej - nie znosił telewizji, wiedzieli tylko jego bliscy znajomi. On sam dopiero po przejściu na emeryturę przyznał, że na instytucji, w której pracował przez czterdzieści lat, po prostu się zawiódł.

"Kiedy zaczynałem pracę, spodziewałem się, że telewizja będzie łączyć świat, że ludzie staną się dzięki niej lepsi, mądrzejsi. Tymczasem jest zupełnie odwrotnie. Jestem rozczarowany telewizją" - powiedział w rozmowie z tygodnikiem "Niedziela".

Reklama

Jan Suzin trafił do telewizji przez przypadek. Pewnego dnia, jadąc tramwajem, przeczytał w "Expressie Wieczornym", że Radiokomitet poszukuje młodych ludzi, którzy chcieliby zostać spikerami.

Powiedział o tym znajomej, Oldze Lipińskiej, a ona poradziła mu, by spróbował swych sił. Zgłosił się na przesłuchanie, jak twierdził później, z ciekawości.

I... wygrał. Był pierwszym polskim prezenterem telewizyjnym wyłonionym w drodze konkursu. Wybrano go w sierpniu 1955 roku spośród dwóch tysięcy siedmiuset kandydatów!

Dla 25-letniego wtedy Jana Suzina spikerowanie było początkowo niezobowiązującym hobby. Do studia na placu Powstańców Warszawy przychodził prosto ze swojego biura w Miastoprojekcie, gdzie pracował - codziennie od godziny 7.30 do 15.30 - jako architekt (był w zespole, który zaprojektował stołeczny MDM, zajmował się też odbudową kościoła garnizonowego przy ulicy Długiej).

"Na konkurs zgłosił się dla żartu, nie mając zielonego pojęcia, co to jest telewizja. Po pierwszym etapie dostał zaproszenie na próbę kamerową. I został w telewizji na kolejne 41 lat" - opowiadała już po śmierci Jana Suzina jego żona, aktorka Alicja Pawlicka.

Jan Suzin nie krył, że praca w telewizji nigdy nie była jego pasją. W jednym z nielicznych wywiadów, jakie udzielił po odejściu z TVP, stwierdził, że nie chciał pracować jako spiker ani dnia dłużej niż było to konieczne, by nabyć uprawnienia do otrzymywania emerytury.

W 1996 roku zdecydował, że nadszedł już czas, by zrezygnować z posady prezentera, zwłaszcza że zaczął mieć problemy ze zdrowiem.

"Edyta Wojtczak, odchodząc, zrobiła wieczór pożegnalny. Ja zdecydowałem, że wyjdę po cichu. Na zakończenie dyżuru powiedziałem jak zwykle "życzę państwu dobrej nocy", wyszedłem ze studia i już nie wróciłem" - wyznał kilka lat później.

Jan Suzin, pytany, dlaczego nie pożegnał się telewidzami, stwierdził w wywiadzie, że po prostu nie chciał wzbudzać sensacji.

"Odszedłem bez zbędnych ceregieli i nie musiałem się nikomu z tego tłumaczyć" - powiedział.

Po przejściu na emeryturę Jan Suzin starał się trzymać z daleka od telewizji. Często zapraszany był do różnych programów w charakterze gościa, ale zawsze odmawiał.

Kilka razy zdecydował się na użyczenie swego głosu w reklamach telewizyjnych, ale na wizję nie wrócił do końca życia.

"Myślałem, że jak odejdę z telewizji, to się zanudzę na śmierć. Tymczasem się okazuje, że mam więcej zajęć, niż wtedy, gdy pracowałem" - mówił w rozmowie z "Niedzielą".

Kilka lat po odejściu z pracy w TVP Jan Suzin ciężko zachorował. Wycofał się całkowicie z życia towarzyskiego, zerwał kontakt ze wszystkimi znajomymi...

22 kwietnia 2012 roku przegrał walkę z rakiem. Miał 82 lata.

***

Zobacz więcej materiałów z życia gwiazd:

 

Źródło: AIM
Dowiedz się więcej na temat: Jan Suzin
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy