Janda sponiewierana przez znaną piosenkarkę. Prawda ujrzała światło dzienne
Krystyna Janda ma w swoim życiorysie wiele historii, które nadawałyby się na film. Jedną z nich jest sprzeczka z Ewą Demarczyk, do której doszło przed laty, a która ujrzała światło dzienne dopiero teraz. Sytuacja była na tyle napięta, że nie skończyło się na samych słowach. Dziś aż trudno sobie wyobrazić, że coś takiego mogło mieć miejsce…
Krystyna Janda mimo iż dawno mogłaby przejść na emeryturę, wciąż jest aktywna zawodowo. Jej kariera toczy się nieprzerwanie od prawie czterdziestu lat i aktorka wciąż nie zwalnia tempa. Dziś głownie skupia się na prowadzeniu teatrów.
W przeszłości, a dokładnie w początkach kariery, miała też epizod muzyczny, o czym mało kto wie. To właśnie z nim wiąże się ciekawa i intrygująca historia, o której zdecydowała się opowiedzieć dopiero po latach.
Chodzi o sytuację z 1977 roku, kiedy była debiutantką na scenie. Szło jej tak dobrze, że dostała nawet propozycję występu na Festiwalu w Opolu, co było odbierane jako wielki zaszczyt. Nie byłoby w tym nic intrygującego, gdyby nie fakt, że właśnie przez tę propozycję doszło do nieprzyjemnych scen, które jeszcze długo śniły jej się po nocach. Co takiego się wydarzyło?
Występ w Opolu miał być dla Krystyny Jandy piękną przygodą, a skończyło się na przykrych wspomnieniach. Wszystko przez Ewę Demarczyk, której bardzo nie spodobał się fakt, że Janda zaśpiewa piosenkę jej koleżanki.
"Dowiedziała się, że śpiewam piosenkę jej koleżanki Haliny Wyrodek z Piwnicy pod Baranami" - wyznała w podkaście "Inna strona świata", dodając, że to spowodowało u niej tak duże emocje, że aż doszło do niespodziewanych scen.
Wedle relacji Krystyny Jandy Ewa Demarczyk nieźle nią sponiewierała, i to dosłownie, a do akcji aż musiał wkroczyć Piotr Skrzynecki, któremu na szczęście udało się rozdzielić artystki.
Janda dodała, że nie zdawała sobie sprawy, iż zabrała piosenkę Halinie Wyrodek, którą zresztą uwielbiała. Przyznała, że cała sytuacja bardzo ją zestresowała, a wyjście na scenę było wyzwaniem, i to nie tylko ze względu na ten incydent.
"A jeszcze nie chciałam wejść na scenę, bo zobaczyłam nagle 5 tys. osób i złapałam się kaloryfera. Powiedziałam, że nie wyjdę" - wyznała w tej samej rozmowie, dodając, że ostatecznie jednak wystąpiła, choć znacznie w tym pomogli jej Wojciech Młynarski i Włodzimierz Korcz.
Zobacz też:
Krystyna Janda wrzuciła jedno zdjęcie i się zaczęło. Internauci nie wytrzymali
Ledwie Janda przekazała wieści o testamencie, a teraz to. Zaskakujące wyznanie
Zapłakana Krystyna Janda nieoczekiwanie przekazała takie wieści