Jane Fonda obchodzi 84. urodziny! Aż trudno uwierzyć… Czas się dla niej zatrzymał!
Jane Fonda to absolutna ikona przemysłu filmowego. Legendarna aktorka obchodzi dziś 84. urodziny i nie zamierza zwalniać tempa, ani tym bardziej udawać się na emeryturę. Szczególnie, że już raz na niej była! Z okazji urodzin Jane, kilka mniej lub bardziej znanych faktów z jej życia. Wiedzieliście to o niej?
Jane Fonda urodziła się 21 grudnia 1937 w Nowym Jorku jako córka finansistki Frances Seymour i znanego aktora Henry’ego Fondy. Po sławnym ojcu odziedziczyła wielki talent, ale jej dzieciństwo nie należało do szczęśliwych. Gdy miała zaledwie 12 lat, jej matka popełniła samobójstwo w szpitalu psychiatrycznym, a relacja z ojcem była bardziej niż trudna. Do tego stopnia, że Jane regularnie odmawiała wspólnych występów aktorskich, aż w końcu dała się namówić - w 1954 pokazała się na scenie obok ojca w produkcji na żywo "Dziewczyna z prowincji". Występ ten uznaje się w jej przypadku za narodziny gwiazdy.
Bezkompromisowa szczera aktorka nigdy nie ukrywała, że bycie córką hollywoodzkiej sławy, oprócz oczywistych benefitów i przywilejów, odcisnęło na niej ogromne piętno i powodowało mnóstwo problemów z samooceną i akceptacją własnego wyglądu i ciała.
"Dorastałam w poczuciu, że jestem gruba. Tata nie mówił mi tego wprost, ale na przykład prosił jedną ze swoich żon, aby powiedziała mi, że nie powinnam nosić bikini. Raz przez przypadek usłyszałam, co mówił na mój temat. Nie przytoczę tu jego słów, bo były tak okropne, że wpłynęły na całe moje dorosłe życie. Zostałam uprzedmiotowiona przez własnych rodziców. Dodatkowo dojrzewałam w latach 50., kiedy to wygląd kobiety zaczął naprawdę mieć znaczenie. Myślałam, że aby być kochaną, muszę być idealna. Dziś już tak nie myślę, choć trwało to bardzo długo" - wyznała w jednym z wywiadów.
Gwiazda przypłaciła to bulimią. Trudne relacje rodzinne przepracowała m.in. pisząc swoją biografię, gdzie próbowała zrozumieć rodziców i w efekcie im wybaczyć.
Pomimo kompleksów, Jane już w młodości wyróżniała się urodą i wróżono jej wielką karierę, być może nawet na miarę słynnego ojca. Co ciekawe, jej przygoda z show-biznesem nie zaczęła się od przemysłu filmowego. Pierwsze kroki w branży nieznana jeszcze wówczas nikomu Fonda stawiała w modelingu. I to z powodzeniem, bo w 1959 pojawiła się na okładce prestiżowego Vogue’a. Kto by pomyślał, że piękna blondynka ze zdjęcia autorstwa Irvinga Penna już wkrótce zacznie robić karierę w Hollywood?! Sama Fonda nie pamięta jednak okoliczności swojego wielkiego debiutu na łamach kultowego magazynu.
"Nie lubiłam być fotografowana. Studiowałam w szkole aktorskiej Lee Strasberga i pracowałam jako modelka w Eillen Ford Agency, żeby na to zarobić. Jako 19-latka, jakoś przez rok, byłam asystentką Irvinga Penna i czasami robił mi zdjęcia, ale tej sesji dla Vogue’a nie pamiętam" - przyznała w 60. rocznicę ukazania się numeru ze sobą na okładce.
Z tej okazji znalazła się na okładce brytyjskiego wydania w 2019 w wieku 81 lat.
Na wielkim ekranie Jane Fonda zadebiutowała w 1960 roku w ekranizacji broadwayowskiego spektaklu "Tall Story". W kolejnych latach nie mogła narzekać na brak propozycji, ale nic nie zapowiadało, aby dorównała sukcesom sławnego ojca. W 1963 otrzymała nawet tytuł "Najgorszej aktorki" przyznawany przez pismo "The Harvard Lampoon" za rolę w filmie "In the Cool of the Day". Po fiasku zdystansowała się od filmu. W 1968 ponownie wszystkie oczy były zwrócone na nią dzięki roli w "Barbarelli", z którą jest kojarzona do dziś, choć recenzje nie były zbyt łaskawe. W końcu jednak Hollywood przekonało się o jej talencie, a Fonda zamknęła usta niedowiarkom. W 1970 została po raz pierwszy nominowana do Oscara za rolę Glorii w "Czyż nie dobija się koni?", a dwa lata później cieszyła się ze zwycięstwa za rolę pracownicy seksualnej w "Klute". W ogólnym rozrachunku jej oscarowe portfolio przedstawia się imponująco - sześć nominacji i dwie statuetka w tym druga za "Nazajutrz" w 1987.
W 1990 wystąpiła u boku Roberta De Niro w filmie "Stanley & Iris", który miał być ostatnią produkcją z jej udziałem. Po premierze aktorka ogłosiła, że kończy aktorską karierę, co szczęśliwie okazało się jedynie i aż długą, bo piętnastoletnią, przerwą. Powróciła w 2005 rolą w hitowej komedii "Sposób na teściową", gdzie zagrała z będącą wówczas u szczytu popularności Jennifer Lopez. Od tamtego czasu pozostaje aktywna zawodowo.
Jane Fonda, jak na prawdziwą gwiazdę przystało, może pochwalić się bujnym życiem uczuciowym. Aktorka trzykrotnie wychodziła za mąż. W 1965 poślubiła francuskiego reżysera Rogera Vadima, z którym trzy lata później doczekała się córki. Choć plotki o kryzysie w związku pary pojawiły się jeszcze w 1970, przez blisko dwa lata były dementowane. W 1972 Fonda przyznała, że jest z mężem w separacji. W styczniu 1973 oficjalnie się z nim rozwiodła, a po trzech dniach od sfinalizowania rozwodu... ponownie wyszła za mąż. Tym razem za aktywistę Toma Haydena, z którym w momencie ślubu była już w ciąży. Pół roku później na świat przyszedł ich syn, Troy O’Donovan Garity. W 1982 para zaadoptowała Mary Luanę Williams. Małżeństwo jednak nie przetrwało, a do rozwód ogłoszono w 1990. Po raz trzeci, i póki co ostatni, Fonda wyszła za mąż w swoje urodziny - 21 grudnia 1991, a jej wybrankiem był Ted Turner, amerykański milioner, przedsiębiorca i założyciel CNN. Byli ze sobą 10 lat.
Po rozwodzie z Tedem Turnerem gwiazda była przez siedem lat w celibacie. W połowie 2009 związała się z producentem muzycznym Richardem Perrym, a ich związek trwał osiem lat. Po rozstaniu Fonda wyznała, że dała sobie spokój z randkowaniem i szukaniem miłości, bo to najwidoczniej "nie jest dla niej". Nie ukrywała też, że do 62. roku życia szukała akceptacji i walidacji własnej tożsamości właśnie w mężczyznach, co prowadziło ją do związków z "samcami alfa". Ci z kolei pobudzali jej dobrze znane uczucie bycia niewystarczającą, a wszystko ze strachu przed byciem z silną i pewną siebie kobietą.
Gdy w 1982 Jane Fonda opublikowała swoją kasetę VHS z ćwiczeniami fitness do wykonywania w domu, Ameryka oszalała. W ciągu kilku lat sprzedano ponad 17 milionów egzemplarzy, a aktorka stała się ikoną fitnessu, pozostając nią zresztą do dzisiaj. Amerykanie ćwiczyli z nią w swoich domach, a sprzedaż magnetowidów poszybowała do góry. Co ciekawe, zaskakujący projekt nie był skokiem na duże pieniądze w negatywnym tego słowa znaczeniu. Owszem, chodziło o zarobienie ogromnych kwot, ale w słusznym celu - miał on sfinansować kampanię na rzecz gospodarki demokratycznej w ramach fundacji założonej z mężem, Tomem Haydenem, twórcą ideologii Nowej Lewicy. Po raz kolejny więc Jane wykorzystała swoją platformę, aby nieść nie tylko rozrywkę, ale i angażować się w politykę i aktywizm. Zostanie królową aerobiku było tylko efektem ubocznym.
Ikoniczne role filmowe, aktywizm, kultowe taśmy fitness... To nie wszystko. Ilekroć pojawia się temat Jane Fondy, dużo uwagi poświęca się jej wyglądowi. Trudno się temu dziwić - gwiazda wygląda zjawiskowo i jeśli ktokolwiek jeszcze musi użyć określenia "świetnie jak na swój wiek", to nikt nie uosabia tego lepiej niż właśnie Fonda. Aktorka nie ukrywa jednak, że poza zdrowym trybem życia, dbaniem o siebie i drogimi kosmetykami, korzystała również z dobrodziejstw medycyny estetycznej i chirurgii plastycznej. Poddała się m.in. operacji korekty biustu czy dwóm liftingom. W 2020 zapowiedziała jednak, że nie planuje kolejnych zabiegów.
"Cieszę się, że wyglądam dobrze w moim wieku, ale mam na koncie operacje plastyczne. Z jednej strony, nienawidzę tego, że musiałam się im poddać, żeby czuć się okej. Chciałabym, żeby tak nie było, żebym była odważniejsza. Ale jestem kim jestem. Nie będę udawać, że nie jestem próżna, ale już więcej zabiegów nie będzie. Muszę pracować nad tym, żeby być bardziej akceptująca dla siebie każdego dnia. Nie przychodzi mi to łatwo" - wyznała.
My doceniamy nie tylko fantastyczny wygląd, ale i rzadką w tej branży szczerość.
Ile aktorek marzy, aby mieć hitowy film lub serial po przekroczeniu pewnego wieku w Hollywood? Wiele! Kto mógłby przewidzieć, że show z dwiema aktorkami po 70-ce okaże się hitem serwisu streamingowego? Nikt. Gdy w 2015 swoją premierę na Netflix miał serial "Grace and Frankie" nikt chyba nie przypuszczał, że na punkcie tytułowych bohaterek oszaleje cały świat, a produkcja stanie się jednym z największych przebojów platformy.
Dla Fondy to nie tylko kolejna już "reaktywacja" i "wielki powrót", ale i wielka przyjemność, bo gra tam ze swoją przyjaciółką Lily Tomlin. Perypetie rozwódek, których mężowie okazali się gejami, sprawiły, że o umiejętnościach Jane mogły dowiedzieć się pokolenia do tej pory nie mogące mieć nawet pojęcia o jej wcześniejszych dokonaniach.
"Nie masz pojęcia jak dużo słów wsparcia dostajemy z Lily od starszych kobiet, które mówią nam, że serial dał im zastrzyk nadziei, a z kolei od tych nie-starszych, że teraz widzę inną drogę przed sobą. To cudowne, że możemy to robić, świetnie się przy tym bawiąc" - mówiła w The Hollywood Reporter.
Fani "Grace and Frankie" oczekują właśnie na ostatnie odcinki finałowego sezonu produkcji. Będziecie oglądać?
Nie będzie ryzykowną tezą stwierdzenie, że bardziej niż na podboju Hollywood, Fonda w trakcie swojego życia skupiała się na polityce i byciu aktywistką, co niejednokrotne wpędzało ją w kłopoty. Najwięcej kontrowersji wywołało jej zaangażowanie w protesty przeciwko wojnie w Wietnamie. Gwiazda poleciała do Hanoi w 1972, aby lobbować na rzecz zaprzestania walk. Młodziutka aktorka dała się sfotografować na działku przeciwlotniczym - takim samym z jakich celowano do amerykańskich samolotów bombardujących Wietnam - w towarzystwie wietnamskich żołnierzy. Choć nie miała złych intencji, fotografia obiegła Amerykę i uznano ją za zdrajczynię. Rozpoczęła się nagonka, zaczęły krążyć historie o tym, jak zachowanie Fondy doprowadziło do skatowania dwóch amerykańskich jeńców wojennych i fala - dziś określilibyśmy to hejtem - nienawiści do Fondy rozpędzała się coraz bardziej. Odbiło się to na jej karierze w przemyśle filmowym, ale nie zniechęciło jej do kontynuowania walki o to, co uznawała za słuszne.
W ciągu całego swojego życia Fonda aktywnie wspierała organizacje działające na rzecz równości rasowej, płciowej czy seksualnej. Od lat angażuje się również na rzecz walki ze zmianami klimatycznymi i ani myśli zwalniać tempa. Wciąż ma w sobie buntowniczkę, która nie ogląda się na konsekwencje. W 2019 została kilkukrotnie aresztowana w Waszyngtonie, gdzie protestowała przeciwko bierności polityków w obliczu niebezpieczeństw związanych ze zmianami klimatu właśnie. Ikona!
Jeśli jakakolwiek hollywoodzka gwiazda ma obawy związane ze starzeniem się w tej okrutnej dla kobiet branży, przykład Jane Fondy pokazuje, że wiek to naprawdę tylko liczba. Z okazji urodzin życzymy aktorce, aby jeszcze długo cieszyła się nie tylko występami przed kamerą, ale i zbierała owoce swojego niestrudzonego aktywizmu. Wszystkiego najlepszego! A wy czego jej życzycie?
Zobacz też:
Ksiądz interweniuje w sprawie młodego Martyniuka! "Trzeba zacząć od modlitwy"
Zenon Martyniuk nie poznaje syna. Co się dzieje z Danielem?
Klaudia El Dursi pozuje na śniegu w bieliźnie. Przeziębi pęcherz!