Jarosław Bieniuk przebadał sobie jądra! "Spokojnie patrzy w przyszłość"

Choć Jarosław Bieniuk jest młody, wie, jak ulotne jest życie. Dwa i pół roku temu pochował ukochaną, Annę Przybylską (†35 l.), którą odebrał mu rak trzustki. Na ten sam typ nowotworu zmarł ojciec aktorki. Ale trudno było uwierzyć, że choroba zaatakuje kobietę w pełni sił, matkę trojga dzieci. 

Dla osieroconych latorośli on musi być teraz I ojcem, i matką. Nic dziwnego, że bardzo odpowiedzialnie podchodzi do kwestii swojego zdrowia. Wie, że gdyby jego zabrakło, przyszłość Oliwki (14 l.), Szymona (11 l.) i Jasia (6 l.), byłaby niezwykle trudna...

Aby móc wychować pociechy i być w dobrej formie, partner zmarłej aktorki bardzo o siebie dba. Systematycznie ćwiczy, utrzymuje zdrową dietę. Nie zaniedbuje też wizyt u lekarza oraz badań profilaktycznych prostaty i jąder, do których namawia innych mężczyzn.

Na swoim profilu na portalu społecznościowym Bieniuk poinformował, że nie tylko poszedł na te badania, ale dodatkowo zabrał na nie swojego ojca. - Na szczęście wynik był dobry. Jarek jest zdrowy. Spokojnie patrzy teraz w przyszłość - zdradza "Na Żywo" osoba z jego otoczenia. 

Bieniuk nie ukrywa, że na jego podejście do kwestii kontroli stanu zdrowia i zachęcania innych do regularnych badań rzutowały jego osobiste doświadczenia. Wie, że nie był w stanie pomóc ukochanej, ale może uratować innych... 

- Przez całą tę tragedię mam świadomość tego, że trzeba ludzi uświadamiać. A ktoś, kto to przeżył, widział, jaka to jest olbrzymia tragedia, tym bardziej chce pomóc. Jeżeli mogę pomóc, użyczając mojej twarzy, to trzeba to zrobić - podkreślił.

Niewykluczone, że dzięki osobistemu zaangażowaniu Jarosława, udało się wykryć u kogoś podstępną chorobę we wczesnym stadium i tym samym uratować mu życie.