Jarosław Bieniuk przeżył piekło. Jak na całą aferę wokół jego osoby zareagowała Martyna?
Ostatnie tygodnie były dla niego piekłem. Jarosław Bieniuk (39 l.) nie przetrwałby tego, gdyby nie rodzina. Była dziewczyna też otoczyła go opieką. Jak twierdzi jeden z tygodników, po aferze podjęła też ważną decyzję...
Chodnik nad brzegiem Bałtyku w Gdyni Orłowie. Młody mężczyzna w bluzie z kapturem, który od kilku dni o świcie wyprowadza małego shih tzu na spacer, to Jarosław Bieniuk (39). Nie chce, by ktoś go rozpoznał i zadawał mu niewygodne pytania. Za każdym razem szybkim krokiem wraca za bramę zamkniętego osiedla, na którym mieszka z mamą i trójką swoich dzieci - Oliwią (17), Szymonem (13) i Jasiem (8)...
Taką cenę płaci za to, że od dawna obracał się w środowisku osób związanych z trójmiejskimi klubami i nocnym życiem. Randka z Sylwią Sz., którą zaplanował tuż pod koniec kwietnia, zakończyła się aresztowaniem i oskarżeniem o brutalny gwałt. Areszt opuścił za kaucją 20 tysięcy złotych i z zarzutem udzielenia środków psychoaktywnych, policja przeszukała też mieszkanie jego ojca.
Jarek w tej sytuacji wziął bezpłatny urlop w pracy, by nie szkodzić wizerunkowi Lechii Gdańsk. Nie pokazał się też na meczu swojej drużyny na Stadionie Narodowym. Czy został zupełnie sam? Na szczęście nie.
Jak udało się dowiedzieć "Na Żywo", Jarek zaraz po opuszczeniu aresztu odbył poważną rozmowę z dziećmi, a one stanęły za nim murem. Potem wybrał numer Martyny Gliwińskiej, swojej byłej ukochanej.
Martyna odważnie wystąpiła w jego obronie, mówiąc dziennikarzom: "Wciąż jesteśmy bliskimi przyjaciółmi i znam go od podszewki. Jarek jest ostatnią osobą stającą do kłótni i zdolną do agresji, to nie w jego stylu, on unika takich sytuacji. W kontaktach z kobietami jest wręcz nieśmiały i każdy, kto go zna, wie, co mam na myśli".
Jarek zadzwonił do Martyny, żeby podziękować i umówił się z nią na spotkanie. Bardzo zależało mu na osobistym kontakcie, bo Martyna zawsze go rozumiała i potrafiła wesprzeć psychicznie w najtrudniejszych momentach, jak choćby ten po śmierci Ani Przybylskiej.
Nie bez znaczenia jest też fakt, że Oliwka, Szymon i Jaś uwielbiali tę dziewczynę, traktowali jak mamę i nieraz prosili tatę, by jej nigdy nie opuszczał. Niestety, rok temu Martyna powiedziała wprost: "Tak naprawdę nasze drogi rozeszły się już dawno. Jarosław nie spełniał moich oczekiwań jako człowiek i partner".
Potem sprzedała swój apartament vis a vis domu Jarka i planowała nawet przeprowadzkę do Warszawy, ale nie przypuszczała, że Jarek ściągnie na siebie takie kłopoty...
Czytaj dalej na następnej stronie.
Teraz piłkarz widzi w Martynie jedyną kobietę, której może zaufać i która swoją postawą życiową trzyma go w pionie. Zrozumiał, co stracił i zaczął walkę o odzyskanie jej serca. Sprzymierzeńcem Jarka w tej sprawie może być mama Ani - Krystyna Przybylska, która w przeciwieństwie do jego mamy Lidii ceniła Martynę za ciepłe relacje z dziećmi i poświęcanie dla nich każdej wolnej chwili.
Przed śmiercią córka poprosiła panią Krystynę o to, by wspierała Jarka w wychowaniu dzieci w poszanowaniu najważniejszych wartości: wiary, miłości, prawdy. Bardzo zależało jej także na tym, by Oliwka, Szymon i Jaś uczyli się pilnie i przebywali w towarzystwie wartościowych i uczciwych ludzi.
Pani Krystyna ma nadzieję, że ostatnie, tragiczne wydarzenia w życiu Jarka będą dla niego ważną lekcją. Będzie szczęśliwa, kiedy zyska pewność, że tata jej ukochanych wnuków przestanie otaczać się ludźmi o wątpliwej reputacji, a śledztwo prokuratury zakończy się jego oczyszczeniem.
- Proszę wybaczyć, ale ani ja, ani nikt z rodziny nie będzie niczego komentować. Chronimy dzieci i wszyscy czekamy na to, co powie prokuratura. To dla nas wielki stres - ucina rozmowę Krystyna Przybylska.
Martyna Gliwińska również nie chce komentować sytuacji, ale z przeprowadzki zrezygnowała i na razie zostaje w Gdyni dla Jarka...
***
Zobacz więcej materiałów: