Reklama
Reklama

Jarosław Bieniuk spełnia obietnicę Ani Przybylskiej!

Kiedy umierała jego ukochana, Jarosław Bieniuk (36 l.) przyrzekł, że dla dobra dzieci postara się odbudować osobiste szczęście.

Słońce, morze, luksusowy jacht i piękne dziewczyny.

Śmieją się do niego, obejmują, a on nie wzbrania się, tylko poddaje urokowi chwili. Czerwcowy rejs po Bałtyku z przyjaciółmi był mu potrzebny.

Wygląda na to, że po dramatycznych ośmiu miesiącach od śmierci Ani Przybylskiej (36†) stara się normalnie żyć.

Jarosław nie chce chować się przed ludźmi, nie ucieka przed sytuacjami, w których ktoś mógłby mu zarzucić, że za wcześnie skończył żałobę.

Wręcz odwrotnie, sam uwiecznia szczęśliwe chwile na zdjęciachi publikuje je w internecie, jakby chciał wykrzyczeć światu, że ma prawo żyć.

Reklama

Ma prawo się śmiać. Ma prawo poukładać swój los od nowa. Tego właśnie chciała Ania...

Aktorka pragnęła, aby, gdy jej zabraknie, uśmiechnięty szedł dalej przez życie i prowadził przez nie troje dzieci – Oliwię (13), Szymona (10) i Jasia (4).

By wychował je na szczęśliwych ludzi i dał im, mimo wszystko, wspaniałe dzieciństwo. Często o tym rozmawiali, po tym, jak Ania usłyszała od lekarzy dramatyczną diagnozę – guz trzustki.

I po tym, jak jej stan pogarszał się z tygodnia na tydzień, gdy chudła, była coraz słabsza i przygotowywała się na najgorsze.

"Przekonywała Jarka, że musi uchronić dzieci przed traumą i nauczyć się żyć na nowo.

Bo tylko szczęśliwy ojciec da szczęście swoim dzieciom. To było jej życzenie" - wyjawia "Na Żywo" osoba zaprzyjaźniona z rodziną.

Jarek stara się wypełnić ten testament...

Zakończył karierę sportową, ale nie poszedł w ślady kolegów – nie otworzył restauracji, klubu fitness czy szkółki piłkarskiej.

Wrócił do Lechii Gdańsk jako Pełnomocnik Zarządu ds. Sportowych i cały czas uczy się pracy za biurkiem.

Owszem, marzy, żeby kiedyś zostać trenerem piłki, ma nawet stosowne uprawnienia, ale na razie swoje ambicje odłożył na bok.

"Kariera trenerska wiąże się z częstymi podróżami, a byłoby to trudne ze względu na moją sytuację rodzinną" – mówił w wywiadzie Jarosław Bieniuk.

I dodał, że chociaż jest bardzo zajęty, to nieźle zorganizowany.

"Rano odwożę dzieci do szkoły, do 15:30 wykonuję całą pracę dla Lechii, po południu zawożę dzieci na zajęcia dodatkowe, a pozostałe biznesy to kwestia spotkań.

Wpisuję je w kalendarz, jadę i załatwiam temat" – opowiadał.

Nietrudno zauważyć, że chociaż radzi sobie świetnie i ma pomoc mam: swojej oraz Ani, to jego aspiracje zeszły na dalszy plan.

Kiedyś to Ania porządkowała jego zwariowane, tułacze życie sportowca.

Rezygnowała z wielu propozycji zawodowych, tylko po to, żeby wszędzie, gdziekolwiek rzucił go los sportowca, stworzyć mu ciepły dom.

"Boli każda minuta bez niej" – mówił po śmierci ukochanej.

Tylko on wie, co naprawdę dzieje się w jego przepełnionej żalem duszy i wie, że musi wypełnić wolę ukochanej.

Chce być szczęśliwy, bo tego najbardziej potrzebuje już nie tylko on, ale przede wszystkim dzieci...

Na żywo
Dowiedz się więcej na temat: Jarosław Bieniuk
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy