Reklama
Reklama

Jarosław Kret: Tajna kryjówka dziennikarza

Choć od trzech lat Beata Tadla (42 l.) i Jarosław Kret (54 l.) oficjalnie mieszkają razem, zdarza się, że pogodynek ucieka z domu do swego lokum. Beata jest coraz bardziej sfrustrowana. Ile jeszcze wytrzyma?

Wszyscy zazdrościli im tej miłości. Uczucie Beaty Tadli i Jarosława Kreta przetrwało wiele zawirowań i jeszcze się wzmocniło. Najpierw oboje stracili pracę w TVP, potem starali się o zatrudnienie w stacji Nowa TV. Kupili dom, zgodnie opiekowali się swoimi dziećmi z poprzednich związków.

Pogodynek, zadeklarowany kawaler, stwierdził publicznie, że Beata to miłość jego życia i że się z nią ożeni. Tymczasem okazuje się, iż do ślubu może nie dojść, a wspólne życie wcale nie przypomina bajki. - Temperamenty mamy zupełnie różne i różne oczekiwania wobec związku - przyznała Tadla w niedawno udzielonym wywiadzie dla magazynu "Viva". - Nie ma kwiatów na poduszce i kolacji przy świecach - dodała.

Reklama

Jej ukochany nie jest romantyczny i zabiega o nią mniej niż na początku ich relacji. - Jestem potwornie stęskniona za tym czasem, gdy byłam najważniejsza i najpiękniejsza, kiedy była burza emocji, uczuć i wszystko toczyło się wokół mnie - skwitowała gorzko.

Jarosław zapewnia, że jego uczucie do Beaty jest wciąż tak samo silne jak wtedy, gdy się w sobie zakochali. - Wciąż jesteś najważniejsza - zadeklarował, odpierając jej zarzuty, że nie okazuje jej swojej miłości. - Od nadmiaru słodyczy wątroba pęka i dostaje się mdłości - zażartował.

Jednak faktem jest, że on i jego wybranka dużo czasu spędzają z dala od siebie. Podczas ostatnich ferii zimowych pogodynek poleciał z siedmioletnim synem Franiem do Egiptu, a dziennikarka wyjechała do Barcelony wraz ze swoim 17-letnim synem Jaśkiem. Ale Tadla wciąż myślała o ukochanym. - Ja strasznie tęsknię. Jak byłam teraz w Barcelonie... Zaraz się rozpłaczę - wyznała, tłumiąc łzy.

Dziennikarka musiała przywyknąć też do tego, że jej wybranek ma zwyczaj znikania na kilka dni i zaszywania się w swoim mieszkaniu. Jak udało się dowiedzieć tygodnikowi "Na żywo", znajduje się ono na warszawskiej Starówce. Kiedy zrobił to po raz pierwszy, była przerażona. Ugotowała ulubioną zupę Jarka - pomidorową - i zawiozła mu ją do tej "kryjówki". Patent zadziałał, ale nie na długo... - Potrzebuje przestrzeni - dostaje. Pragnie czasu - dostaje. Zostawiam go z tym i czekam, że i ja zacznę dostawać to, co jest mi potrzebne - powiedziała z goryczą Tadla.

Gwiazda ma też żal do partnera, że choć obiecał jej ślub, nie podjął żadnych kroków, by do niego doszło. Ale on widzi to inaczej. - Zawieranie ślubów jest bez sensu. Tak jak przyjmowanie nazwiska męża. Jak by to brzmiało: Beata z domu Tadla, Kretowa? - zakpił Jarek.

Choć zakochani nie mogą dogadać się w kwestii ślubu, zgodnie zdecydowali, że wystąpią w show "Dancing with The Stars - Taniec z gwiazdami". Ich znajomi martwią się, by ciężkie próby i rywalizacja nie przyczyniły się do osłabienia ich związku. Nie chcieliby, aby Jarek zamieszkał na Starówce na stałe...

***

Zobacz więcej materiałów z życia gwiazd:

Na żywo
Dowiedz się więcej na temat: Beata Tadla | Jarosław Kret
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy