Jego sława rozbłysła nagle. Sukces przypłacił utratą majątku i... rodziny
Przygodami bohaterów serialu "Do przerwy 0:1" i filmu "Paragon gola!" ekscytowały się na przełomie lat 60. i 70. ubiegłego wieku wszystkie dzieciaki w Polsce. Opowieść o młodziutkich pasjonatach piłki nożnej walczących o zwycięstwo w podwórkowym turnieju przyniosła ogromną popularność Marianowi Tchórznickiemu, który w produkcjach Stanisława Jędryki wcielił się w "Paragona". Chłopak niemal z dnia na dzień stał się idolem nastolatków, a zaraz potem zniknął. Jak potoczyły się jego losy?
Marian Tchórznicki był jednym z 1500 chłopaków, którzy zgłosili się na zdjęcia próbne do głównej roli w serialu "Do przerwy 0:1". Nastolatek z cieszącego się nie najlepszą sławą warszawskiego Powiśla pokonał wszystkich konkurentów i spełnił swoje wielkie marzenie — zagrał "Paragona".
"Ze zwykłego dzieciaka, który kopie piłkę na Powiślu, stałem się nagle znanym aktorem" - opowiadał po latach, goszcząc w studiu radiowej Jedynki. "Sukces lekko mi poprzewracał w głowie" - dodał.
Nie jest tajemnicą, że niedługo po premierze serialu i zmontowanego z jego fragmentów filmu "Paragon gola!" Marian Tchórznicki wpadł w nałóg. Po raz pierwszy napił się w towarzystwie... Romana Wilhelmiego. Aktor - jak wspomina Marian - często pojawiał się na planie na rauszu.
Losy Mariana Tchórznickiego opisał w swej nowej książce Sławomir Koper.
"(...) nie wytrzymał ciśnienia popularności, z trudem skończył szkołę zawodową, jednak szczęście ponownie uśmiechnęło się do niego. Został działaczem warszawskiej Legii, miał duże dochody, co jednak stało się przyczyną kolejnych problemów" - czytamy na kartach "PRL: Po godzinach. Celebryci, luksusy, obyczaje".
Tchórznicki, co sam potwierdził w wywiadzie, nie radził sobie ze stresem i najpierw go "zajadał", a potem "zapijał". Doszło do tego, że ważył 185 kilogramów i miał poważne problemy z poruszaniem się. W dodatku stracił większość swojego majątku i... rodzinę. Żona zostawiła go, zabrała dzieci - syna Michała i córkę Magdę. Marian na kilka lat stracił z nimi kontakt.
"Ale ocalił życie. Dzięki operacji schudł ponad 100 kilogramów, porzucił alkohol. Obecnie działa w branży budowlanej i marzy o powrocie na plan filmowy" - twierdzi Sławomir Koper.
Marian Tchórznicki - rzeczywiście - od kilkunastu lat prowadzi własną firmę budowlaną. Choć mógłby już cieszyć się życiem emeryta, nie potrafi siedzieć bezczynnie i w jednym miejscu, więc przyjmuje zlecenia z całej Polski.
"Zawsze miło wrócić do domu, w którym czeka ukochana kobieta" - mówi i dodaje, że już ponad dekadę ma u boku Iwonę, która sprawia, że chce mu się żyć.
"(...) Zostałem bez przyjaciół, przepiłem wszystko. Mozolnie to odbudowałem. Na szczęście nie piję już od 19 lat" - wyznał w "Ocalonych".
Marianowi Tchórznickiemu udało się wyjść na prostą i stanąć na nogi. W 2009 roku, a więc dokładnie 40 lat po debiucie, zgrał w filmie "Nigdy nie mów nigdy", ale tym razem nie połknął bakcyla. Dużo większą radość od grania sprawia mu dziś bycie ojcem i dziadkiem. Odnowił kontakt z córką i synem. Michała co prawda widuje rzadko, bo mężczyzna mieszka w Kolumbii, gdzie założył rodzinę, ale często rozmawiają.
"Michał był w Polsce na wakacjach ze swoją półroczną córeczką Penelope. To pierwsza moja wnusia, oczko w głowie dziadka. Jestem przeszczęśliwy" - pochwalił się "Życiu na gorąco".
Odtwórca roli "Paragona" w serialu i filmie Stanisława Jędryki twierdzi, że - mimo iż zbliża się już do siedemdziesiątki - wciąż jest chłopakiem kochającym piłkę nożną, lubiącym "poharatać w gałę" i spocić się na boisku. Aktualnie należy do drużyny piłkarskiej Klubu Rodzin Abstynenckich "Serce".
"Odbiłem się od dna i teraz naprawdę doceniam życie" - mówi Marian Tchórznicki, który teraz pomaga (jako wolontariusz Fundacji Pomocy Wzajemnej "Barka") w wyjściu na prostą innym ludziom z problemami.
Zobacz też:
Kinga Zawodnik swoją decyzję okupiła bólem. Nie widziała innego wyjścia...