Reklama
Reklama

Jerzy Cnota prowadził "dom otwarty". O tym, co działo się u słynnego Gąsiora z "Janosika" huczało od plotek!

Jerzy Cnota, który zyskał popularność dzięki roli zbójnika Gąsiora w serialu „Janosik”, mówił o sobie, że nie wyobraża sobie życia bez pięknych kobiet, mocnej wódki i dobrej zabawy. O imprezach, jakie urządzał w wynajmowanej kawalerce na Saskiej Kępie, głośno było przed laty na stołecznych salonach. Mówiono, że kto nie uczestniczył w balangach u Cnoty, ten nie liczył się w towarzystwie...

Zmarły w 2016 roku Jerzy Cnota mówił o sobie, że wychował się "wśród lumpów, chacharów i alkoholików", ale wyszedł na ludzi. Co prawda nie udało mu się zostać prawnikiem, o czym marzył w młodości, ale spełniał się jako aktor i kabareciarz.

"Wcale nie chciałem być aktorem. Kolega, który grał w sztuce w studenckim "Teatrze 38", poprosił mnie o zastępstwo. Musiał jechać na pogrzeb. Wiedział, że dam radę. Miał rację. Spodobało mi się granie" - wspominał po latach w rozmowie z "Angorą".

Na przełomie lat 50. i 60. Jerzy Cnota należał do grona najpopularniejszych artystów krakowskich. Występował m.in. w Piwnicy pod Baranami u boku Ewy Demarczyk i Wiesława Dymnego, z którym łączyła go przyjaźń. To właśnie Dymny polecił go Kazimierzowi Kutzowi, gdy ten kompletował obsadę do filmu "Sól ziemi czarnej".

Reklama

"Nie miałem nawet próbnych zdjęć. Umowa i na plan! Dymny mi to załatwił" - opowiadał, wspominając swój filmowy debiut.

Jerzy Cnota: W kawalerce, którą wynajmował, trwała nieustająca impreza

Jerzy Cnota był już znanym i cenionym aktorem, gdy dostał propozycję zostania kierownikiem warszawskiego Klubu Studenckiego "Hybrydy", a że akurat miał ochotę coś w swoim życiu zmienić, przyjął ofertę i przeprowadził się do stolicy. 

Na stanowisku szefa "Hybryd" utrzymał się zaledwie półtora roku, ale z Warszawą został na ponad dwie dekady.

"Sporo się wtedy działo, bo to były świetne czasy. Wynająłem sobie kawalerkę na Saskiej Kępie, pętałem się po mieście i pędziłem bimber. Jakoś człowiek musiał sobie radzić" - wyznał tuż przed śmiercią Tomaszowi Gawińskiemu z "Angory".

Drzwi w mieszkaniu Jerzego Cnoty na poddaszu ogromnej willi przy ulicy Niekłańskiej 30 na Saskiej Kępie praktycznie nigdy się nie zamykały.

"Poddasze czynne było dwadzieścia cztery godziny na dobę, nie wyłączając świąt państwowych. Kto nie bywał u Cnoty, nie liczył się w towarzystwie" - pisał Janusz Atlas w "Atlasie towarzyskim".

Najważniejszym meblem w mieszkaniu aktora był monstrualny stół zwany "Hiltonem", którego "urok" polegał na tym, że zawsze był zastawiony.

"Bywało, że gospodarz nie sprzątał tygodniami stojących na nim naczyń, podobnie jak butelek, i rano trzeba było grzebać w szkle, żeby czymś w płynie ugasić pragnienie" - wspominał Atlas na kartach swej książki.

"Ten stół nie był zwyczajnym meblem, gdyż niezmiennie ktoś pod nim spał" - twierdził autor "Atlasa towarzyskiego".

Jerzy Cnota: Pod stołem w mieszkaniu aktora... polegiwały pokotem znane gwiazdy!

"Hilton" był w latach 70. najbardziej znanym meblem w Warszawie. Po stolicy krążyły legendy o tym, kto pod nim spał, kto na nim tańczył i kto przy nim biesiadował. 

Tajemnicą poliszynela było, że - jak po latach napisał Janusz Atlas - "pod stołem u Cnoty nierzadko polegiwały pokotem znane z ekranów kinowych aktorki", ale też "elektrycy w Wytwórni Filmów Dokumentalnych, pomocniczy personel kuchenny z cenionych zakładów gastronomicznych, różni szwagrowie ze Śląska, a nawet uczennice z Mińska Mazowieckiego lub Tłuszcza, które kolejką elektryczną dojechały do stolicy na wagary".

Suto zakrapiane samogonem imprezy u Jerzego Cnoty cieszyły się tak wielkim powodzeniem, że mieszkanie przy Niekłańskiej 30 stało się jednym z najważniejszych "ośrodków" życia towarzyskiego warszawskiej bohemy. Na gości tłumnie odwiedzających poddasze wynajmowane przez aktora czekało mnóstwo atrakcji...

"Największą przyjemnością nowo przybywających było podglądanie, kto akurat koczuje pod "Hiltonem". Przygodne dziewczęta do wzięcia przyciągały jak magnes" - czytamy w "Atlasie towarzyskim" Janusza Atlasa.

Jerzy Cnota swój warszawski "dom otwarty" zamknął dopiero, gdy w Polsce nastąpiły zmiany ustrojowe.

"Nowa fala w latach 90. zaczęła niszczyć kulturę. Musiałem więc znaleźć inną robotę. Krótko pracowałem w Łodzi na budowie, a w 1996 roku podjąłem decyzję o powrocie na Śląsk" - opowiadał aktor w wywiadzie dla "Angory".

Dziś nikt już nie pamięta, co się stało ze sławnym "Hiltonem", przy którym, pod którym i na którym bawiła się pół wieku temu cała śmietanka towarzyska stolicy.

Jerzy Cnota: Musiał dorabiać do emerytury, bo inaczej umarłby z głodu!

W Chorzowie, gdzie zamieszkał po przejściu na emeryturę, Jerzy Cnota spędził ostatnie dwie dekady swojego życia. 

"Muszę dorabiać do emerytury, bo inaczej umarłbym z głodu" - skarżył się rok przed śmiercią Tomaszowi Gawińskiemu.

"Żałuję, że zostałem aktorem. Lepiej było być jednak prawnikiem albo nauczycielem. Niby jest nazwisko, satysfakcja, ale finansowe profity wątpliwe. Choć zagrałem kilka dobrych ról, to nie zrobiłem na tym kokosów. Szkoda, że potoczyło się to wszystko trochę nie tak, jak powinno" - wyznał na łamach "Angory".

Jerzy Cnota nigdy nikogo nie prosił o pomoc. Twierdził, że nie ma odwagi... żebrać o jałmużnę. Był bardzo wdzięczny twórcom "Świata według Kiepskich", że pamiętają o nim i od czasu do czasu zapraszają go na plan. W sitcomie Polsatu aktor przez kilka lat wcielał się w Tadeusza Kopcińskiego...

"Nie jest łatwo, ale człowiek jakoś musi sobie radzić. Trzeba żyć" - powiedział w ostatnim wywiadzie.

Ci, którzy pamiętają Jerzego Cnotę z lat, gdy mieszkał na Saskiej Kępie i urządzał na swym poddaszu legendarne imprezy, wspominają aktora jako człowieka, który nade wszystko kochał ludzi i życie.

Odszedł 10 listopada 2016 roku po długiej i ciężkiej chorobie. Miał 74 lata

Zobacz też:

Jerzy Cnota: Kawaler mocnych wrażeń

Źródło: AIM
Dowiedz się więcej na temat: Jerzy Cnota
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy