Jerzy Dziewulski rzuca nowe światło na aferę podsłuchową z Cichopek i Kurzajewskim. Wie, kto to zrobił. "Miał do auta dostęp"
Od kilku dni media plotkarskie żyją "aferą podsłuchową" z udziałem Katarzyny Cichopek i Maćka Kurzajewskiego. Okazało się, że została nagrania ich prywatna rozmowa z samochodzie. Wielu zastanawiało się, kto mógł się tego dopuścić. Słynny antyterrorysta, który na podsłuchał zjadł zęby, rzuca nowe światło na całą sprawę...
Katarzyna Cichopek od kilku tygodni jest stałą bohaterką mediów plotkarskich. Zaczęło się oczywiście od informacji o rozpadzie jej małżeństwa z Marcinem Hakielem.
Szybko pojawiły się spekulacje na temat powodów rozstania. Sam tancerz zaczął szybko sugerować, że "dał się zranić", a do tego żona nie była mu wierna.
W "Mieście Kobiet" pożalił się, że Kasia poprosiła go o więcej wolności, a potem okazało się, że "ta wolność ma imię".
Już jakiś czas wcześniej "Na Żywo" donosiło, że Cichopek mocno zbliżyła się do Maćka Kurzajewskiego, z którym prowadzi "Pytanie na śniadanie".
Sami zainteresowani nie potwierdzili tych rewelacji. Ostatnio jednak znów zostali "połączeni", a to za sprawą wycieku ich prywatnej rozmowy. Zostali nagrani w samochodzie, a anonimowa osoba postanowiła sprzedać to nagranie mediom.
Sprawa okazała się na tyle poważna, że Kurzajewski postanowił iść z tym na policję. Kasia ma też ponoć podejrzenia, kto za tym wszystkim stoi.
Teraz głos w sprawie postanowił zabrać słynny antyterrorysta Jerzy Dziewulski. Ekspert przejął się losem Kasi i Maćka i próbuje rozwikłać zagadkę, kto chce im zaszkodzić.
Najpierw wyznał, że w Polsce podsłuchiwanie jest dziecinnie proste, więc krąg podejrzanych może być spory.
"Jeśli nagranie było faktycznie zrealizowane w samochodzie, można to zrobić bardzo prymitywną metodą. Są przecież w Polsce sklepy sprzedające urządzenia do nagrywania i podsłuchiwania innych osób. Te urządzenia może kupić każdy, bo prawo w Polsce na to zezwala" – wyjaśnia "Faktowi" Jerzy Dziewulski.
Ekspert dodaje jednak, że wiarygodność nagrania mogą sprawdzić tylko wyspecjalizowane służby.
"To można sprawdzić wyłącznie przy pomocy bardzo skomplikowanej aparatury, którą dysponuje laboratorium kryminalistyczne Komendy Głównej Policji. Eksperci mogą sprawdzić, czy to nagranie jest cięte, czy jest tam wprowadzony inny głos" – dodaje.
Dziewulski rzuca jednak nowe światło na całą sprawę, bo zauważa jedno:
"Jeśli urządzenie było zainstalowane w samochodzie, musiał zrobić to ktoś, kto miał do auta dostęp. Taką możliwość można założyć, jeśli osoba, której zależało na tym nagraniu, w tym samochodzie bywała" – podkreśla Dziewulski.
Okazuje się, że podsłuchiwanie "przez szybę" jest bardzo trudne, bo nowe auta są dźwiękoszczelne.
"Gdyby ktoś chciał się w taki zdalny podsłuch bawić, to musiałby być profesjonalista. Nie można też podsłuchiwać siedzących w samochodzie przez szybę, tak jak czasem się dzieje w przypadku osób podsłuchiwanych przez okno w mieszkaniu. Samochód ma uszczelki gumowe, które uniemożliwiają taki podsłuch" – podsumował.
Jak myślicie, kto mógł bywać w aucie Cichopek? Oprócz Kurzajewskiego?
Zobacz też:
Maciej Kurzajewski przerwał milczenie! Niebywałe, co wyjawił o rozmowach z Cichopek
Kasia Cichopek podsłuchiwana! Prywatne rozmowy z Kurzajewskim trafiły do sieci!
Kasia Cichopek po głośnym wywiadzie Hakiela szaleje w Krakowie! Nie jest sama...
