Jerzy Kryszak: Świat za bardzo pędzi, trudno się odnaleźć!
64-letni Jerzy Kryszak nie ukrywa, że ciężko mu się żyje w dzisiejszym, pędzącym świecie. Ukojenia i ciszy szuka więc w lesie, na łonie natury!
Choć na scenie to wulkan energii, prywatnie jest człowiekiem dość poważnym i stonowanym. Ceni sobie życie rodzinne i przyrodę, szczególnie polską wieś, gdzie zazwyczaj spędza wakacje.
Najbardziej boli go jednak to, że w obecnych czasach wszyscy zmuszeni jesteśmy żyć szybko i powierzchownie, często nie dostrzegając istotnych drobiazgów i detali.
"Natura ledwo już daje sobie radę z człowiekiem. Wydaje nam się, że możemy ją bezkarnie niszczyć. Jest mi z tym potwornie źle. Sami sobie gotujemy nieszczęście. Ziemia jest cudem świata, a my to wszystko próbujemy zadeptać, zabudować" - zżyma się w wywiadzie dla tygodnika "Świat&Ludzie".
Jego zdaniem człowiek nieustannie burzy doskonały ład natury, sądząc, że ta kula w przestrzeni należy do niego.
"Jest wielki pęd do sukcesu, zdrowia czy szczęścia. Trwa wyścig, a każdy wyścig kiedyś się kończy. (...) Staram się odnaleźć w tym, ale nie ukrywam, że jest to szalenie trudne" - przyznaje.
"Wszyscy biegną, więc i ja biegnę, bo obawiam się, że zostawią mnie w tyle. Tak działa ten mechanizm. Ale przynajmniej staram się nie pędzić za wszelką cenę. Nie dopuszczam do sytuacji, aby zatracić się w pędzie. Dlatego próbuję odnaleźć w sobie oazę spokoju. I wydaje mi się, że umiem to już robić".