Reklama
Reklama

Jerzy S. jednak uciekł z miejsca zdarzenia? Bał się... reakcji motocyklisty! "Ten krzyczał coś do niego"

Wygląda na to, że upłynie jeszcze mnóstwo czasu, zanim poznamy finał głośnej sprawy Jerzego S., który w październiku podjął "najgorszą w życiu decyzję o prowadzeniu samochodu" i spowodował stłuczkę z jadącym obok motocyklistą. Dziś, miesiąc po feralnym zdarzeniu, sprawca został przesłuchany. Okazuje się, że zeznania rzucają zupełnie nowe światło na całą sprawę. Co udało się ustalić prokuraturze?

Jerzy S. wsiadł za kierownicę po alkoholu

Jerzy S. 17 października tego roku wsiadł za kierownicę po kieliszku wina i spowodował kolizję z jadącym obok motocyklistą. Kontrowersyjną sprawę szeroko komentowała cała Polska. Dopiero miesiąc po feralnej stłuczce sprawca zdarzenia został przesłuchany w krakowskiej prokuraturze.

75-latek na profilu swojego syna zamieścił specjalne oświadczenie, w którym okazał skruchę i przeprosił za zaistniałą sytuację.

"Bardzo żałuję i przepraszam, że wczoraj podjąłem tę najgorszą w moim życiu decyzję o prowadzeniu samochodu. Deklaruję pełną współpracę z organami powołanymi do wyjaśnienia wczorajszego incydentu. Jednocześnie chciałem zapewnić, że wbrew doniesieniom medialnym, nie zbiegłem z miejsca zdarzenia, lecz zatrzymałem się na życzenie jego uczestnika i razem oczekiwaliśmy na przyjazd policji" - pisał w mediach społecznościowych.

Reklama

Początkowo mówiono o tym, że kierowca lexusa będzie odpowiadał przed sądem jedynie za wykroczenie, za które groziłaby mu maksymalna kara do dwóch lat pozbawienia wolności. Wszystko zmieniło się, kiedy prokuratura postanowiła ponownie przesłuchać poszkodowanego.

Jeśli okazałoby się bowiem, że prowadzący motocykl doznał poważnego uszczerbku na zdrowiu, Jerzemu S. mogły zostać przedstawione dodatkowe zarzuty, co przełożyłoby się na ewentualną karę. Za spowodowanie wypadku grozi bowiem aż pięć lat pozbawienia wolności. Dzisiaj nareszcie wyjaśniło się, o co dokładnie zostanie oskarżony sprawca:

"Z uwagi na to, że nie stwierdzono, by były tam obrażenia powyżej 7 dni, nie ma mowy o wypadku drogowym, więc nie mamy też ucieczki z miejsca zdarzenia, a mamy zarzut o prowadzenie pojazdu w stanie nietrzeźwości" - tłumaczył Janusz Hnatko, rzecznik krakowskiej prokuratury.

Jerzy S. został przesłuchany w prokuraturze

Kierowca samochodu podczas zdarzenia miał 0,7 promila alkoholu w wydychanym powietrzu. Podczas zeznań współpracował z prokuraturą i przyznał się do winy. 

Dyskusyjna wciąż pozostaje jednak kwestia tego, jak Jerzy S. zachował się po tym, jak już potrącił motocyklistę.

Niektóre media sugerowały, że prowadzący lexusa próbował uciec z miejsca wypadku. Plotki te zdementował sam sprawca w swoim oświadczeniu. Podczas dzisiejszych zeznań poznaliśmy kolejną wersję wydarzeń. Otóż, jak się okazuje, oskarżony próbował oddalić się z miejsca zdarzenia, jednak nie ze strachu przed konsekwencjami swojego nieodpowiedzialnego zachowania, ale po prostu... obawiał się reakcji motocyklisty!

Wszystko dlatego, że bał się "tego mężczyzny, bowiem ten krzyczał coś do niego" - informuje prokurator.

Czy nowe zeznania wpłyną na przebieg całego procesu?

Zobacz też:

Jerzy S. usłyszał zarzuty. Nie będzie odpowiadał za spowodowanie wypadku

Aktorka ze "Świata według kiepskich" nie może znaleźć nowej pracy. Musiała wziąć kredyt na podstawowe potrzeby 

Cichopek i Kurzajewski dali ultimatum Smaszcz! Przeprosiny, albo sąd


pomponik.pl
Dowiedz się więcej na temat: Jerzy S. | Jerzy Stuhr
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama