Jerzy Stuhr dostał od żony ultimatum!
Nie wiadomo, jak potoczyłyby się losy jego małżeństwa, gdyby nie dramatyczny list od żony. To on sprawił, że stał się innym człowiekiem.
W polskim show-biznesie małżeństwo Jerzego (70 l.) i Barbary Stuhrów uchodzi za niedościgniony wzór. Jednak między nimi nie zawsze dobrze się działo. W przeszłości musieli się zmierzyć z poważnym kryzysem. Niewiele brakowało, by się rozwiedli.
Gdy w 1972 r. Jerzy skończył szkołę teatralną, życie małżonków nabrało rozpędu. Basia była wybitną skrzypaczką w Capelli Cracoviensis, Jerzy dostał etat w krakowskim Starym Teatrze.
Wkrótce kariera kompletnie go pochłonęła. I to do tego stopnia, że gdy trzy lata później rodził się jego pierworodny syn Maciek, Jerzy zamiast być z żoną, gościł w Puławach na planie "Blizny" Krzysztofa Kieślowskiego.
Sukces sprawił, że artysta rzadko bywał w domu. - W pewnym momencie wariactwo osiągnęło apogeum. Jerzy przyjeżdżał na spektakl, Basia przyprowadzała Maciusia do garderoby, witali się, omawiali najważniejsze sprawy domowe, Jerzy wychodził na scenę, Basia wracała do domu - można przeczytać w książce "Basia. Szczęśliwą się bywa".
Potem spieszyła się, by zanieść Jerzemu czyste koszule. Po spektaklu żegnali się. On wsiadał do taksówki i o trzeciej nad ranem docierał do Łodzi, a po zdjęciach wracał do Krakowa na spektakl. Tak żyli miesiącami, latami.
Teściowa Basi uważała Jerzego za pępek świata i chciała, by ona też go tak traktowała. - Miała pretensje, że młoda żona nie potrafi przed nim klęczeć, jak przed ołtarzem, że nie chce zrezygnować z pracy - opowiada Hanna, siostra skrzypaczki.
Brak wsparcia sprawił, że Basia nie wytrzymała. Spakowała walizkę i na stole w kuchni zostawiła ukochanemu dramatyczny list. - Nie czytałam go, ale wiem, że postawiła mu ultimatum - albo rodzina, albo praca. Nie chciała, żeby Jurek rezygnował z grania, ale żeby się opamiętał, że ma jeszcze żonę i malutkiego syna - zdradza Hanna.
Basia dała ukochanemu czas na przemyślenia. Chciała, żeby sam sobie odpowiedział na pytanie, czy jego małżeństwo jest dla niego ważne. Jerzy przeczytał list kilkakrotnie i coś w nim pękło. Dotarło do niego, że zatracając się w pracy, zaczął oddalać się od Basi, zrzucając na jej barki coraz więcej obowiązków.
To ona dbała o dom, o Maćka, a potem o jego siostrę Mariannę, o to, by popłacić rachunki, zaopatrzyć lodówkę, co w czasach PRL-u, gdy półki świeciły pustkami, było arcytrudnym zadaniem. Pewnie gdyby nie Basia, nigdy by tego nie zauważył.
Na szczęście aktor nie potrzebował dużo czasu. Szybko zdał sobie sprawę, ile żona dla niego znaczy, jak wiele poświęciła, by on mógł się realizować.
- Uważam, że każdemu może się zdarzyć błąd, pomyłka, ale ważne jest, co ktoś z tym zrobi dalej. Albo powie: "Nie dam rady inaczej, odchodzę", albo potrafi tak przeprosić, żeby mu wybaczono. Ale trzeba wziąć odpowiedzialność za to, co się stało, nie być tchórzem - wyznaje artystka.
Jej mąż z pewnością do nich nie należy. List zawrócił go na drogę pogodzenia życia rodzinnego i teatralnego. Próba ratowania związku okazała się udana. Świadczy o tym 47. rocznica wspólnego pożycia, którą będą obchodzić w tym roku.
***
Zobacz więcej materiałów z życia gwiazd: