Jerzy Stuhr krytykuje... rozwody. "Dzieci cierpią najbardziej"
Jerzy Stuhr (66 l.) lubi stawiać się w roli mędrca, autorytetu i bystrego obserwatora rzeczywistości. W swoim ostatnim wywiadzie tym razem krytykuje... rozstania i rozwody.
W lutym na deskach stołecznego Teatru Polonia odbyła się premiera sztuki Gabrieli Zapolskiej "Ich czworo" w reżyserii Jerzego Stuhra. Bilety na marcowe przedstawienia zostały wyprzedane na pniu.
Spektakl cieszy się ogromnym powodzeniem nie tylko z powodów artystycznych, ale i tematu zdrady i rozpadu rodziny, w którym widzowie szukają aluzji do niedawnych doświadczeń reżysera.
Refleksje Stuhra na ten temat nie brzmią optymistycznie.
"Dziś rodziny rozpadają się. Na naszych oczach model rodziny się zmienia. Ludzie nie potrafią sobie ułożyć stosunków, dlatego eksperymentują. Mamy gender. W tym wszystkim zapomina się, kto i jak wychowa dzieci, które na rozpadzie tradycyjnej rodziny cierpią najbardziej" - mówi aktor w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej".
Dostaje się również niedzielnym tatusiom, którzy nie potrafią wywiązywać się ze swoich obowiązków i wygodnie uciekają w pracę...
"Ja w weekendy widzę, ilu ojców zajmuje się dziećmi. Ale oni zajmują się dziećmi tylko w weekend" - uważa.
"W tygodniu harują od rana do wieczora. Widząc ich, pytam siebie: a kto wychowuje dzieci na co dzień, systematycznie, tak jak ja byłem wychowany? Mama i tata pracowali nade mną z dwadzieścia lat. Codziennie".
Dalej Stuhr pochyla się na dziećmi z rozbitych rodzin, które to właśnie najczęściej padają ofiarami decyzji swoich rodziców...
"Za rozpad rodziny dziecko płaci cenę najwyższą. Dlatego chciałbym, żeby na moim spektaklu widz popatrzył na rozpadające się małżeństwa z perspektywy dziecka. Jego krzywdy i samotności. Oczywiście, dziecko wcześniej czy później zaaranżuje się w świecie, bo trzeba żyć. Ale nie wiem, czy chciałbym dożyć czasu, gdy takie dzieci będą w większości. Chłód na pewno będzie ogromny" - stwierdza.
Dr Pomponik ma nadzieję, że syn Maciej czyta wywiady z ojcem...