Jerzy Trela i Bożena Stachura: Łączy ich niezwykła relacja!
Po śmierci ukochanej żony, która odeszła w grudniu ubiegłego roku, Jerzy Trela (74 l.) wciąż bardzo cierpi. "Dobry Tydzień" dowiedział się jednak, że w tych trudnych chwilach wspiera go dawna studentka.
Kiedy Bożena Stachura (42 l.) pojawiła się u boku Jerzego Treli podczas wręczania mu nagrody im. Zygmunta Hübnera dla Człowieka Teatru 2016 roku, wzbudziła sporo emocji. Wszak wielki aktor trzy miesiące temu pożegnał ukochaną żonę Georgettę.
Byli razem 50 lat, a ich małżeństwo stanowiło wzór do naśladowania. Poznali się jeszcze w liceum plastycznym. Żona oryginalne imię miała po swojej francuskiej babci, jednak pan Jerzy mówił do niej czule „Jerzynka”. Razem krok po kroku budowali wspólne życie. Dochowali się dwójki dzieci Piotra (48 l.) i Moniki (41 l.) oraz wnuków.
"Rodzina była dla mnie zawsze czymś ogromnie ważnym, choć mam wyrzuty sumienia, że z racji zawodu za mało czasu poświęcałem dzieciom" – wyznał ostatnio aktor.
Praca zawsze była jego wielką pasją. Dziś także w niej szuka pocieszenia. Jednak największe wsparcie otrzymuje od rodziny i bliskich przyjaciół. Jedną z takich osób jest właśnie Bożena Stachura.
Aktorka teraz mieszka w Warszawie, ale przed laty była studentką Jerzego Treli w krakowskiej szkole aktorskiej. Do dziś jest dla niej wielkim autorytetem, lubi się z nim spotykać, rozmawiać, radzić.
"Anna Dymna, Jerzy Trela czy Krzysztof Globisz to moi mistrzowie. Dla nich poszłam do tej szkoły, wiedziałam, że to ma być Kraków. Wychowałam się na spektaklach Teatru Telewizji, w których oni występowali, chodziłam po setki razy oglądać ich wielkie role – mówi „Dobremu Tygodniowi” Bożena Stachura.
W trudnym życiowym momencie aktorka wspiera swego ukochanego profesora, zachęca go do aktywności zawodowej. Kilka lat temu spotkali się na deskach teatru, m.in. w sztuce „Wassa Żeleznowa” w Och-Teatrze.
Mimo dużej różnicy wieku rozumieją się bardzo dobrze. W marcu oboje wzięli udział w Salonie Poezji organizowanym przez Annę Dymną w Krakowie. Czytali wiersze Gałczyńskiego.
Była to też okazja do wspólnych spacerów po Rynku Głównym i długich rozmów.