Jerzy Trela pożegnał ukochaną żonę!
Jerzy Trela (73 l.) pożegnał swoją małżonkę, z którą przeżył równe pół wieku. Georgeta poświęciła swoje życie rodzinie.
To były najsmutniejsze święta w życiu wybitnego aktora i jego rodziny. W czwartek 3 grudnia odeszła jego ukochana żona Georgeta, z którą przeżył 50 lat.
Ufał jej bezgranicznie i miał świadomość, jak wiele zawdzięcza swojej życiowej wybrance. Georgeta otrzymała imię po babci posiadającej francuskie korzenie. Jerzy nazywał żonę pieszczotliwie Jerzynką.
Poznali się w liceum plastycznym, do którego oboje uczęszczali. Już po pierwszych lekcjach zwierzyła się mamie, że jest jeden dobry i uczciwy chłopiec, który zwrócił jej uwagę. Któregoś dnia podczas wspólnych wagarów Jerzy usiadł koło niej w kinie i zaczęli rozmawiać. Tak narodziła się ich przyjaźń, a potem miłość.
Pobrali się w 1965 r. w krakowskim kościele św. Mikołaja. Po ukończeniu szkoły Jerzynka nie dostała się na studia w ASP, została więc pielęgniarką w Krakowie.
- Każda śmierć pacjenta, a zwłaszcza dziecka, pogrążała mnie w rozpaczy. Trzeba było zrezygnować z tej pracy - wspominała. Po odejściu z zawodu postanowiła poświęcić się rodzinie i pomagać zapracowanemu mężowi.
Niepokoiła ją jednak duża popularność Jerzego wśród kobiet. - Któregoś dnia zadzwoniła do nas jakaś pani. Widzę, że słucha i patrzy na mnie złym okiem. W powietrzu wisi awantura, a tu nagle śmiech - wspominał aktor.
Okazało się, że to siostra żony zrobiła jej psikusa. Od tej pory Georgeta nie przejmowała się plotkami, do końca byli zgodnym małżeństwem, doczekali się dwójki latorośli - Piotra (48) i Moniki (41). Pogrzeb odbył się w rodzinnej wsi aktora - Leńcze pod Wadowicami.