Jerzy Turek: Panicznie bał się koni i... śpiewania!
Zmarły 10 lat temu Jerzy Turek przez całe życie odmawiał grania ról, które wymagałyby od niego umiejętności... jeździeckich lub śpiewania. Aktor potwornie bał się koni i nie potrafił śpiewać.
Jerzy Turek był jednym z najpopularniejszych polskich aktorów drugiego planu. Przez pół wieku cieszył się ogromną sympatią widzów.
Wiadomość o jego nagłej śmierci pogrążyła w żałobie tysiące jego fanów i całą ekipę "Złotopolskich" - serialu, któremu wierny był przez kilka ostatnich lat życia.
Miał na swoim koncie ponad sto ról w filmach i serialach, ale trudno znaleźć wśród nich role główne...
Często powtarzał w wywiadach, że nie narzeka na swój aktorski los i że nie stać go na odrzucanie propozycji, więc - to jego słowa - bierze, co mu dają.
Były jednak role, których nie przyjąłby za żadne skarby świata...
"Odmawiam, gdy otrzymuję propozycję roli, w której mam jeździć konno" - wyznał kiedyś.
Tylko jednej osobie - Andrzejowi Konicowi - udało się posadzić Jerzego Turka w siodle. By jednak tego dokonać, reżyser "Czarnych chmur" posunął się do oszustwa.
"Czarne chmury" to był jedyny film, w którym musiałem dosiadać konia. Kiedy Konic zaproponował mi niewielką rolę żołnierza straży marszałkowskiej, uczciwie powiedziałem, że nie umiem jeździć na koniu i boję się tego zwierzęcia. Wysłuchał mnie, zgodził się, a potem, kiedy byliśmy już na planie, wsadził na konia" - twierdził aktor.
"Kląłem, ale cóż... musiałem zacisnąć zęby i galopować przez las" - wspominał.
Gdyby nie anegdota z planu "Czarnych chmur", którą lubił opowiadać, udzielając wywiadów, o jego roli w kultowym serialu nikt by już nie pamiętał.
Andrzej Konic nie umieścił bowiem nazwiska Jerzego Turka w napisach i z tego powodu przez długie lata "Czarne chmury" pomijane były w oficjalnych zestawieniach produkcji z udziałem aktora.
Oprócz ról wymagających jeżdżenia na koniu Jerzy Turek odrzucał też propozycje wymagające... śpiewania.
I znów - tylko raz udało się go namówić do zaśpiewania przed kamerą: wykonanie słynnego "Łubu-dubu, niech żyje nam prezes naszego klubu" w kultowej scenie w filmie "Miś" Stanisława Barei uczyniło go... nieśmiertelnym.
***
Zobacz więcej materiałów z życia gwiazd: