"Jestem bardzo wdzięczna Januszowi"
Jakie relacje panują w małżeństwie Nataszy Urbańskiej i Janusza Józefowicza?
Podobno nie ma Pani czasu dla dziecka...
Natasza Urbańska: - Ależ mam! Dzięki Januszowi, bo on tak ustawia repertuar teatru i zwalnia mnie z niektórych przedstawień, bym mogła wrócić wieczorem i spokojnie spędzić czas z moją 3-letnią Kalinką. Jestem mu za to wdzięczna. Kiedyś bym sobie nie pozwoliła, by nie wystąpić w spektaklu, bałabym się i drżała o miejsce w teatrze.
Konkurencja nie śpi...
N.U.: - Nie mam z tym problemu. Zastępstwa zostały stworzone, gdy byłam w ciąży. Dziewczyny świetnie sobie radzą. To dla nich szansa na naukę. Ja ją miałam parę lat temu, a takie zmiany to naturalna kolej rzeczy. Nikt przecież nie powiedział, że będę tam do emerytury, przyschnę do dekoracji i nie oddam mojej toaletki.
Otrzymuje Pani jakieś nowe propozycje?
N.U.: - Owszem. Nie czuję potrzeby, by brać udział we wszystkich spektaklach. Po "1920. Bitwie Warszawskiej" dostaję propozycje filmowe, w planach mam solową płytę, ale gdy wciągnęła mnie "Polita", powiedziałam: stop! Dla dziecka muszę mieć czas.
Jaka jest Kalinka? Czy to już mała artystka?
N.U.: - Już śpiewa piosenkę ze spektaklu! Kiedyś ćwiczyłam ją w domu, Kalina to usłyszała i teraz zna cały tekst mówiący o rozdarciu Poli Negri, która jedzie do Ameryki i nie wie, jak ją przyjmą. Gdy Kalinka śpiewa o rozterkach i życiowych wyborach dziecięcym głosikiem, to brak mi słów. Usta same śmieją się na ten widok. Jest z niej artystka!
A lubi się stroić?
N.U.: - Niedawno ciocia kupiła jej różowe butki z cekinami na obcasach. Mówiłam, że moje dziecko nie będzie ubierać się w takie kolory, ale jednak się złamałam, jak ją w nich zobaczyłam. Wygląda pięknie. Z Januszem chowamy je często, mówimy, że poszły do naprawy, żeby jak najmniej w nich chodziła. Kalinka ma zresztą więcej par butów niż ja.
Rozm.: I. Aleksandrowska
(2/2012)