Jeżowska po latach wyznała prawdę o swoich zarobkach. To nie były plotki o kontrowersyjnej pracy
Majka Jeżowska przez dekady była kojarzona głównie z piosenkami dla dzieci, takimi jak "A ja wolę moją mamę". W rozmowie z Katarzyną Zdanowicz piosenkarka zdradziła, co się stało w jej życiu, że musiała dorabiać. Śpiewała wtedy nawet w największych nocnych klubach.
Majka Jeżowska, głównie kojarzona z piosenek dla najmłodszych słuchaczy, na początku swojej kariery wyleciała do USA, aby zarobić pieniądze i spokojnie wrócić do Polski. Jak się okazało, plan był dobry, ale realizacja trochę kulała. Co prawda wokalistka miała dobre zarobki, ale życie w Stanach Zjednoczonych było tak drogie, że większość pieniędzy była od razu wydawana. Nie było więc mowy o oszczędzaniu na szeroką skalę. Dlatego Majka Jeżowska zdecydowała się na ostateczny krok.
Majka Jeżowska opowiedziała w podcaście Katarzyny Zdanowicz "Zdanowicz pomiędzy wersami" o tym, dlaczego zdecydowała się na występowanie w klubach nocnych. Okazało się, że wokalistka wyniosła z tej lekcji o wiele więcej, niż tylko kwestie finansowe.
"W Stanach Zjednoczonych, mieszkając tam przez 10 lat, śpiewałam w klubach nocnych, no bo tak wtedy wyglądała moja kariera. Ja się bardzo wiele nauczyłam, występując w klubach nocnych. One są dosyć kameralną przestrzenią, te sceny są małe na ogół, ludzie są bardzo blisko. W klubach właśnie nauczyłam się kontaktu z publicznością. Oni są blisko mnie, dogadują, ja mogę coś odpowiadać - mnie to strasznie pasowało, że jest taka interakcja" - powiedziała Majka Jeżowska do Katarzyny Zdanowicz.
Jak zdradziła w rozmowie Majka Jeżowska, śpiewanie w klubach dało jej wolność artystyczną. Mogła śpiewać w każdym języku, a także nauczyła się interakcji z publicznością. Co więcej, wówczas nauczyła się też współpracy z innymi ludźmi, co przygotowało ją do kariery w Polsce.
"W klubach też mogłam śpiewać wszytko. Śpiewałam w różnych językach w klubach w Chicago, Nowym Jorku, Los Angeles. Śpiewałam po niemiecku, angielsku, francusku, więc to było bardzo fajna lekcja pokory i umiejętności przystosowania się do różnych sytuacji i współpracy z różnymi ludźmi. To cały czas procentuje w moim zawodzie do dzisiaj. Ja się nie boję dziwnych sytuacji" - mówiła wokalistka.
Wokaliska znana ze szczerości i odważnych wypowiedzi porównała siebie do innych gwiazd, które dziś potrzebują sztabu ludzi, aby funkcjonować na scenie. Jak się okazuje, nie czuje wobec nich wielkiego szacunku:
"Niektóre gwiazdy potrzebują wszystkiego perfekcyjnie według umowy i jak coś nie pasuje, to one już tracą grunt pod nogami. Ja jestem dziewczyną oldschoolową, która zaczynała w innych czasach, kiedy nie było wizuali, stylistów, którzy biegają koło ciebie, ani własnego makeupisty. Wszystko robiłam sama, sama projektowałam ciuchy, sama się ubierałam. Uwaga, sama produkowałam swoje nagrania, sama wydawałam swoje płyty. Dlatego dzisiaj mogę powiedzieć, że jestem właścicielką wszystkich praw do siebie, do muzyki, którą robiłam przez tyle lat i jestem z tego dumna. To mi daje siłę i poczucie bezpieczeństwa, a nie, że jest tak, jak w umowie, bo ja sobie poradzę w każdej sytuacji. Bo wiem ile jestem warta i co potrafię. I nie potrzebuję tego sztabu ludzi" - podsumowała Majka Jeżowska.
Czyżby to były kąśliwe słowa w kierunku młodych polskich gwiazd? W ostatnim czasie wiele z nich - jak Julia Wieniawa czy Sanah - było mocno krytykowanych przez starszych ludzi z branży.
Zobacz też: